To co mnie przyciąga jak magnes na Podlasie, to nie tylko wyjątkowy spokój tej części Polski, ale również jedzenie. Podlaskie kulinaria są jedyne w swoim rodzaju, gdyż zmieszanie się wielu kultur zaowocowało plątaniną wyjątkowych smaków. Wpływy obecności Żydów i Tatarów pozostawiły trwały ślad w podlaskiej kuchni, nie bez znaczenia jest też występowanie mniejszości białoruskiej, litewskiej, ukraińskiej. Wszystko to sprawia, że jest pysznie! Dzisiaj nie będzie o zwiedzaniu, a o jedzeniu. Zacznijmy od słodkiego.

MARCINEK

Pierwszy raz w życiu jadłam i widziałam to ciasto w Białowieży. Po rozmowie z mieszkanką miasteczka dowiedziałam się, że jest niezwykle pracochłonne, robione jest kilka godzin. Prawdziwy czy też oryginalny Marcinek składa się nawet z 30 warstw, które trzeba po kolei rozwałkować upiec, wystudzić i tak kilkadziesiąt razy. Masa śmietanowa z cytrynowym posmakiem orzeźwia. Słodkie miesza się z kwaśnym, można zjeść jeden kawałek, drugi trzeci… Chodzi mi po głowie, by pochylić się nad tym wypiekiem, spróbować pomęczyć się przy piekarniku i móc zjeść nawet i pięć kawałków!

MROWISKO

Skąd taka nazwa? To faworkowe ciasto po usmażeniu w smaku jest dokładnie takie, jak na tłusty czwartek. Jednak zamiast kroić je na kształt chrustów, robi się z niego większe kwadraty, usmażone układa kaskadowo, polewa miodem, posypuje makiem. Tak stworzony kopiec do złudzenia przypomina mrowisko. Można dodatkowo posypać je orzechami czy rodzynkami. Każdy odrywa sobie z kopca kawałek i zajada. Jest trudne w transporcie, z racji na jego delikatność i kruchość. Ładnie zapakowane jest idealnym suwenirem z podróży.

SĘKACZ

Nie wiem jak to jest, że na tym Podlasiu robią tak pracochłonne ciasta. Kolejny przysmak to sękacz. Do jego wykonania potrzeba raptem 40 jaj. Te tradycyjne, pieczone są nad ogniskiem, gdzie na drewniany wałek wylewa się płynną masę, która przyjmuje kształt sęków.

BABKA ZIEMNIACZANA

Mój faworyt. Nasz odpowiednik placków ziemniaczanych. Tyle, że masę przekładamy do blaszki i zapiekamy. Wybornie smakuje ze skwarkami i kwaśną śmietaną. Cudownie napycha brzuszek. To jedno z bardziej sycących dań, jakie miałam okazję jeść na Podlasiu.

KISZKA ZIEMNIACZANA

To z kolei wariacja z babki ziemniaczanej. Chociaż nie wiem co było pierwsze: babka czy kiszka? Babkową masę przekłada się do jelit, upycha jak przy robieniu kiełbasy, a następnie piecze. Niektórych może odstręczać specyficzny zapach jelit. Ale ze skwarkami wszystko jest przepyszne. W restauracjach podawana jest z cebulą, ogórkami, kapustą. W każdej formie jest wyborna.

CEPELINY/ KARTACZE

I znowu sięgamy do ziemniaków tartych i gotowanych. Kartacze swoje korzenie mają na Litwie i Suwalszczyźnie. Smakiem przypominają pyzy z mięsem, jednak ich wielki kształt wprawia w osłupienie. Mięsne nadzienie dodaje charakteru dania, a smażona cebulka czy skwarki to przysłowiowa wisienka na torcie. I nie wiem co lepsze kiszka babka czy kartacz? Eh…Takich dylematów na Podlasiu jest całkiem sporo. Jedynym ograniczeniem jest pojemność żołądka.

PIELMIENI

Z pierożkami przenosimy się troszkę bardziej na wschód, tym razem do kuchni syberyjskiej. Te małe pierożki w języku mieszkańców Uralu oznaczają „chlebowe ucho”. Nadziewa się je mięsem, gotuje w rosole, w zależności jaki praktykuje się styl sklejania, ich krawędź może być ulepiona w sposób fantazyjny. Wielkość pielmieni sprawia, że najlepiej smakują wkładana w całości do buzi, bo właśnie wtedy wydobywa się z nich ciepły rosół, w którym są gotowane. Aromat ziół wypełnia nozdrza, a ciepły rosół spływa do żołądka. Pielmieni mogę jeść w nieskończoność. Sama jednak nigdy ich nie robiłam (jeszcze).

KOŁDUNY W ROSOLE

Te pierożki również są dość małych rozmiarów, ale w odróżnieniu od pielmieni pływają sobie w rosole i łowi się je łyżką. Nie jestem znawczynią kuchni wschodniej, więc miałabym problem gdyby ktoś położył kołdunika i pielmieni na talerzu. Być może to ta sama rodzina smaków?

DUCH PUSZCZY

Skoro już jesteśmy w Białowieży, to grzech nie spróbować Ducha Puszczy, mocno procentowego alkoholu, który ścina z nóg. Duch Puszczy jest też świetnym prezentem z dalekiego wschodu Polski.

CHŁODNIK LITEWSKI

Moja ulubiona zupa na lato, na wschodzie podawana z gotowanymi ziemniakami na talerzyku obok. Do wyboru ten z buraczków, jak i z zielonych świeżych ogórków. W upalny dzień smakuje wyśmienicie.

SOLIANKA

Przeciwieństwo chłodnika, rozgrzewa i syci. To typowa dla kuchni rosyjskiej czy ukraińskiej zupa, która cieszy się ogromną popularnością na północno-wschodniej części kraju. Jak nakierowuje nazwa jest słona, lekko kwaśna, gęsta. Mam nadzieję, że uda się ja jeszcze kiedyś zjeść:)

***

To tyle, jeżeli chodzi o to czym ugości Was Białowieża, oczywiście można by opisać jeszcze inne smaki Podlasia, ale zrobiłam się strasznie głodna i idę lepić pierogi…z jagodami.

Więcej o podróżach po Polsce i nie tylko przeczytacie na blogu GreyMouseland

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments