Maciej Stuhr to polski aktor filmowy i teatralny. Współzałożyciel kabaretu Po Żarcie, a od 2008 roku aktor w Teatrze Narodowym w Warszawie. Do Lublina przyjechał razem z teatralną interpretacją dramatu Czechowa „Wujaszek Wania”, który oglądaliśmy w ramach Konfrontacji Teatralnych. O Lublinie i spektaklu rozmawialiśmy z aktorem w Centrum Spotkania Kultur.
„Wujaszek Wania” to spektakl, w którym dzisiaj mieliśmy okazję Cię zobaczyć. Jak wyglądały nad nim prace?
– Trzeba było przenieść gigantyczny spektakl z Teatru Polskiego w Warszawie tutaj, do tego wspaniałego, imponującego miejsca. Ustawienie dekoracji, świateł to wielka robota. Dla nas, aktorów to była kwestia przypomnienia sobie tekstu i zaznajomienia się z nowym miejscem. Oczywiście robi na nas ogromne wrażenie to miejsce i jesteśmy podekscytowani jego rozmachem i pięknem. Więc czujemy się zmobilizowani! Natomiast praca dla nas, nad spektaklem odbyła się rok temu, kiedy spektakl powstawał w sali prób w Warszawie. Teraz to jest taka wisienka na torcie w postaci spotkań z publicznością.
Mógłbyś coś opowiedzieć o swojej postaci?
– Gram doktora Astrowa w tym spektaklu. To postać, którą podejrzewa się, że była najbliższa autorowi. To postać wspaniała, która daje mi ogromną satysfakcję, że mogę się z nią zmierzyć i z Czechowem w tak klasycznym wydaniu, w tak świetnej reżyserii Iwana Wyrypajewa. Co jeszcze można o nim powiedzieć? Jest trochę zgorzkniały, jest bardzo inteligenty, jest trochę alkoholikiem… I trochę w wieku czterdziestu paru lat czuje się pusty w środku. Na pewno jest to tragiczna postać.
Czy ta rola sprawiła, że zacząłeś inaczej postrzegać pewne rzeczy?
– Tekst znałem od wielu lat. Oczywiście tym razem poświęciliśmy bardzo wiele czasu, żeby spróbować go zrozumieć. Ja na co dzień zajmuje się zupełnie innego rodzaju teatrem, grając w zespole Krzysztofa Warlikowskiego, z którym to zespołem od ponad dziesięciu lat poszukujemy nowych środków wyrazu. Każdym przedstawieniem chcemy siebie wypowiedzieć w związku z czym, nagle ta praca z Iwanem była dla mnie fantastyczna i wstrząsająca, bo Iwan nie chciał żebyśmy się wypowiedzieli. Iwan chce, by się wypowiedział Czechow. I ta oczywista oczywistość nas jednak wprawiła w osłupienie, bo dziś każdy artysta chce o sobie mówić. A tutaj, podeszliśmy z pełną pokorą do autora i tego co jest napisane w tekście. Na mnie to bardzo ożywczo zadziałało. Bardzo się cieszę, że to zrobiłem i powstrzymałem swoje ego wchodząc na tę scenę.
Lublin jest określany mianem „Miasta Inspiracji”. Czujesz to jak jesteś w Lublinie?
– Przyjeżdżamy do Lublina od dwudziestu paru lat, odkąd tutaj z kabaretem wpadałem za studenckich czasów. Rzeczywiście jest coś magicznego w tym mieście. Myślę, że wszyscy się tu dobrze czują, zwłaszcza my – krakusi – wśród tych starych murów. Ale też wśród nowych murów, jak się okazuje! (śmiech) Więc jak najbardziej! Pięknie patrzeć jak Lublin się rozwija. Czekamy ciągle na tę drogę łączącą Wasze miasto z Warszawą, którą dziś widziałem z naszego busa teatralnego. Buduje się z dużym rozmachem, więc za chwilę będziemy śmigać! Raz z Warszawy do Lublina jechałem samochodem dwanaście godzin, bo spadł pierwszy śnieg… także jest na co czekać!
Masz jakieś swoje ulubione miejsca w Lublinie?
– Lublina aż tak dobrze nie znam, bo jestem trochę takim wędrownym grajkiem i czasami wpadam na kilka godzin. Potem wyjeżdżam albo się prześpię w jakimś hotelu i jadę. Chciałbym kiedyś przyjechać na dłużej, posiedzieć i mieć okazję lepiej zwiedzić Lublin. Pamiętam, jak byliśmy tutaj ze spektaklem pt. „Boska”, w którym to spektaklu gra rodowita lublinianka i ona nas oprowadziła po Starym Mieście i poszliśmy w stronę Zamku. Było przepięknie! Mam nawet takie fajne zdjęcie gdzieś w telefonie, takiego muralu, który częściowo został starty, częściowo gdzieś odpadł tynk… Lubię wracać do tego zdjęcia. Bo jest takie magiczne.