Centrum Wolontariatu przy ul. Gospodarczej 2 w Lublinie od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę wspiera uchodźców. Wolontariusze pomagają im nie tylko znaleźć dom, a także zapewniają wyżywienie i wspierają w punktach recepcyjnych.
– Przyjechaliśmy z centralnej Ukrainy wczoraj w nocy. Przyjechałam z czwórką dzieci i z mamą. Wyjechaliśmy teraz, bo bałam się, że potem nie będzie takiej możliwości. Mieszkaliśmy w okolicach tych miejsc, które są bombardowane i gdzie atakowały rakiety – mówi Natalia, mama dwóch chłopców i dwóch dziewczynek, z którymi uciekła z Ukrainy.
Rodzina najbardziej potrzebuje teraz dachu nad głową. – Nie mamy tutaj nikogo, więc nie przyjechaliśmy ani do znajomych, ani do rodziny. Szukamy osób, które mogą nas przyjąć – zaznacza.
– Wzięłam ze sobą tylko ulubionego misia – mówi dziewczynka, która przyjechała z rodzeństwem i mamą do Centrum Wolontariatu.
Życie na Ukrainie przerodziło się w piekło. – Na Ukrainie mam dużo koleżanek, a mój dziadek z babcią mieszkają obok Kijowa. Bardzo się o nich boję i denerwuję się, że coś im się stanie – mówi ze smutkiem.
Centrum Wolontariatu najbardziej potrzebuje teraz rzeczy dla dzieci, takich jak pieluchy, pampersy, jedzenie dla maluchów, buteleczki i smoczki. – Potrzebne są również małe wody do picia, żeby dziecko miały swoją buteleczkę. Zbieramy też leki – informuje Anna Shymanska, koordynator wolontariuszy w Centrum Wolontariatu w Lublinie.
Centrum nie zbiera jednak ubrań. Z osobą odpowiedzialną za przyjmowanie darów można skontaktować się pod numerem telefonu: 799 725 316. Osoby działające w Centrum Wolontariatu pomagają nie tylko tym, którzy są na miejscu, ale również zabezpieczają punkty recepcyjne.
– Chcemy, aby byli tam nasi wolontariusze, więc wysyłamy tam codziennie przynajmniej po 4 osoby. Na tygodniu jest z tym bardzo trudno, bo są to młodzi ludzie, którzy znają język, ale uczą się albo studiują. Na tygodniu mogą mało pomagać, więc potrzebni są nam dalej wolontariusze, którzy mogą jeździć na granicę i pomagać od 8 do 20. Czasami są też nocne zmiany – dodaje.
Jeden wolontariusz jest odpowiedzialny za jedną rodzinę. Gdy uchodźcy przyjadą do Centrum Wolontariatu wita ich i dowiaduje się wszystkiego o tej rodzinie. – Tych ludzi nam potrzeba. Bardzo potrzebujemy również kierowcy. Te rodziny bardzo często przyjeżdżają do nas busami, a nie ma jak przewieźć ich dalej. Ostatnio, była sytuacja, że mieliśmy 8 osób i trzeba było znaleźć transport do Sopotu albo do Krakowa. Musimy mieć bazę kierowców, do których możemy zadzwonić i poprosić o pomoc – zaznacza.
Ostatnio w Centrum była również rodzina 15 osób głuchoniemych. – Musieliśmy bardzo szybko znaleźć dla nich mieszkania i nawiązać z nimi dobry kontakt. Głównie przyjeżdżają do nas takie duże grupy, dla których trudno znaleźć szybko mieszkania, bo jak jest nawet i 9 osób, to rodzina chce być razem – mówi pani Anna.
Centrum Wolontariatu przyjęło już 200 osób, którym pomogło znaleźć dom. – Ludzie, jak przyjeżdżają z granicy to widzimy, że raczej nie po to, żeby jechać dalej. Musimy przynajmniej na dwa albo trzy dni w Lublinie lub okolicy znaleźć mieszkanie po to, żeby mogli odpocząć. Przecież oni nie planowali sobie tej przeprowadzki, nie wiedzą co będzie dalej. To dla tych ludzi nagła sytuacja i nie wiedzą jak się w niej odnaleźć. Martwili się tylko, jak tu dojechać i gdzie przenocować – podsumowuje Anna Shymanska.
Fot. Dominika Polonis