W poniedziałek o godz. 12 Piotr Kitliński przebiegł królewski dystans oficjalną trasą 6. Maratonu Lubelskiego. Bieg był symbolicznym zadośćuczynieniem za pomyłkę, do której doszło na trasie 13 maja.
Podczas 6. Maratonu Lubelskiego uczestnicy maratonu, jak i 3. Biegu Koziołka pobiegli niewłaściwą trasą, skracając tym samym dystans o 400 m. Bieg nie mógł zostać uznany za przeprowadzony poprawnie, ponieważ ostateczna trasa utraciła atest.
Piotr Kitliński, dyrektor Maratonu Lubelskiego, oficjalnie zapowiedział, że w ramach swojej „pokuty” i ukłonu w kierunku biegaczy w poniedziałek, 21 maja, postara się przebiec oficjalną trasę maratonu.
Tak też się stało. Kitliński, który zazwyczaj biega dystanse maksymalnie 10-kilometrowe, przebiegł maraton w czasie 3:50:00 h, którego nie powstydziłoby się wielu maratończyków.
To był dopiero drugi bieg maratoński w jego życiu. – Teraz wystartowałem bez specjalnego przygotowania, ponieważ zwyczajnie nie miałem czasu. Odbyłem jedynie trzy treningi – wspomina Piotr Kitliński.
Podczas wyzwania Piotrowi towarzyszyli znajomi sportowcy, którzy go wspierali. Przed biegiem otrzymał on od nich okolicznościową koszulkę, która długo nie pozwoli mu zapomnieć o biegu. Na metę dyrektor również wbiegł w towarzystwie grupy biegaczy, która towarzyszyła mu od Zalewu Zemborzyckiego.
– Przyszedłem tu w geście solidarności. Czuję się w obowiązku towarzyszyć mu przez pierwszych 20 km – mówił Grzegorz Kucharzyk.
Królewski dystans jest biegiem, na który decydują się wprawieni sportowcy. Dla Piotra Kitlińskiego było to duże wyzwanie, nie obeszło się bez kryzysów w postaci skurczy mięśni, które momentami sprowadzały bieg do marszu. – Maraton jest biegiem, który uczy pokory, ale ja dziś udowodniłem sobie i moim uczniom, że brak sił nie oznacza, że nie mogę biec dalej – podkreśla Kitliński.