Kiedyś nosiła nazwę Monika. Obecną zawdzięcza podcieniom, które kiedyś były w tym miejscu. Lubelska Kwiaciarnia w Podcieniach mieści się przy Krakowskim Przedmieściu 2 w Lublinie, a jej właścicielką jest Edyta Chojnacka. Kamienica, w której się znajduje, po wojnie stała się własnością jej dziadka.
Okruchy historii
Dziadek pani Edyty kupił udziały w kamienicy zaraz po wojnie. W latach 50. XX wieku własność odebrało mu państwo. W kolejnych latach w budynku powstały podcienia, a w latach 60. ubiegłego wieku założono tam kwiaciarnię – PGR Motycz. W 1991 roku tata pani Edyty odzyskał rodzinną własność i razem z żoną założyli swoją kwiaciarnie. W 1995 roku podcienia zostały zabudowane i w ten sposób powiększyła się powierzchnia kwiaciarni.
Pasja do kwiatów
– Pasją do kwiatów zaraziła mnie koleżanka w liceum. Kupowałyśmy kwiaty, rozsadzałyśmy je, dzieliłyśmy się i każda brała część do domu. Moich rodziców niespecjalnie ciągnęło w tym kierunku. Bodźcem dla nich do pokochania kwiatów było przejęcie lokalu – opowiada pani Edyta. – Pomogli im i doradzali znajomi, którzy prowadzili swoją kwiaciarnię. Mój tato bardzo lubi ogrodnictwo działkowe, a ja lubię wszystkie kwiaty. Oboje traktujemy to hobbystycznie.
Goździki i rajstopy
– Pamiętam sytuację, gdy klient „romantyk” zamówił kompozycję z ponad 100 róż. Niestety, coraz rzadziej panowie są tak hojni, ale całe szczęście nadal tacy istnieją – śmieje się pani Edyta.
Cieszy ją, że coraz więcej panów lubi Dzień Kobiet. – Zauważam, że panom spodobało się to święto. Teraz sami z siebie, nie z przymusu, kupują kwiaty. Mówią mi, że koleżanki z pracy są fajne i trzeba je docenić – podkreśla Chojnacka. – W tym roku na dzień kobiet miałam klienta, który przyszedł z torbą pełną rajstop i kupił bukiety goździków dla kilku pań. Śmiałam się, że to jak w PRL, ale był to bardzo miły gest i dowcipny – dodaje właścicielka kwiaciarni.
Oryginalne okazy
Kumkwat, kalamondyna czyli medinilla, bonzai, jatrofa, nolina tzw. stopa słonia – to tylko kilka oryginalnych okazów kwiatów, które możecie znaleźć w Kwiaciarni w Podcieniach.
– Begonie królewskie, sansewerie coraz częściej zaskakują klientów. Wszelkiego rodzaje storczyki, paprocie, okazy zajęczej łapki są ciągle „na czasie”. Kaktusy, draceny, monstery też wracają do łask. Największą popularnością cieszą się aloesy czy żyworódki. Dzięki temu, że ekologia jest trendy, niektóre gatunki kwiatów np. anginowiec, powracają na rynek – wylicza pani Edyta.
Recepta na sukces
Trzeba lubić to, co się robi – mówi zdecydowanie kobieta. – Wielu młodych przedsiębiorców wraz z założeniem własnego biznesu myśli, że firma rozwinie się w ciągu roku czy dwóch. Niestety tak nie jest, bo wszędzie są lepsze i gorsze lata. Lecz jeśli się lubi to co się robi, to wszystko wyjdzie.
Sama, kiedy tylko może, otwiera kwiaciarnię. – Klienci są zawsze. Praca z ludźmi jest fajna, nie widziałabym się w biurze wśród papierów – śmieje się rodowita lublinianka, która przecież studiowała ekonomię i zarządzanie.
– Wygrała miłość do kwiatów i tak już zostało. Pewnych rzeczy nie da się nauczyć, trzeba to czuć – kwituje.