Sama mówi, że jej energia to dar od Ducha Świętego. Mimo swojego wieku jest stale aktywnym wolontariuszem. Odwiedza dzieci w szpitalach, żłobkach, przedszkolach i szkołach. Wielu znana jest jako „Jaśkowa Babcia”, która od wielu lat spotyka się z młodymi słuchaczami Radia Lublin. Alicja Barton jest jedną z pięciu osób w naszym regionie, które wyróżniono niezwykłym medalem przyznawanym przez dzieci na całym świecie, Orderem Uśmiechu.
– Zawsze kochałam dzieci – mówi pani Alicja. – Jako mała dziewczynka zaglądałam do wszystkich mijanych wózków. Pamiętam, jak ciocia Wandzia kupiła mi lalkę, taką dużą szmacianą… To był najlepszy prezent.
Pani Ala przez 25 lat pracowała jako higienistka w jednym z lubelskich liceów. – Później w rodzinie zaczęły rodzić się dzieci i każdy chciał, abym to ja zajęła się maleństwem. Najpierw był telefon z Paryża: „Ciociu przyjedź i pomóż”… Wzięłam bezpłatny urlop i pojechałam. Później moja siostra rodziła dzieci, pierwsze w USA, kolejne we Florencji. I tak jeździłam, opiekowałam się dziećmi w rodzinie, a przy okazji zwiedziłam spory kawałek świata.
Drugie życie
Alicja Barton nie potrafi siedzieć w jednym miejscu. Przecież wszędzie czekają dzieci, które potrzebują porozmawiać, posłuchać wierszyków czy bajek. Pisze je sama, z potrzeby duszy. Napisała ponad 300 wierszy, kilkadziesiąt bajek i od lat czyta je dzieciom w szpitalach i placówkach oświatowych. Jest wolontariuszką w Uniwersyteckiego Szpitalu Dziecięcego w Lublinie.
Robić coś dla innych zaczęła, gdy, jak sama mówi, dostała nowe życie. – Leżałam w szpitalu na kardiologii i już miałam wychodzić, zostało ostatnie badanie – wspomina pani Ala. – Nagle osunęłam się na ziemię i moje serce stanęło. Natychmiast mnie reanimowano. Trzykrotnie defibrylatorem strzelano do mnie i nic. Kreska była prosta. Akurat przyszła na konsultację na kardiologię moja cioteczna siostra, która pracowała w tym samym szpitalu jako neurolog. Zobaczyła co się dzieje, że lekarze już rozłożyli ręce. Ona zaczęła mnie reanimować dalej. Nie pamięta, ile razy jeszcze użyła defibrylatora, ale moje serce nagle ruszyło.
Wolontariat
Pani Ala mówi, że rzeczywiście widziała światło w tunelu. – Po takim wydarzeniu coś się zmienia w psychice człowieka – dodaje. – Chce się coś po sobie zostawić. Tak też zaczął się mój wolontariat. Trafiłam na oddział ginekologiczny do profesora Jana Oleszczuka i spytałam go, czy mogłabym czytać „brzuszkom”. Pan profesor zawsze powtarzał przyszłym mamom, że trzeba maluchom puszczać dobrą muzykę i czytać, a wtedy będą piękne i mądre. Ja postanowiłam zadbać o sferę duchową mam i dzieci w brzuszkach. Zaglądałam do sal i pytałam, czy mogę im poczytać.
Pani Ala wspomina, jak do jednej z pacjentek przyszedł mąż i spytał, czy też mógłby posłuchać opowieści. – To był piękny obrazek – uśmiecha się Jaśkowa Babcia. – Młodzi rodzice trzymali się za ręce, przyszła mama drugą rękę położyła na brzuszku, a ja im czytałam.
Później przyszła pora na dzieci w szpitalach. – One również potrzebują, aby ktoś z nimi był, porozmawiał, oderwał na chwilę od myśli o chorobie – mówi pani Ala. – Zawsze mówię im, że z chorobą trzeba się boksować. Jak przychodzę następnym razem, to pytam kto wygrał walkę na boksowanie.
Miłość do samochodów
Mało kto wie, że największą pasją Jaśkowej Babci jest… motoryzacja! – Pochodzę ze zmotoryzowanej rodziny. Moi kuzyni byli, jeden rajdowcem, drugi żużlowcem. Tatuś też był kierowcą – wspomina pani Ala. – Jak coś naprawiał, to ja zawsze mu towarzyszyłam. Jeździć samochodem nauczyłam się, jak tylko nóżką dosięgałam do sprzęgła. W wieku 16 lat miałam już prawo jazdy i jeździć uwielbiam do dziś. Prowadzenie auta sprawia mi ogromną przyjemność.
Dzięki tej pasji, miała nawet okazję testować nowe samochody w lubelskim Polmozbycie. – Jeździłam nawet na wirażach!
Jednak największą pasją jest zabawa z dziećmi. Bez nich nie mogłaby żyć. – Czasami jest mi ciężko, bo nogi bolą, bo już jestem zmęczona, ale jak trzeba jechać do dzieci, energia wraca i już jestem gotowa do kolejnego spotkania – mówi Alicja Barton.
Książki dla dzieci
To dla dzieci zaczęła pisać książki. Chociaż pisała jeszcze jako młoda dziewczyna, najpierw dla dzieci w rodzinie. Teraz jej książeczki dla dzieci są cegiełkami, dzięki którym można wspierać Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia oraz fundację Akogo?, prowadzącą klinikę Budzik.
Pani Alicja pisze nie tylko dla dzieci. Wydała dwa tomiki poezji dla dorosłych. Opisuje w nich swoje przemyślenia i spostrzeżenia. W wierszach zamyka również wspomnienia. – Te wiersze to takie odbicie duszy, są bezpośrednie i myślę, że zrozumiałe dla większości moich czytelników – mówi pani Ala.
Medale i nagrody
Jej działalność zauważono wielokrotnie i to nie tylko w Lublinie. Była między innymi „Kobietą Tiny”. To wyróżnienie przyznał jej ogólnopolski magazyn dla pań. W ubiegłym roku Alicja Barton została 1007 osobą na świecie wyróżnioną Orderem Uśmiechu.
Jej działalność została także nagrodzona Medalem 700-lecia Miasta Lublin i odznaczeniem Marszałka za zasługi dla Województwa Lubelskiego.
– Wszystkie nagrody są dla mnie bardzo miłe – dodaje pani Alicja. – Jednak najważniejsze jest dla mnie to, aby przekazać dzieciom wartości, które w tych czasach gdzieś nam umykają…