Nie wiem czy też odnosicie wrażenie, że czas pędzi jak oszalały. Dni zamieniają się w miesiące i nie wiadomo kiedy zleciał kolejny rok. My jednak wciąż gnamy, odhaczamy plany, jesteśmy w ciągłym niedoczasie, kompletnie wyczerpani. Gdy pojawia się perspektywa urlopu znowu pojawia się planowanie, lista rzeczy do zobaczenia do zwiedzenia, do spakowania i kolejny niepotrzebny stres.
Jeszcze całkiem niedawno miałam tak, że musiałam zobaczyć podczas wakacji bardzo bardzo bardzo dużo, bo gdybym przypadkiem tego nie uczyniła, to skończyłabym w męczarniach. Jednak gdy urlop zaczął być w jakimś stopniu przytłaczający tym, że mogę nie zrealizować planu, to puknęłam się w głowę: PRZECIEŻ NIE O TO W TYM CHODZI?
Urlop ma być inny niż nasze życie na co dzień, ma przynosić oddech od rzeczywistości i wiązać się z relaksem. Przestałam więc gnać bez sensu i postawiłam na zwolnienie obrotów i danie sobie luzu, przede wszystkim w głowie.
CZY TRZEBA MIEĆ PLAN NA URLOPIE?
Nie chce popadać w skrajności i jechać na wakacje całkowicie nieprzegotowana. Daleka jednak jestem od tworzenia szczegółowej listy co w danym dniu mamy robić. Tworzę jedynie zarys rzeczy, które są warte zobaczenia w danej miejscowości czy danej lokalizacji. Rozpisuję kilometraż, by wiedzieć ile zajmie dojazd czy tu, czy tam i czy na dany dzień jest sens robić przykładowo 200 kilometrów tylko po to, by zobaczyć jaskinie, w której urodził się mitologiczny heros. Bywało bowiem w naszym zwiedzaniu tak, że nadkładaliśmy wiele godzin, by zobaczyć jedną niesamowicie ważną rzecz według przewodnika. Co z perspektywy czasu uważam za bezsens, bowiem cały dzień w aucie, bez klimatyzacji, klejąc się do siedzeń, żeby zdążyć przed zamknięciem czegoś tak, to wielka niepotrzebna presja.
Z czasem nauczyłam się odpuszczać i cieszyć samym faktem, że jestem w nowym miejscu. Mogę chłonąć kulturę, cieszyć się słońcem i czasem spędzanym we dwoje.
CZY TRZEBA PAKOWAĆ 20 KG UBRAŃ?
Z nostalgią wspominam czasy all inclusive, gdy limit bagażu miałam przekroczony o kilka kilogramów, a oboje tachaliśmy 50 kilogramów nie wiem czego. Kreacji miałam jak na oscarową galę, a tydzień chodziłam w najwygodniejszych spodenkach i koszulce. Rok za rokiem obiecywałam sobie nie popełniać tego błędu i brać mniej ubrań. Ale na obietnicach kończyło się. Znalazłam na siebie inny sposób, przestaliśmy kupować bagaż rejestrowy. Przed wakacjami, które już niebawem, poszliśmy o krok dalej i jedziemy jedynie z najmniejszym bagażem podręcznym. Dylemat rozwiązał się sam, bo skoro mam mało miejsca i ograniczoną wagę plecaczka, to w zasadzie zastanawiam się czy brać trzy pary majtek czy siedem i jaka sukienka będzie mi pasowała do wszystkiego. Jest to niezwykle relaksujące doświadczenie, nie pakować nic i po prostu wyjechać. Nie dźwigać, nie czekać na odprawę, nie stać przy taśmie i szukać swoich wielkich walizek. Problem rozwiązał się sam.
CZY MOŻNA DAĆ SIĘ ZASKOCZYĆ?
Na urlopie trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Warto zdać się na los, bowiem czasami bieg wydarzeń składa się w jedną zaskakującą pozytywnie całość. Przez lata podróżowania bywałam w różnych sytuacjach, jedno wiem na pewno, warto być otwartym na ludzi i słuchać ich historii, każdy z nas chce być wysłuchany, doceniony, zauważony. Pomimo że nie zawsze trafi się na ludzi uczciwych, to i tak stawiam na dialog. Wiadomo, że nie będziemy na siłę przyjaźnić się z bandą oprychów w ciemnych zaułku…
CZY TRZEBA TRZYMAĆ SIĘ UTARTYCH SCHEMATÓW?
Tak samo jak zmieniamy się my, nasz charakter i zamiłowania, tak samo zmieniają się nasze podróżnicze upodobania. Jestem świadoma, że uwielbiam doświadczać nowych rzeczy, aby mieć porównanie, czy te stare są rzeczywiście takie świetne. Hotelowe łóżko zamieniłam na spanie pod gwiazdami, samochód na rower, walizkę na mały plecak. Innym razem samochód porzucam na rzecz lokalnych środków transportu i autostop. To daje większe pole widzenia i otwiera nas na rozmaite ewentualności. Byle problem przestaje nim być, bowiem zawsze jest masa możliwości, by sobie poradzić. Inna perspektywa podróżowania otworzyła wyjazdy o zasadniczo niższym budżecie, przez co możemy jeździć naprawdę często i świetnie się przy tym bawić. Możemy też wrócić do wakacji na całkowitym „wypasie”. Warto eksperymentować, wychodzić ze strefy komfortu. Tam kryje się prawdziwe doświadczanie świata! Ryzykując utratę wygody tak naprawdę nie mamy kompletnie nic do stracenia, oprócz zdobycia doświadczenia i nowych podróżniczych sprawności. Do czego bardzo Was zachęcam.
Więcej na temat podróżowania przeczytacie na stronie GreyMouseland