Janusz Gajos to jeden z najwybitniejszych i najbardziej popularnych polskich aktorów filmowych i teatralnych. Znany ze wspaniałych ról, m.in. w takich filmach jak: „Ucieczka z kina Wolność”, „Jasminum”, „Body/Ciało”, „Kler”. W 2019 roku otrzymał Gong Danutki, wyjątkową nagrodę wręczaną podczas lubelskiego Festiwalu Danuty Szaflarskiej. W tym roku był gościem festiwalu, organizowanego przez Teatr Stary w Lublinie.
Do Lublina wraca pan z sentymentem?
JG: Tak, ale nie potrafię powiedzieć, kiedy po raz pierwszy tu przyjechałem. Z pewnością było to dawno temu. Przyjeżdżałem tu z przedstawieniami Teatru Powszechnego w Warszawie, za czasów Zygmunta Hubnera, i przedstawieniami Teatru Narodowego w Warszawie. Grywaliśmy wtedy w lubelskim Teatrze im. J. Osterwy. Od czas, kiedy na nowo powstał Teatr Stary, moje relacje z Lublinem nabrały innego charakteru. Stały się bardziej rodzinne.
Teatr Stary to miejsce z duszą?
JG: Tak! Od razu przychodzą mi na myśl stare fotografie, rysunki, jak to miejsce dawniej wyglądało. Piękny teatr i świetna inicjatywa.
W zeszłym roku został pan laureatem Gongu Danutki. Jak pan to wspomina?
JG: To było bardzo miłe i wzruszające wydarzenie. Danusia Szaflarska była wspaniałą, wielką aktorką ale też urokliwą, kochającą ludzi osobą. Ta nagroda to wspaniała idea. Obdarowując moje koleżanki i kolegów tym wyróżnieniem przypominacie państwo nie tylko wspaniałego człowieka ale i zasadę, którą powinniśmy zaszczepiać w każdym młodym człowieku: nie bądźmy dla siebie wrogami, uśmiechajmy się się do siebie prawdziwym, szczerym uśmiechem.
Jak pan wspomina Danutę Szaflarską?
JG: Musielibyśmy tu siedzieć do wieczora! Wspominam ją jako przeuroczą i przemiłą kobietę. Nie śmiem powiedzieć nawet, że jako starszą koleżankę z pracy. Mam cały szereg wspomnień związanych z teatrem, pracą w filmie ale też z prywatnych kontaktów. Nigdy nie widziałem, żeby na kogoś krzywo spojrzała, czy kogoś potraktowała z góry. Z racji różnicy wieku, zwracała się do mnie jak do syna (śmiech)
Wielu aktorów wspomina, że była bardzo otwarta i już po pierwszej próbie z każdym była „na ty”.
JG: Mogę się z panią podzielić anegdotą, która dotyczy pani Danusi. Zostałem zaangażowany do Teatru Dramatycznego w Warszawie. Każdy, kto jest nowy w jakimś środowisku, i nie dotyczy to tylko moich kolegów po fachu, czuje się trochę wyobcowany, mimo że zna wiele osób. Pamiętam, że gdy przyszedłem, to Danusia wręcz kazała sobie mówić „na ty”. Powiedziała do mnie: „Chodź, ja ci wszystko pokażę. Tu jest bufet, tu się pije kawę”. Zrobiła mi wtedy prawdziwą wycieczkę po teatrze.
Pani Danuta była łączniczką, brała udział w Powstaniu Warszawskim, była wzorem kobiety. Jak obecnie ocalić wartości, które pielęgnowała przez lata?
JG: Pani mi zadaje trudne pytania… Myślę, że to wszystko zależy od obcowania z młodymi ludźmi od momentu, gdy uczą się chodzić. Jak powinni zachowywać się wobec innych. Uczyć świadomości, że nie jesteśmy sami na świecie. Trudne? Wiem, ale jak powiada porzekadło „ Czym skorupka za młodu nasiąknie ….”
Ludziom dzisiaj brakuje odwagi?
JG: Mamy tu i ówdzie do czynienia z przesadnie odważnym stosunkiem do świata. Trochę nieśmiałości się zawsze przydaje!
Jaka sztuka bądź film pana ostatnio zachwycił?
JG: Ostatnio mieliśmy serię wspaniałych filmów. Bardzo mi się podobał film „Pewnego razu w Hollywood”, „Oficer i szpieg„ i „Joker”. Z polskich „Obywatel Jones”, „Boże Ciało”.
Janusz Gajos
Polski aktor filmowy i teatralny. Jeden z najbardziej lubianych i cenionych artystów w Polsce. Wielokrotny laureat Złotej Kaczki i Wiktora. Karierę artystyczną rozpoczął jeszcze przed ukończeniem łódzkiej szkoły filmowej. W 1966 roku zagrał Janka Kosa w serialu „Czterej pancerni i pies” i stał się jednym z najpopularniejszych aktorów w Polsce. Występował na deskach wielu teatrów. W 1998 roku odsłonięto jego gwiazdę w Alei Gwiazd w Łodzi.
*Wywiad został opublikowany w marcowym wydaniu magazynu Lubelski Premium