Mimo koronawirusa lubelska Jadłodzielnia działa i cieszy się pełnymi półkami jedzenia, którym dzielą mieszkańcy. Z bezpłatnych posiłków skorzystać mogą nie tylko bezdomni i potrzebujący, ale wszyscy ci, którzy chcą coś zjeść lub wymienić się żywnością.
Jadłodzielnia znajduje się na Targowisku przy al. Tysiąclecia 2, w boksie nr 97 (obok LSS Społem Lux “Bazar”). – Ostatnio świętowała ona swoje drugie urodziny. Otworzyliśmy ją dwa lata temu i ona cały czas działa, czyli robimy to, co zawsze. Nadmiar jedzenia możemy w niej zostawić w każdy dzień roku, a szczególnie w święta, gdy jest go znacznie więcej – tłumaczy Katarzyna Krygier z lubelskiej Jadłodzielni.
Wolontariusze będą pełnić dyżury w Jadłodzielni w pierwszy oraz drugi dzień świąt. 25 i 26 grudnia będą oni dostępni od godziny 17 do 19. Jedzenie można przywieźć jednak w każdy dzień o dowolnej porze. – Dyżury mają usprawnić proces komunikacji. W niedzielę targowisko jest nie czynne, ale już od poniedziałku od godziny 7 do 17 można spokojnie zostawiać jedzenie. Tak samo po sylwestrze i wszystkich innych imprezach – zachęca.
Mieszkańcy Lublina przyzwyczaili się już do istnienia Jadłodzielni. Po każdych świętach, chętnie przynoszą resztki jedzenia i dzielą się nim z innymi. – Sami nam przywożą to jedzenie i bardzo dobrze oznakowują. Jest ono również bardzo dobrze spakowane, czyli w porcjach, a to jest bardzo ważne, żeby nie przywieźć 5-litrowego baniaka barszczu, bo będzie nam to trudno rozdać. Najlepiej przywozić w słoikach litrowych – mówi.
Przywozić można wszystko. Od zup, poprzez sałatki, ciasta świąteczne i potrawy wigilijne. – Najlepiej zapakować to w jednorazowe opakowania. Należy opisać co tam jest i kiedy zostało przygotowane, żeby osoba, która będzie to brała wiedziała, czego ma się spodziewać – podkreśla pani Katarzyna. – Unikamy przez to też otwierania i zaglądania do środka. Chodzi o to, aby sprawniej ten proces przebiegał.
Z żywności dostępnej w Jadłodzielni może skorzystać każdy. – Może przyjść do nas każdy kto ma ochotę, żeby coś zjeść. Jadłodzielnię traktujmy po prostu jako wymianę. Jeżeli mam już czegoś dosyć, bo mam tego za dużo to oddaję jedno, a biorę co innego – podsumowuje Katarzyna Krygier.
Fot. Archiwum