Godzina 7.45. O tej porze codziennie na peron 1 dworca kolejowego w Lublinie przyjeżdża pociąg z Dorohuska z uchodźcami z Ukrainy. Przejeżdża przez Lublin i zmierza do Warszawy. Po drodze opuszczają go kolejni, zrozpaczeni obywatele zaatakowanego przez Rosję kraju. Nie są w stanie powstrzymać łez rozmawiając o wojnie.
– Przyjechałam do znajomych. Moja podróż trwała około godzinę. W głowie jest trwoga, martwię się o bliskich, że już ich nie zobaczę – ociera łzy Ukrainka. Ma około 20 lat. Do Lublina przyjechała z mamą.
– Przyjechałam z Kowla. Zostawiłam tam cały dom… Jadę do znajomej. W sercu mam niepokój – mówi drżącym głosem inna kobieta, z którą rozmawiam. – Dziękuje Wam za pomoc – dodaje. Zabiera niezbyt dużą walizkę i odchodzi.
Część uchodźców na dworcu w Lublinie szuka jedynie peronu, aby się przesiąść na kolejny pociąg. Jadą dalej. Wołają psa, białego, dużego owczarka szwajcarskiego, który wita się radośnie. Odchodzą.
Od czwartku (24 lutego) do Polski przyjechały tysiące uchodźców. Część z nich kieruje się do punktów recepcyjnych przy przejściach granicznych, by otrzymać pomoc w zakwaterowaniu w Polsce. Innych z granicy odbierają znajomi, rodzina. Pomagają też mieszkańcy, którzy oferują transport.
Fot. Dominika Polonis
4Galeria zdjęć 4/6