Tą historią żyła cała Polska. W Wielką Sobotę do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 została przetransportowana pacjentka w 23 tygodniu ciąży zakażona koronawirusem. Chociaż kobieta miała niewielkie szanse na przeżycie, dzięki lubelskim lekarzom czuje się już dobrze.

Ciężarna pacjentka ze Zgierza zapadła na bardzo ciężką postać COVID-19. – To matka 1,5 rocznego dziecka i oczekująca na kolejne. Nie miała całkowitego zajęcia płuc, ale była wentylowana za pomocą respiratora, a to było nieskuteczne – zaznacza prof. Mirosław Czuczwar, szef Oddziału Intensywnej Terapii SPSK nr 1 w Lublinie. – Przebieg tej choroby był piorunujący. Pacjentka została zabrana z domu do szpitala covidowego w Zduńskiej Woli. Tam szybko się zorientowano, że jej stan jest o tyle poważny, że wymaga intensywnej terapii – podkreśla.

W nocy pacjentka została przewieziona do szpitala w Zgierzu, gdzie okazało się, że pomimo stosowania wszelkich dostępnych metod intensywnej terapii jej stan się wciąż pogarszał.

– Wtedy podjęto decyzję, że prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem będzie cesarskie cięcie. Jednak koledzy ze Zgierza wykazali się dużą inicjatywą i otwartym umysłem, bo stwierdzili, że może zamiast ryzykować życie dziecka lepszym rozwiązaniem będzie przewiezienie jej do Lublina – wspomina prof. Czuczwar.

Do Lublina pacjentka została przetransportowana rano w Wielką Sobotę. – Dusiła się pomimo respiratora i optymalnych ustawień maszyn. Podjęliśmy się takiego leczenia, polecieliśmy z prof. Kwaśniewską do Łodzi i rozpoczęliśmy terapię pozaustrojowego natleniania krwi, czyli ECMO i staraliśmy się zrobić wszystko, aby pomagając matce również umożliwić jej donoszenie ciąży. Być może wtedy cięcie cesarskie było dobrym pomysłem, ale szanse na przeżycie były minimalne – podkreśla profesor. – Terapię zaczęliśmy w Łodzi, a potem pacjentka została przetransportowana do Lublina wojskowym śmigłowcem. Ciągle uczymy się tej choroby i nie bardzo wiedzieliśmy, jak stan pacjentki w krytycznym stanie przełoży się na możliwość donoszenia ciąży. Ale tu się okazało, że dziecko pacjentki zniosło to wszystko bardzo dobrze – dodaje.

Pacjentkę codziennie odwiedzał zespół położników, a jej dziecko było stale monitorowane zaawansowanymi technikami. – Okazało się, że gdy matka walczyła o życie i była w stanie krytycznym ta ciąża rozwijała się normalnie. Wtedy było to około 500 gramów, a gdy dzisiaj od nas wylatywała do Łodzi ważyło 1 kg – cieszy się prof. Czuczwar.

– To wszystko co dzieje się u matki, czyli np. zaburzenia oddychania to wszystko przenosi się na krążenie i na dziecko, stąd nasza opieka i współpraca z OIOM-em była niezbędna po to, aby dziecku zapewnić jak najbardziej optymalne warunki wewnątrzmaciczne do przeżycia – wyjaśnia Anna Kwaśniewska, szefowa Kliniki Położnictwa SPKS nr 1 w Lublinie.

Dzisiaj pacjentka jest już w stanie normalnie rozmawiać i dochodzi do siebie. Jest w pełnym logicznym kontakcie, układ krążenia nie wymaga wspomagania i samodzielnie oddycha.

– Wygląda już całkiem dobrze. Przekazaliśmy ją do Łodzi do Instytutu Matki Polki do profesora Mariusza Grzesiaka, który jest szefem kliniki zapewniającej świadczenia zdrowotne dla ciężarnych, w tym tych z COVID-19. Mamy nadzieję, że teraz donosi tę ciążę do końca – dodaje profesor.

Fot. Dominika Polonis

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments