„Moje podium” to cykl reportaży o ludziach sportu, którzy kiedykolwiek w swojej karierze zdobywali medale i stawali na podium. Bohaterami są nie tylko sami sportowcy, ale także trenerzy, szkoleniowcy, działacze – ci wszyscy, którzy mieli swój udział w zdobywanym medalu. To przecież także ich zasługa.
Te reportaże to opowieści nie tylko o nich, to również dokument czasów, w których trenowali, brali udział w zawodach. Ich bohaterami są sportowcy w rożnych wieku i różnych dyscyplin. Często już zapominani, ale łączy ich jedno – znają nie tylko smak zwycięstwa, ale i gorycz porażki. Skupmy się jednak na tym pierwszym. Zapraszamy na sportową podróż w przeszłość.
„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
***
Ci, co skaczą i fruwają
Jest w ósemce najlepszych w Europie. Uczestniczył w mistrzostwach świata. Jest też wielokrotnym mistrzem kraju i zwycięzcą wielu prestiżowych zawodów. Kiedy opowiada o swoich sukcesach, rozmówcy kiwają głową ze zrozumieniem i podziwem. Do momentu, kiedy nie wypowie nazwy dyscypliny, którą uprawia. Wtedy, na słowo wakeboard wielu robi duże oczy ze zdziwienia. A co to jest? Tymczasem wakebording to nic innego jak ślizganie się po wodzie na jednej desce, która porusza się za pomocą specjalnego wyciągu lub motorówki. Wakeboard potocznie nazywany jest też snowboardem na wodzie. Różnica jest tylko taka, że snowboard to grawitacja i śnieg, a wakeboard do wyciąg elektryczny i woda. Samo ślizganie nie byłoby może takie trudne, gdyby nie ustawione przeszkody, na których zawodnicy wykonują zapierające dech w piersiach ewolucje.
Po mistrzowsku robi to m.in. Filip Czerniec, lublinianin, który odnosił też duże sukcesy w pływaniu. Był m.in. mistrzem województwa lubelskiego, zdobywał też medale w korespondencyjnych mistrzostwach kraju. Nie poszedł jednak w ślady ojca, Dariusza, który grał w koszykówkę w nieistniejącej już sekcji w Lubliniance. Od niego przejął jednak sportową pasję.
O dobre przygotowanie do wake’a zadbał trener pływania Krzysztof Kozak, który oprócz treningów w basenie zawsze dbał o różnorodność sportu (gry zespołowe, wspinaczka, siłownia)
– Dzięki niemu żaden sport czy też inna aktywność fizyczna nie jest mi obca – podkreśla Filip.
Jak to się zaczęło?
– Moje zainteresowanie wakeboard’em zaczęło się od wyjścia na narty wodne na wyciąg Reland nad Zalewem Zemborzyckim – mówi Filip. – Był to przypadek. Ojciec mojej koleżanki, z którą wcześniej trenowałem pływanie, uprawiał od dłuższego czasu wakeboard i narty wodne. Po jednych z zawodów kończących letni pływacki sezon postanowił zabrać nas na wyciąg. I złapałem bakcyla. Do końca sezonu przychodziłem na wyciąg co kilka dni. W następnym sezonie zająłem się tym już na poważne. Duża zasługa w tym ojca, który od dziecka namawiał mnie do sportu, za co jestem mu do dziś wdzięczny.
Wiele trików, które Filip wykonuje na wodzie, z powodzeniem wykonałby również na śniegu.
– Myślę, że byłbym w stanie to zrobić, lecz musiałbym dużo więcej pojeździć. Snowbord i wake to sporty pokrewne, lecz sama dynamika i technika wykonywania trików jest trochę inna. Mimo różnic, te dwie dyscypliny bardzo dobrze się uzupełniają, w szczególności w takim kraju jak Polska z czterema porami roku.
W Polsce jest już ponad 70 wyciągów
Powstają często w małych miejscowościach, a nawet wioskach, gdzie jest dostęp do wody i plaży. Dzięki temu coraz więcej osób ciągnie do wakeboarningu. Początkujący amatorzy tego sportu nie muszą mieć od razu własnego sprzętu – podobnie jak w narciarstwie. Kamizelki, kaski, deskę – to wszystko można wypożyczyć. Ma to również taką zaletę, że przed zakupem już swojego własnego sprzętu, można przetestować różne marki i wybrać coś odpowiedniego dla siebie. Ceny nowego sprzętu oscylują w granicach 1500-2000 zł, a nowy zestaw wiązania plus deska to wydatek około 3000-4000 zł. Można także przebierać w używanym sprzęcie na forach, na których pojawia się codziennie wiele ciekawych ofert.
Wakeboard jest najbardziej popularny w USA, gdyż tam powstał; zaczęło się od pływania za motorówką, co w USA dzięki taniej benzynie i sprzyjającym warunkom ekonomicznym było bardziej dostępne niż gdzie indziej. Wakeboard za wyciągiem rozwinął się w Niemczech i tam też jest najbardziej popularny (dwie największe firmy na świecie produkujące wyciągi są niemieckie: Sesitec i Rixen) W Europie praktycznie w każdym kraju jest gdzie popływać i to przekłada się na coraz większą popularność tego sportu. Oprócz Niemiec warto wspomnieć o: Anglii, Francji, Hiszpanii, Włoszech, Holandii i Skandynawii.
Co było pierwsze: narty czy wake?
– Wakeboard wywodzi się z narciarstwa wodnego, a większość pierwszych zawodników wake’a również zaczynało od nart. – W moim przypadku było podobnie – mówi Filip. – Zaczynałem na nartach, a skończyłem na wake’u. W ciągu ostatnich 10 lat popularność wakeboard’u urosła na tyle, że spotkanie narciarza wodnego na wyciągu jest rzadkością.
Istnieją dwie odmiany wakeboard’u: za wyciągiem i za motorówką. W Europie popularniejsza jest odmiana za wyciągiem. gdyż jest względnie tańsza – wyciąg jedzie ze stałą prędkością (ok. 28-32 km/h). Prawdziwą matką wakeboard’u jest jazda za motorówką, która szczególnie popularna jest w USA; motorówka płynie z nieco większą prędkością wynoszącą około 32-36 km/h.
Pieniędzy z tego nie ma
Filip przez ostatnie trzy lata stawał na najwyższym podium mistrzostw Polski. Nie było na niego silnych. I trzy razy odbierał nagrodę. Nie, to nie był przelew. Stan konta się nie zmienił. Tą nagrodą był przysłowiowy uścisk dłoni prezesa.
– Trudno mówić o profitach wynikających z uprawiania wakeboardu, ale na szczęście są zawody, na których pojawiają się już coraz częściej sponsorzy, którzy są skłonni inwestować w takie imprezy. Za granicą wygląda to trochę lepiej. Organizowane są komercyjne zawody, takie jak np. Plastic Playground czy też cały festiwal sportów ekstremalnych FISE, na których sponsorzy fundują nagrody.
Filip Czerniec od kilku lat mieszka w Warszawie i tam też trenuje. Sprzęt wake’owy od wielu lat dostaje od WAKESHOP.PL. – Na resztę muszę sam zarobić – dodaje Filip
– To są koszty treningów, wyjazdów na zawody, diet, przygotowania do sezonu, rehabilitacji. Dużo pomagają mi też rodzice, za co im bardzo dziękuję. W okresie wakacyjnym najczęściej jestem na moim homespocie, czyli Wake&Skate Parku w Książenicach. Często też bywam i trenuję pod Łodzią, gdzie niedawno powstał super wyciąg wake’owy CWP – Central Wakepark. Oczywiście staram się odwiedzać jak największą ilość wakepark’ów, lecz nie zawsze jest to możliwe ze względu na napięty terminarz wakacji.
Kto jest Twoim największym rywalem? – Przez ostanie 2-3 lata pojawiło się wielu młodych zdolnych zawodników i to oni są moim głównymi konkurentami, praktycznie na każdym wyciągu można spotkać ludzi, którzy pływają na wysokim poziomie.
Gdyby nie wakeboarding to ..?
– Sam sobie często zadaję to pytanie i myślę, że nadal trenowałbym pływanie w basenie. Sport – dzięki ojcu – stał się częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie innego zajęcia. Wake to również pewna filozofia życia. Dzięki niemu poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi z wielu zakątków świata. Planuję dalej pływać na wake’u i dobrze się przy tym bawić. Chciałbym przekazywać moją wiedzę i doświadczenia młodszemu pokoleniu, a przy tym dalej popularyzować ten sport, który wbrew pozorom nadal jest niszowym sportem w naszym kraju. W wake’u fajne jest to, że każdy, nawet początkujący, może sobie znaleźć jakiś łatwy trik, nad którym będzie pracował na wodzie i stopniowo przechodził do tych trudniejszych. Znam jednak ludzi, którym wystarczy samo pływanie w kółko i czerpią z tego ogromną przyjemność – dodaje Filip Czerniec, jeden z faworytów zbliżających się mistrzostw Polski w wakeboardingu.
Red Bull Wake’n’Night – to jedyna taka impreza w Polsce rozgrywana w nocy. W 2013 r. na wrocławskim kąpielisku Glinianki najlepszym „nocnym” zawodnikiem był 16-letni wówczas Filip Czerniec
Sport dla każdego
SitWake Extreme Challenge – to impreza, która promuje nie tylko wakeboard, ale również sitwake w wykonaniu osób z niepełnosprawnością.
Zawody w wakeboardzie są oceniane według dwóch kategorii: poziomu i różnorodności wykonanych sztuczek oraz jak dany zawodnik się prezentował – czas w powietrzu, ułożenie ciała, styl, kontrola deski, a więc to, jak pływał zawodnik.
Filip jak na razie nie zawodzi. Mistrz rodem z Lublina wciąż jest w ścisłej czołówce. Kto wie, czy za jakiś czas nie pokusi się o to najwyższe trofeum – mistrza świata, czemu mu z całego serca życzymy.
Krzysztof Załuski
Fot. Archiwum sportowca
„Moje podium” powstało pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego