Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie prawdopodobnie jako pierwsi na świecie hodują raka jajnika z użyciem płynu otrzewnowego jako modelu mikrośrodowiska. Badania, których wyniki będziemy mogli poznać w ciągu najbliższych lat, mają pomóc w doborze odpowiedniej metody leczenia pacjentek z tym nowotworem.
Na świecie umiera choruje na niego 125 tys. kobiet rocznie, a liczba ta może wzrosnąć nawet o połowę. – Wiemy, że nie jest to najczęstszy nowotwór ginekologiczny, ale jest on najbardziej śmiertelny spośród tych nowotworów. Ta liczba w najbliższych latach może się nawet podwoić. Problemem jest to, że początkowo ten nowotwór nie daje objawów. Jak pacjentka przychodzi do lekarza to zazwyczaj jest on już na dość późnym etapie zaawansowania – mówi dr Marta Ostrowska-Leśko z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– Jest on też niestety wykrywalny zazwyczaj w bardzo późnym stadium i wtedy trudno zahamować rozwój choroby – podkreśla Alicja Rajtak z zespołu badawczego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Terapia raka jajnika opiera się początkowo na metodzie chirurgicznej, czyli usunięciu zmiany, a w późniejszym etapie – chemioterapii z zastosowaniem standardowego zestawu leków skutecznych w znacznej części przypadków danego typu guza. Jednak jak wcześniej wspomnieliśmy, pomiędzy różnymi guzami nawet u jednej pacjentki mogą występować duże różnice na poziomie molekularnym – dodaje Alicja Rajtak.
Niestety, u pacjentek z rakiem jajnika często gromadzi się duża ilość płynu w jamie brzusznej. – Wiemy już, że wodobrzusze nie jest tylko objawem choroby, ale też jego mikrośrodowiskiem, w którym rozwijają się przerzuty nowotworowe. Nawet jeśli uda się usunąć ten nowotwór, zwykle nawraca w okresie 5 lat, zazwyczaj z obecnymi przerzutami do otrzewnej, wątroby lub innych narządów – mówi dr Ostrowska-Leśko.
– W wodobrzuszu znajdują się różnego rodzaju komórki, nowotworowe i immunologiczne, dlatego w organizmie powstają przerzuty. Jama brzuszna jest obmywana tym płynem dlatego pacjentka bardzo często posiada ich bardzo wiele – tłumaczy Alicja Rajtak.
Przełomowe badania
Rak jajnika jest nowotworem niezwykle heterogennym. – Nie każda pacjentka odpowie na terapię tak samo. Oczywiście są pacjentki, u których nastąpi całkowita remisja, ale jako że ten nowotwór składa się z różnych populacji komórek nowotworowych, nie na każdego leczenie zadziała tak samo. Naszym celem jest wyprowadzenie hodowli 3D nowotworu i porównanie czy mikroguzy, które wyhodujemy będą podobnie odpowiadać na terapię, jak guzy w ciele pacjentki – wyjaśnia dr Marta Ostrowska-Leśko.
Pacjentki, które biorą udział w badaniu zostały już poddane chemioterapii, dlatego naukowcy wiedzą już, jak one zareagowały na leczenie. Dodatkowo, zastanowią się nad tym, dlaczego niektóre z guzów nie zareagowały na chemioterapię, a inne tak. Do wyhodowania raka pobierane są również od pacjentek płyny otrzewnowe, których badany będzie dokładnie skład i wpływ jego poszczególnych składników na odpowiedź na chemioterapię.
– Chcemy stworzyć mikroguzom jak najbardziej naturalne warunki wzrostu, czyli takie, które panowały w ciele pacjentki. Pobierany płyn, będzie dodawany do guzów z podziałem na frakcję komórkową i bezkomórkową. Zaplanowaną mamy jeszcze analizę NGS (sekwencjonowanie nowej generacji – przyp. red.), która pozwoli wykryć zmiany genomowe – dodaje dr Marta Ostrowska-Leśko.
Choć do tego droga jeszcze daleka, naukowcy chcą, aby ich badania pomogły leczyć pacjentki z rakiem jajnika. – To bardzo daleka perspektywa, ale dążymy do opracowania terapii spersonalizowanej. Idealnie byłoby móc pobierać wycinki guzów od pacjentów, namnażać je i poddawać różnym terapiom, żeby sprawdzić, na którą z nich najlepiej pacjentka zareaguje. Obecnie, nie ma takiego modelu i nie jest to stosowane – przyznaje dr Ostrowska-Leśko. – Mamy nadzieję, że nasze badania przyczynią się do powstania nowych testów i skutecznego leczenia.
Badania prowadzone są pod kierunkiem prof. Jana Kotarskiego. Finalnych wniosków tego projektu możemy spodziewać się w 2025 roku. Uczelnia otrzymała dofinansowanie w wysokości blisko dwóch milionów zł z Narodowego Centrum Nauki.
Fot. Dominika Polonis