– Jesteśmy młodzi, silni, zdrowi i chcemy pracować – podkreślają pracownicy Lawendowego Dworku w Lublinie, którzy od kilku dni prowadzą akcję gastronomiczną. Gotują oni posiłki jedynie za cenę produktów, które zużyją, by je przygotować. I w tych trudnych czasach mają jedno marzenie. Chcą przetrwać.
Akcja gotowania posiłków trwa już kilka dni. – Dowiedzieliśmy się z dnia na dzień o nowych obostrzeniach, a wszyscy klienci odwołali imprezy. Ze względu na to, że weszliśmy do czerwonej strefy nie mogliśmy już realizować swojej głównej części pracy. Na ten pomysł wpadł właściciel, że będziemy gotować za darmo. Na początku nie byłam do niego przekonana, ale gdy w piątek wieczorem siedziałam w domu taka załamana po całym ciężkim dniu, gdy dzwonili do mnie wszyscy klienci odwoływać imprezy stwierdziłam, że to zrobimy – podkreśla Paulina Augustyniak-Dobosz, manager restauracji Lawendowy Dworek w Lublinie.
Akcja wśród mieszkańców Lublina cieszy się ogromnym zainteresowaniem, a pracownicy mają ręce pełne roboty. – W poniedziałek rano robiliśmy zakłady, ile tych obiadów pójdzie za darmo. Wszyscy przyszli do pracy, bo nie chcieliśmy siedzieć w domu. Jesteśmy młodzi, zdrowi, silni i chcemy po prostu pracować. Zakładaliśmy się, że pójdzie od 15 do 100. Ale 100 wydawało się niemożliwe i trochę irracjonalne, a 15 jak na darmowe obiady trochę mało – podkreśla manager restauracji. – Okazało się, że było ich kilkaset! Wszyscy managerowie byli na dole na kuchni i walczyli razem z kucharzami. Zadzwoniliśmy też po zaprzyjaźnionych kucharzy z innych restauracji, bo okazało się, że ta akcja jest nie do ogarnięcia! Goście nas zupełnie zaskoczyli – wspomina.
W akcji ważne jest to, że klienci restauracji płacą jedynie za cenę produktów. – Nie płacą za pracę kucharzy, media, utrzymanie obiektu. Na normalną cenę dania w restauracji składa się produkt, który jest niewielką częścią, prąd, woda, gaz, praca kucharzy. Plus utrzymanie obiektu, czyli czynsz i podatek od nieruchomości. Te rzeczy też muszą być w to wplecione, bo z tego żyje cała restauracja. My z tych kosztów obecnie rezygnujemy – zaznacza.
Restauratorzy Lawendowego Dworku cieszą się również ze wsparcia jakie otrzymują od mieszkańców Lublina. To dla nich bardzo ważne i motywujące do dalszej pracy. – Najlepsze w tym wszystkim są słowa wsparcia, które ciągle otrzymujemy. Ludzie tego nie robią dla tego, że jest to za darmo, ale dlatego, że chcą nas wesprzeć. Też im zależy na tym, żeby gastronomia funkcjonowała – cieszy się Augustyniak-Dobosz. – Ludzie dalej będą się pobierać, robić chrzciny czy komunie. Nikt nie chce tego robić u siebie w domu czy na podwórku. To jest ogromnie stresujące i wykańczające. Całe społeczeństwo potrzebuje gastronomii, czyli nas, żebyśmy przetrwali – dodaje.
To również jeden z powodów protestów restauratorów w całej Polsce. – Chcemy i musimy działać. Już byliśmy raz zamknięci, byliśmy wszyscy przestraszeni, ale teraz ludzie nauczyli się zasad dezynfekcji, używania maseczek i odpowiednio się zachowywać w reżimie sanitarnym. Dajmy dorosłym ludziom samym o sobie decydować. Nie można niszczyć całej gospodarki ze względu na to, że państwo sobie nie radzi. Jesteśmy w irracjonalnej sytuacji – zauważają.
Fot. Dominika Polonis