Bartosz Sadowski od 6 lat prowadzi restaurację „Od Kuchni”. Jest zarówno jej właścicielem, jak i szefem kuchni. Do mieszkańców Lublina wychodzi z niecodzienną propozycją gotowania w domu klienta. Kucharz nie tylko ugotuje, ale i zrobi zakupy oraz posprząta. – Nie chciałem siedzieć i płakać, by utrzymać firmę, więc postanowiłem wyjść do ludzi i robić to w domu – przyznaje.

Pomysł gotowania w domu powstał z powodu na przedłużającą się pandemię. – Praktycznie od roku czasu jesteśmy zamknięci. Mieliśmy przerwę kilkumiesięczną, więc pracowaliśmy w obostrzeniach. W restauracjach najbardziej przestrzega się obostrzeń, bo oprócz kuchni, która jest dezynfekowana i w której się przygotowuje potrawy, wszystkie talerze, szklanki są wyparzane i polerowane. Goście też jak wchodzą to dezynfekują ręce – zaznacza Bartosz Sadowski, właściciel i szef kuchni.

Mieszkańcy bardzo zainteresowali się niecodzienną ofertą restauracji. – Rozdzwoniły się telefony. Ludzie pytali między innymi o to, jaki to jest koszt. Do każdego podchodzę indywidualnie. Ważne jest to ile czasu będę spędzać w domu, na ile osób jest impreza, czy przyjeżdżam z obsługą i całym sprzętem, co będą goście jeść – wyjaśnia.

Kucharza można zaprosić między innymi na okolicznościową kolację. – Miałem na przykład zrobić kolację dla dwóch osób. Mąż zorganizował ją dla żony na dzień kobiet. W tym wszystkim chodzi o to, by restaurację przenieść do domu. Jak goście nie mogą przyjść do mnie, to ja idę do nich – podkreśla pan Bartosz.

Goście nie muszą się o nic martwić. – Telefonicznie ustalamy menu. Później podaje mniej więcej kwotę, która wychodzi do zapłacenia. Wszystko od zakupów po zrobienie, podanie i sprzątnięcie jest na mojej głowie. Tak jak w prawdziwej restauracji – tłumaczy. – Skontaktować się można telefonicznie, mailowo lub przychodząc bezpośrednio do restauracji, żeby ustalić szczegóły. Często też podpowiadam gościom dania, bo większość z nich nawet jak przychodzi do restauracji to otwiera kartę i nie wie co chce zjeść – stwierdza.

W czasach pandemii mieszkańcy najchętniej jedzą domowe jedzenie. – Kotlety schabowe, mielone, gołąbki, pulpety. Jedzą też barszcz ukraiński, grochówkę, ogórkową i rosół. Trochę przestawiliśmy się też na takie szybkie dania lunchowe ze względu na to, że przygotowujemy je dla ludzi, którzy pracują w okolicy i też dlatego, że nasze dania nie nadają się do pudełka. Steka nie zrobię do pudełka, bo jakby ktoś miał go zamówić i zjeść po dowozie to byłby on już gumowy – przyznaje restaurator.

Z oferty restauracji można skorzystać również podczas organizacji komunii czy skromnych przyjęć weselnych. – Mamy nadzieję, że na majówkę już nas otworzą, bo tak się po cichu mówi. Czekamy na to, bo dzięki temu byśmy się trochę odbili od tego głębokiego dna, na którym się znajdujemy. Gdyby była jednak taka sytuacja, że jesteśmy zamknięci to wtedy przenosimy imprezę do domu. Cały maj mamy obecnie zarezerwowany. To jest jedyne wyjście, aby utrzymać firmę, dom i rodzinę – tłumaczy.

Restauracja wychodzi również z propozycją wspólnego grillowania. – Zaczynaliśmy od znajomych, bo jeździliśmy i robiliśmy grille na 20 czy 30 osób w tym letnim sezonie. Mamy wtedy w ofercie steki, szaszłyki, ziemniaki pieczone. Myślę, że po komuniach zaczniemy grillować – podsumowuje Bartosz Sadowski.

Fot. Materiały Bartosza Sadowskiego

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments