Aktywiści wystąpili z listem do prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka, by rozpocząć starania Lublina o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2029. I choć do jego finału jest jeszcze 8 lat już dziś są przekonani o zwycięstwie w kolejnej edycji konkursu.
– Mamy większą świadomość, odpowiedni kapitał społeczny, wiedzę i infrastrukturę niż dekadę temu. Ponadto idea startu Lublina w konkursie wpisuje się w sens Europejskiej Stolicy Młodzieży 2023 i może wzmocnić elementy strategii Lublina 2030 – piszą w liście lubelscy aktywiści.
Aktywiści uważają, że w ostatnim roku ze względu na pandemię ucierpiała nie tylko gospodarka, ale i kultura. – Znaczne ograniczenia w uczestnictwach w wydarzeniach kulturalnych wywołały nie tylko skutki ekonomiczne, ale i psychologiczne, które dotknęły znacznych ludzi – uważają.
Lublin starał się o tytuł ESK 2016. Mimo przegranej o włos, mieszkańcy zyskali wiele, bo całe pokolenie osób zaangażowanych w proces konkursu, niejednokrotnie stawiających swoje pierwsze kroki w sektorze kultury, obecnie stanowi silne środowisko profesjonalistów posiadających ogromne doświadczenie zarówno w skali lokalnej, jak i na arenie międzynarodowej.
Dlatego też dziś aktywiści proponują do założeń kandydatury Lublina na Europejską Stolicę Kultury 2029 wpisać kryteria i wartości wynikające z tych doświadczeń, a bez których trudno jest myśleć o przyszłości kultury w Lublinie. Są to między innymi niezależność światopoglądową i polityczną instytucji kultury oraz wolność twórczej wypowiedzi artystów, priorytetowe traktowanie jakości zarządzania zasobami ludzkimi i rozwoju kadr kultury w instytucjach, organizacjach i przedsiębiorstwach działających w sferze kultury, a także rzetelną promocję, zarówno wśród mieszkańców jak też na poziomie regionalnym i krajowym, wszelkich przejawów i różnorodności kultury rozumianej jako droga rozwoju oraz zwiększania uczestnictwa i zaangażowania lublinian w życie miasta.
Aktywiści uważają również, że start naszego miasta w konkursie na ESK 2029 przełomowym wydarzeniem dla rozwoju Lublina.
Fot. Joanna Jarosz/ Archiwum