Zakład Radioterapii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie dysponuje nowoczesnym akceleratorem Mobetron przeznaczonym do radioterapii śródoperacyjnej. W środę (8 czerwca) została przeprowadzona pierwsza w tym ośrodku operacja u pacjenta z rakiem trzustki.
– Chory był nam znany od listopada. Stwierdziliśmy u niego zaawansowanego raka trzustki. Pierwotnie nie można było wykonać operacji z powodu znacznego zaawansowania choroby. Zespół kliniki dokonał analizy i zaproponował choremu leczenie polegające najpierw na kilkumiesięcznej chemioterapii. Następnie chory był hospitalizowany i otrzymywał radioterapię w połączeniu z chemioterapią – mówi lek. n. med. Wojciech Polkowski, kierownik Kliniki Chirurgii Onkologicznej i katedry onkologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Potem ponownie oceniliśmy stopień zaawansowania choroby i stwierdziliśmy pewnego stopnia regresję, która umożliwiła dzisiejszą operację. Zabieg bez zastosowania radioterapii śródoperacyjnej byłby niemożliwy do wykonania albo nieradykalny. Takich operacji bez tego nie wolno wykonywać. Ze względu na to, że mogliśmy zastosować w polu operacyjnym dodatkową dawkę promieniowania mogliśmy zrobić operację – dodaje.
Operacja odbyła się pod okiem światowej klasy specjalisty – prof. Falka Roedera z Uniwersytetu w Salzburgu, współtwórcy zaleceń Europejskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej (ESTRO) dotyczących stosowania radioterapii śródoperacyjnej. Zespół SPSK nr 1 przygotowywał się od kilku miesięcy do tego zabiegu podczas spotkań online z prof. Roederem.
– Z punktu widzenia onkologicznego taka operacja jest dużo bardziej skuteczna. Miejscowe leczenie jakim jest chirurgia i radioterapia, są dwiema konkurencyjnymi metodami leczenia miejscowego, ale jak po dzisiejszej operacji widać również uzupełniają się. To uzupełnienie może przynieść bardzo dobre efekty. Radioterapię podaliśmy po wykonaniu operacji – dodaje lek. n. med. Wojciech Polkowski.
Operacja polegała na wycięciu trzustki z guzem oraz dodatkowo zastosowaniu IOERT dla podwyższenia dawki (tzw. „boost”) napromieniania. – Pierwsza faza operacji to standardowe leczenie chirurgiczne takie, jakbyśmy wykonali gdyby można było to zrobić. Druga faza, czyli przed wybudzeniem chorego, to jest napromienianie chorego. Wydłuża nam to czas operacji o kilkadziesiąt minut, ale sam akt napromieniowania trwa tylko trzy minuty – zaznacza lekarz.
Pomimo nieustającego rozwoju metod leczenia onkologicznego, rak trzustki pozostaje ogromnym wyzwaniem terapeutycznym. – Radioterapia była tutaj elementem leczenia skojarzonego, ponieważ nasz pacjent najpierw przeszedł chemioterapię, później radio i chemioterapię, gdy wykazano regresję, a następnie do operacji. Taki zabieg nie byłby możliwy ze względu na wrażliwe organy wewnętrzne np. dwunastnicę. Podczas zabiegu te wszystkie organy są odsuwane od promieniowania, a my widzimy dokładnie co jest napromieniowywane – wyjaśnia dr n. med. Aleksandra Kozłowska z Zakładu Radioterapii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. – Dawka kierowana jest dokładnie tam, gdzie powinna być dana. Minimalizuje to między innymi toksyczność tego leczenia, a także prowadzi do większej kontroli podczas zabiegu. Z naszego doświadczenia wynika, że taka operacja zmniejsza ryzyko wznowienia się choroby i zwiększa ryzyko przeżycia pacjenta – dodaje.
Fot. Dominika Polonis/Iwona Burdzanowska