Nie spodziewajmy się, że Rosjanie będą dokonywać inwazji na Polskę – uspokaja dr Jakub Olchowski z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i Instytutu Europy Środkowej w Lublinie. Z ekspertem rozmawialiśmy o trudnej sytuacji za naszą wschodnią granicą, a także o tym, jakie może mieć ona konsekwencje dla Polski.
Na Ukrainie sytuacja jest napięta. Wywiad amerykański ujawnił, że możliwy atak może nastąpić w tym tygodniu. Jak bardzo jest to prawdopodobne?
– Do tych informacji wywiadu amerykańskiego i mediów amerykańskich trzeba podchodzić z pewną rezerwą. Najprawdopodobniej jest to element gry, którą Amerykanie prowadzą z Rosją. Rosja prowadzi swoją grę, Zachód swoją, a Amerykanie swoją. Przetoczyła się przez media fala informacji, że 16 lutego w nocy dokona się inwazja rosyjska, a nic takiego się nie stało. Nie popadajmy w panikę, zwłaszcza że sami Ukraińcy wcale w panikę nie wpadają. Życie na Ukrainie toczy się dość spokojnie.
Wiele osób myśląc o wojnie widzi jadące po ulicach czołgi, wojsko z karabinami i bombardowania. Eksperci twierdzą jednak, że to wcale nie musi tak wyglądać. Jeśli wybuchnie konflikt, przybierze on inną formę?
– Nie obawiajmy się, że w w Polsce rosyjskie czołgi będą jeździły po ulicach – oczywiście tak nie będzie. Nie jest w żadnym interesie Rosji, żeby dokonywać inwazji zbrojnej na Polskę. W przypadku Ukrainy też zapewne tak nie będzie. Dokonanie takiej inwazji, zajęcie kraju, czy chociażby części kraju przez wojska rosyjskie byłoby wykonalne, ale bardzo kosztowne pod każdym względem. Ale co dalej? Rosjanie mieliby okupować Ukrainę? To jest zupełnie nieracjonalne, więc taki atak, jak nam kojarzy się z II wojną światową i 1939 rokiem jest bardzo mało prawdopodobny. Znacznie bardziej prawdopodobne, jeśli w ogóle dojdzie do jakiejś formy agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę, są ataki rakietowe, lotnicze, punktowe na wybrane obiekty infrastruktury -i to jest możliwe. Możliwe są również różnego rodzaju prowokacje na terenie Donbasu. Takie, które dałyby pretekst prezydentowi Putinowi do ogłoszenia światu, że musimy zareagować, bo przecież zostaliśmy zaatakowani, została zaatakowana ludność rosyjskojęzyczna. A najbardziej prawdopodobne jest to, że cały czas prowadzone działania hybrydowe, czyli szarpanie Ukrainy, destabilizowanie Ukrainy poprzez wywieranie wpływu energetycznego, politycznego, ekonomicznego. To jest najbardziej prawdopodobne.
Tą destabilizację Ukrainy możemy określić, jako rzeczywisty cel Rosji?
– Tak, oczywiście. Tylko to nie jest plan, który dotyczy wyłącznie Ukrainy, bo jest ona tylko jednym z elementów szerszej gry, którą prowadzi Rosja. Oczywiście Ukraina jest bardzo ważnym elementem tej gry, bo to jest też element pewnych ambicji personalnych Władimira Putina. Generalnie to jest tylko jeden z kilku elementów szerszej układanki, a ta układanka dotyczy ogólnie porządku międzynarodowego, architektury bezpieczeństwa międzynarodowego. Rosja chce być mocarstwem i tak też chce być traktowana.
Jeżeli Rosja przywłaszczyłaby sobie Ukrainę, stałaby się tym mocarstwem, o wiele silniejszym?
– Tak, ale Rosja nie „zdobędzie” Ukrainy, tzn. nie przyłączy jej do Rosji. Rosji chodzi o to, aby podporządkować sobie Ukrainę, a nie o to, żeby ją zniszczyć i żeby zniknęła ona z mapy. Rosja chce, aby była ona, tak jak w tej chwili Białoruś, podporządkowana Rosji i żeby były tam wyłączne wpływy rosyjskie, a nie żadne inne. Ukraina zgodnie z logiką myślenia Kremla należy do rosyjskiej strefy wpływów i tak ma zostać.
Anne Applebaum twierdzi, że wysiłki dyplomatyczne Zachodu wobec Rosji wciąż zawodzą. Czy Zachód powinien zmienić taktykę postępowania z Rosją? Nie powinien chyba patrzeć na Rosję według swoich wartości, a stawiać twarde warunki.
– Błędem Zachodu, jeśli chodzi o rozmawianie z Rosją, od wielu lat, jeśli nie stuleci, jest to, że Zachód nie rozumie tego, iż Rosja jest inna. Dyplomaci i politycy zachodni nie mogą rozmawiać z rosyjskimi tak, jak rozmawiają między sobą, gdzie wiadomo, że są pewne zasady i zwyczaje, których trzeba przestrzegać, jest prawo międzynarodowe. Rosja jest inna i już nawet przestała udawać, że ją to cokolwiek obchodzi. Rosja nie zamierza też przestrzegać jakichkolwiek praw i zwyczajów, które postrzega jako obce sobie, bo zachodnie, więc Anne Applebaum w zasadzie ma rację. Dopóki będziemy z nimi grzecznie rozmawiać to będą odbierać to jako oznakę słabości.
Jak sytuacja za naszą wschodnią granicą może odbić się na Polsce?
– To już się odbija, nie od dzisiaj i nie od wczoraj. Nie spodziewajmy się rzecz jasna, że Rosjanie będą dokonywać inwazji na Polskę. Możemy się jednak spodziewać kontynuacji różnych działań, np. tego rodzaju wydarzeń, jakie miały miejsce i mają nadal, choć w bardziej ograniczonym stopniu, na granicy polsko-białoruskiej. Celem takich działań jest destabilizowanie Polski, wpływanie na podziały, konfliktowanie społeczeństwa, rozgrywanie napięć w społeczeństwie i w szerszym wymiarze nacisk na Zachód, którego Polska jest częścią. Niewykluczone, że jeśli dojdzie do rosyjskiej agresji na Ukrainę, mogą pojawić się różne problemy na granicy polsko-ukraińskiej, ale oczywiście nie takie jak na granicy polsko-białoruskiej.
Fot. Instytut Europy Środkowej