W pobliżu Wieży Trynitarskiej leży złowieszczo wyglądający kamień katowski.
Wiąże się z nim jedna z lubelskich legend, według której służył on jako podpora pnia katowskiego do czasu, gdy ścięto głowę niewinnie skazanego. Topór rozłupał wtedy pieniek i uderzył w opokę, pozostawiając wyszczerbiony ślad. Po tym zdarzeniu głaz przetoczono na plac przy ul. Rybnej.
Jego obecność zaczęła jednak przynosić okolicznym mieszkańcom pecha. Kiedyś przechodząca tamtędy kobieta potknęła się i wylała zupę, którą niosła dla męża. Psy, które wylizały danie, padły martwe. Wtedy też zauważono, że każdy, kto kamienia dotknął, chorował lub opuszczało go szczęście.
Kamień umieszczono nawet w kruchcie budowanego kościoła, ale z dziwnych przyczyn budowy nie ukończono. Później wiele razy zmieniał miejsce. Również w niewyjaśnionych okolicznościach przesunięto go na róg ulicy Jezuickiej i Teodora Gruella, gdzie można go oglądać do dziś.