Od grudnia 2020 roku Szpital Tymczasowy w Targach Lublin przyjął około tysiąca pacjentów, z czego połowa trafiła do niego podczas czwartej fali. Zmarło w nim 66 osób. Najmłodszy pacjent, który wymagał hospitalizacji miał zaledwie 18 lat. Najstarszy – 94.
– Od powstania Szpitala Tymczasowego w drugiej połowie grudnia 2020 roku łącznie było tu ok. 1000 hospitalizacji. Ponad połowa z nich miała miejsce podczas tzw. 4. fali zachorowań, od końca września 2021 do początku stycznia 2022 – informuje Anna Guzowska, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.
Szczyt hospitalizacji przypadał w listopadzie 2021 roku. Wtedy w halach Targów Lublin przebywało jednorazowo ponad 130 pacjentów. – Ich liczba stopniowo zmniejszała się od połowy grudnia. Najmłodszy pacjent miał 18 lat, najstarszy 94. W Szpitalu Tymczasowym zmarło 66 pacjentów – dodaje Guzowska.
I choć dopiero skończyła się czwarta fala, już widać, że piąta przybiera na sile. Powód? Między innymi nowy wariant COVID-19. Omikron. – Od środy (19 stycznia) zaczęły wzrastać zachorowania. Na razie nie przełożyło się to na hospitalizacje pacjentów, ale jesteśmy przygotowani na każdą możliwość – mówi Aneta Kliszcz, koordynator opieki pielęgniarskiej w Szpitalu Tymczasowym w Lublinie, która opiekuje się w tym miejscu pacjentami od początku istnienia tej placówki.
Pielęgniarki tu pracujące nie ukrywają, że trudnych momentów nie brakuje. – Razem z koleżanką jesteśmy tu od początku. Dla mnie zawsze najtrudniejsza jest śmierć pacjenta, szczególnie gdy umierają ludzie młodzi. Ciężkim momentem było też to, jak w zaledwie w przeciągu kilku godzin zmarło małżeństwo – wspomina Aneta Kliszcz. – To byli ludzie, którzy ledwo ukończyli 70. rok życia. Mąż, który został zabrany na oddział respiratorowy nawet nie miał świadomość, że pogorszył się też stan jego żony. W odstępie kilku godzin, jednego dnia, zmarli oboje.
Nie wierzą w COVID
Do Szpitala Tymczasowego trafiają głównie pacjenci niezaszczepieni. – W przeważającej większości są to osoby niezaszczepione. Kiedyś była taka sytuacja, że policzyłyśmy pacjentów. Było wtedy hospitalizowanych 130 pacjentów, a wśród nich zaszczepionych było 18. Niektórzy żałują swojej decyzji i mówią, że pierwsze co zrobią po wyjściu ze szpitala, w momencie gdy będą już mogli to się zaszczepią. Niektórzy jednak w dalszym ciągu są przekonani, że szczepienie nie uchroni ich przed chorobą – stwierdza pielęgniarka.
Podejścia pacjentów są bardzo różne. – Koleżanka powiedziała mi, że z astmą źle się przechodzi szczepienie, dlatego ja się nie zaszczepiłam. Mój stan był jednak bardzo ciężki – przyznaje kilkudziesięcioletnia pacjentka, która nie zdecydowała się na szczepienie, a która obecnie przebywa w Szpitalu Tymczasowym.
Są też tacy, którzy w COVID-19 nie wierzą. – Gdy go przechodzą to nadal mówią, że to grypa, powikłania pogrypowe albo zapalenie płuc. Boję się, że może dojść do czegoś takiego u nas, jak w krajach zachodnich, że będą zakażenia po setki tysięcy. Nie będziemy wtedy w stanie pomóc wszystkim, którzy zachorują, nawet jeśli bardzo byśmy tego chcieli – dodaje pielęgniarka.
Niestety, w niektórych przypadkach nawet mimo szczepienia jest potrzeba hospitalizacja. – Byłam zaszczepiona Johnsonem. Zakaziłam się chodząc na rehabilitację – przyznaje ponad 50-letnia pacjentka Szpitala Tymczasowego. I bardzo chwali opiekę medyczną w tym miejscu. – Jest na najwyższym poziomie – podkreśla.
Sytuacja epidemiczna
Sytuacja w Targach Lublin zaczęła poprawiać się dopiero w połowie grudnia. Wtedy nastąpił spadek liczby hospitalizowanych pacjentów. Obecnie w szpitalu przebywa siedem osób (stan na 20 stycznia, godz. 16:30). Jedna osoba korzysta z tlenoterapii. Ich stan jest stabilny.
W piątek (21 stycznia) resort zdrowia poinformował o 36 665 nowych zakażeniach, z czego 1390 to wariant omikron.
Fot. Dominika Polonis
1Zobacz galerię zdjęć