Starałem się robić wszystko, aby w książce nie było fikcji – przyznaje Max Czornyj, lubelski pisarz, który pod koniec stycznia oddał w ręce swoich fanów najnowszy kryminał „Kat z Płaszowa”. W książce przybliżył on między innymi postać Amona Götha, komendanta obozu w Płaszowie.

Kat z Płaszowa” to kolejna pana książka. Przybliżył pan w niej między innymi działania zbrodniarzy wojennych.

– Zgadza się, do tego w bodaj najgorszym, najbardziej makabrycznym wydaniu prawdziwego sadysty. Człowieka mogącego służyć za podręcznikowy przykład psychopaty.

W książce opisuje pan postać Amona Götha, komendanta obozu w Płaszowie. Opierał się pan na prawdziwych elementach życiorysu?

– Starałem się robić wszystko, by w książce nie było fikcji. Jeżeli nie byłem pewny jakichś źródeł, wyrzucałem je. Co istotne, zweryfikowałem wiele przekłamań funkcjonujących w świadomości społecznej. Na przykład w słynnej scenie z “Listy Schindlera” Göth strzela do więźniów obozu z balkonu swojej willi. Było to technicznie niewykonalne. Balkon od obozu oddzielało wzniesienie, jednak możliwe było strzelanie do ludzi ciągnących po nim wagoniki z materiałem z pobliskiego kamieniołomu. To jednak tylko tło. Główne wyzwanie stanowiło spojrzenie na świat oczami Götha. Narracja pierwszoosobowa ponoć przyprawia o dreszcze.

Ciężko było zebrać materiał historyczny do książki?

– Procesy norymberskie, krakowskie, lubelskie są dobrze udokumentowane. Do tego istnieje wiele relacji świadków, ofiar, a nawet ich rodzin. Są również pamiętniki członków rodziny Götha. Materiałów nie brakuje.

Sadystyczne metody i działalność komendanta w pewnym momencie przykuła nawet uwagę jego przełożonych z SS. Göth nie tylko wydawał rozkazy, ale również sam, osobiście, pozbawił życia kilkadziesiąt osób.

– Według niektórych kalkulacji nawet kilkuset… Jego psy rozszarpały kilkadziesiąt kolejnych. To wszystko zostało dość szczegółowo opisane w książce.

W okresie zarządzania przez kata z Płaszowa szacuje się, że przez obóz przewinęło się około 50 tysięcy Żydów, wśród których Göth dorobił się przydomku „Śmierć w kapeluszu”.

– Przydomków miał całe mnóstwo, ale owa „Śmierć w kapeluszu” wzięła się od tego, że kilkukrotnie strzelał do więźniów ubrany w kapelusz tyrolski, białe rękawiczki oraz jedwabny szal. Ot kolejne szaleństwo. W kontekście jego wyczynów nawet wcale nie zaskakujące.

Jakie wygląda to życie w obozie w książce? Które elementy z obozowego życia w niej znajdziemy?

– Pamiętajmy, że książka opisuje całe życie Götha. To on jest jej bohaterem, narratorem i źródłem. Dlatego w “Kacie z Płaszowa” znajdziemy nie tylko Płaszów, ale i Lublin, gdzie Göth działał pod rozkazami osławionego Globocnika i likwidował getto, znajdziemy Kraków, Wiedeń i wreszcie cały szereg obozów śmierci. Jednak sednem jest zapis spostrzeżeń zdegenerowanego, wypaczonego umysłu. Usiłowałem w niego wniknąć i przekazać odbiorcom zapis wynaturzonych scen. Pierwsze komentarze wskazują, że udało się to w stu procentach. Czytelnicy są przerażeni. I dobrze. Prawda przeraża bardziej od najmakabryczniejszych horrorów.

Fot. Materiały prywatne autora

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments