Uśmiech, optymizm, poczucie humoru to temat ponadczasowy – zaznacza Szczepan Sadurski, pochodzący z Lublina ilustrator, rysownik satyryczny, karykaturzysta i dziennikarz. W rozmowie opowiedział nam o swojej pracy i Partii Dobrego Humoru.
Pochodzi Pan z Lublina. Co skłoniło Pana do wyjazdu?
– To długa i stara historia, bo w Lublinie na stałe nie mieszkam już ćwierć wieku. Ale dosyć często odwiedzam miasto, z uwagi na sprawy rodzinne. Po pierwsze były inne czasy. Wtedy nie wystarczyło mieć pieniądze, żeby kupić mieszkanie w Lublinie. Z Warszawą od zawsze wiele mnie łączyło. Drukowałem rysunki w ogólnopolskich czasopismach, a ich redakcje były właśnie w Warszawie. Wydawałem książki i czasopisma humorystyczne (w tym kultowy obecnie “Dobry Humor”) i często musiałem jeździć do stolicy, aby coś załatwić. Koleżanka z warszawskiej redakcji powiedziała, że kupuje w Warszawie mieszkanie i jeśli mam ochotę… Tydzień później pojechałem, zobaczyłem i wpłaciłem zaliczkę. W Lublinie nie widziałem wtedy szans na dalszy rozwój artystyczny, od życia chciałem czegoś więcej.
Lublin uchodzi za Miasto Inspiracji. Pana nie inspiruje?
– Ćwierć wieku to sporo czasu. Przyjeżdżam do Lublina i widzę, że wiele się zmieniło na korzyść. Zawsze chwalę się rodzinnym Lublinem, ale chyba zostałem tu zapomniany, bo nie dostaję propozycji. Tu skończyłem liceum plastyczne, miałem wystawy, drukowałem mnóstwo rysunków w Kurierze Lubelskim i innych lubelskich tytułach, prowadziłem audycję w Radiu Lublin. Wnioskuję, że aby w Lublinie coś ciekawego teraz zrobić, trzeba na co dzień tu mieszkać.
Stoi Pan na czele Partii Dobrego Humoru. Głównym celem partii jest rozweselanie innych. Obecnie ludzie potrzebują pocieszenia i humorystycznego wsparcia?
– Uśmiech, optymizm, poczucie humoru – to temat ponadczasowy. One pomagają w życiu codziennym i karierze zawodowej, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Uśmiech jest też kosmopolityczny i zrozumiały pod każdą szerokością geograficzną. Chwilami mam wrażenie, że o Partii Dobrego Humoru (angielska nazwa: Good Humor Party) więcej mówi się i pisze za granicą niż w Polsce. W PDH są znani polscy satyrycy, aktorzy, dziennikarze. Jest też wielu satyryków całego świata.
Politycy próbują konkurować z Partią Dobrego Humoru?
– Odkąd PDH powstała równo 20 lat temu, polscy politycy próbują nas prześcignąć w sprawach, które są domeną Partii Dobrego Humoru, ale wciąż im się to nie udaje. Między wesołością a śmiesznością jest cienka granica.
Czy obecnie ludzie mają poczucie humoru?
– Zawsze mieli i zawsze nie mieli. To zależy od charakteru człowieka, pochodzenia, genów, inteligencji. Coś się ma lub nie. Na to pytanie wiele razy odpowiadałem dziennikarzom i wciąż ten temat nie jest wyjaśniony. I nigdy nie będzie.
Ostatni czas (pandemii) jest trudny dla nas wszystkich, dlatego tym bardziej człowiek potrzebuje satyry, „czarnego humoru”. Co najbardziej lubi Pan rysować w ostatnim czasie?
– Jako rysownik satyryczny od półtora roku na stałe współpracuję z ogólnopolskim dziennikiem Trybuna. Powstają rysunki polityczne, satyryczne, społeczne. Bliskie temu, czym żyje przeciętny Polak. Ostatnio powstaje sporo rysunków na temat koronawirusa, szczepień. Polacy zdali sobie sprawę, że nie można uciec od polityki i wiele od niej zależy. Nawet znane kabarety, które kiedyś odżegnywały się od tematów politycznych, teraz często je podejmują.
Z czego wzięła się Pana pasja do rysowania karykatur? Ile karykatur narysował Pan w życiu?
– Narysowałem kilkadziesiąt tysięcy karykatur portretowych, głównie w ostatniej dekadzie. Więcej niż mieszkańców mają Puławy. Karykatury portretowe rysowałem jeszcze w Lublinie, ale wtedy jeszcze sporadycznie.
Mówi się, że jest Pan jednym z najszybszych karykaturzystów świata. Z czego to się wzięło?
– W 2012 r. miałem cykl wystaw w Nowym Jorku i na wschodnim wybrzeżu. Prawie wszyscy chcieli mieć karykaturę, to rysowałem. Tamtejsza prasa pisała, że jestem jednym z najszybszych karykaturzystów świata. Ale wtedy nie rysowałem tak szybko jak teraz! Potem były kolejne zaproszenia: Australia, wystawy w Europie, znów Nowy Jork. Ale najwięcej karykatur rysuję w Polsce. Różnego rodzaju firmowe eventy, konferencje, targi, także wesela. Zanim pojawił się koronawirus, miałem rezerwacje terminów nawet na 2 lata przed planowanymi imprezami.
Karykatury, które Pan rysuje odzwierciedlają to, jak spostrzega Pan, albo większość społeczeństwa, daną osobę?
– To temat dla psychologów. Jestem zawodowcem, więc rysuję najlepiej jak potrafię i nie mam czasu myśleć o wielu sprawach. Gdybym dużo myślał zamiast rysować, nie byłbym taki szybki.
Jako nastolatek rysował Pan między innymi generała Jaruzelskiego. Jeden z antysocjalistycznych rysunków znalazł się również na jego biurku. Nie bał się Pan poruszać takich tematów? W tamtych czasach mogło mieć to różne konsekwencje.
– Byłem młody, więc nie zdawałem sobie sprawy z ewentualnych konsekwencji. Satyra, to poważny oręż i coraz więcej speców np. od marketingu politycznego zdaje sobie z tego sprawę. Niektórzy pytają, czy w obecnych czasach nie boję się tworzyć ostrej satyry politycznej. Odpowiadam: Skoro wtedy się nie bałem, to teraz miałbym się czegoś bać? Moje rysunki ze stanu wojennego można aktualnie oglądać na ekspozycji stałej, w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Ale nie ma tam rysunku, który wywołał polityczną burzę w Lublinie, zakończoną na biurku Jaruzelskiego.
Co obecnie może stanowić świetny temat na satyrę?
– Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, ciut inteligencji, żeby oryginalnie pokojarzyć to wszystko, plus doświadczenie. Satyra to komentarz rzeczywistości, w której żyjemy. Dlatego każda osoba, która ma wspomniane wyżej przymioty, wie jakie tematy warto poruszać.
Satyra może jeszcze dzisiaj konkurować z polityką?
– Partia Dobrego Humoru powstała, bo miałem nadzieję że uśmiech może zmienić świat na lepszy. Może miałem pecha, ale nie znalazłem wystarczającej ilości osób, które podobnie myślą. Wciąż uważam, że z uśmiechem życie jest piękniejsze i przyjemniejsze. Moje dotychczasowe życie prywatne i zawodowe pokazuje, że można dawać radość innym i cieszyć się z tego. Mało kto widzi wokół siebie tyle uśmiechniętych twarzy, co ja.
Fot. Materiały artysty