Jest wszechstronna, utalentowana i niezwykle aktywna. Tancerka, choreografka i naukowiec. Paulina Zarębska postanowiła, że nie zrezygnuje z żadnej pasji i teraz odnosi sukcesy w wielu dziedzinach.
Od czego wszystko się zaczęło?
PZ: Taniec towarzyszy mi od najmłodszych lat. Dużą część mojego życia stanowiło uczestnictwo w turniejach oraz różnego rodzaju mistrzostwach wraz z formacją taneczną UDS. Byłam wtedy jedną z dwudziestu czterech osób, które tworzyły jedno taneczne ciało. Pojawienie się mojego artystycznego „ja”, a co za tym idzie – budowanie swojej marki osobistej zaczęło się, gdy w wieku 16 lat rozpoczęłam pracę jako instruktor i choreograf w Studiu Tańca UDS. Podczas mojej długiej przygody z tą szkołą tańca, która trwa do dziś, miałam szansę tworzyć choreografie do największych show telewizyjnych w Polsce oraz brać udział w międzynarodowych projektach. Wraz z kreowaniem kolejnych choreografii zaczęłam budować swoją artystyczną tożsamość.
Czym ona się wyróżnia?
PZ: Przede wszystkim nigdy nie aspirowałam do bycia solistką. Jednak moja ogromna wewnętrzna chęć tworzenia sprawiła, że zaczęłam być postrzegana jako artystka z indywidualnym stylem. Jako tancerka i choreograf wyłoniłam się dzięki wielu osobom, które mi zaufały i dały szansę samodzielnego tworzenia. Jedną z tych osób była Anna Łukasiak, założycielka Studia Tańca UDS. Moja przygoda jest nietypowa, ponieważ jestem również badaczką tańca – staram się łączyć świat naukowy z tym artystycznym.
Choreografka, modelka, naukowiec. Jak udało się pani połączyć te dziedziny i odnieść w nich sukces?
PZ: Taniec zawsze był nieodłącznym elementem mojego życia. W trakcie interdyscyplinarnych studiów kognitywistycznych uświadomiłam sobie, że mogę połączyć go z nauką. Na początku wszyscy mówili, że to zbyt szalony pomysł, jednak dzięki ogromnemu wsparciu mojego promotora prof. dr hab. Marka Hetmańskiego, który od początku wierzył w potencjał tego pomysłu, realizuję go do dziś. Choreografia, modeling, czy nauka, tak naprawdę w moim życiu płaszczyzny te się przenikają i wzajemnie uzupełniają.
W jaki sposób?
PZ: Wykorzystując wiedzę związaną z moim wykształceniem, w naturalny sposób wypracowałam metody pracy z tancerzami wspomagające ich mechanizmy pamięciowe oraz wyobrażeniowe w trakcie nauki tańca. Wiedza na temat psychologii rozwojowej pomogła mi stworzyć autorski program pracy z dziećmi, aby przy okazji nauki tańca, mogły rozwijać swoje zdolności poznawcze. Wieloletnia praktyka tańca jest niewątpliwie atutem w pracy z ciałem na planie zdjęciowym, natomiast doświadczenie pracy w formacji tanecznej przekłada się na współpracę przy dużych projektach badawczych. Wszystkie te dziedziny wymagają dużo poświęconego czasu, aby efektywnie rozwijać się w każdej z nich. Jednak wiele lat intensywnej pracy nauczyło mnie dobrej dyscypliny i organizacji, aby móc realizować się w każdej z osobna.
Która z tych dziedzin interesuje panią najbardziej?
PZ: To trudne pytanie, bo taniec jest moją życiową pasją, a nauka zajmuje obecnie sporą część mojego życia. Dużą radość sprawia mi łączenie tych dwóch dziedzin – mam wtedy poczucie, że robię coś nowatorskiego, co przyczynić się może zarówno dla nauki, ale i tańca. Jednak, gdybym miała wybierać – moje serce pozostałoby na scenie…
Jakie są pani choreografie?
PZ: W choreografii nie lubię schematów oraz ram. Uważam, że takie podejście do tańca zabija piękno jego spontaniczności oraz nieregularności. Łączę różne style, często kontrastując je w nieoczywisty sposób. Impulsem do tworzenia moich choreografii są emocje, a moim celem jest wzbudzenie ich również u odbiorcy. W moich choreografiach bardzo ważną rolę odgrywa także muzyka, która ma niejako stapiać się z ruchem i tworzyć spójną całość. Choreografia musi wywoływać jakieś wrażenie, estetyczne czy emocjonalne. Zawsze ujawnia jakiś element znaczący, który ma pobudzać wyobraźnię odbiorcy.
Autorski spektakl „iSelf”. O czym jest? Co chciała pani nim przekazać?
PZ: „iSelf” to opowieść o dzisiejszej zdigitalizowanej codzienności, gdzie social media wysuwają się na pierwszy plan i są niejako soczewką do postrzegania otaczającego nas świata. Nasza codzienność to świat kultury obrazkowej. Rozwój social mediów spowodował, że coraz częściej nasze mózgi pomijają zwerbalizowane informacje, a skupiają swą uwagę jedynie na obrazach. W dobie nowych technologii, które nazywam „iRzeczami”, obrazy udostępniane w sieci nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość, często nawet ją wypaczając. Tworząc spektakl, chciałam pokazać, jak wpływa to na poczucie własnego „ja”. „iSelf” wyśmiewa nieco współczesnych internetowych bohaterów, ukazuje płytkość świata internetu, ale też pokazuje pozytywne strony rozwoju technologii. Celem stworzenia spektaklu było zmuszenie widza do refleksji i zastanowienie się nad własnym „ja” rzeczywistym oraz „ja” cyfrowym.
Kto panią inspiruje?
PZ: Moją wielką inspiracją jest Wayne McGregor, brytyjski choreograf, który wyróżnia się interdyscyplinarnym podejściem do tworzenia choreografii łącząc dziedzinę tańca, filmu, muzyki, sztuk wizualnych, a także technologii i nauki. W kreowaniu choreografii przyjmuje podejście myślenia ciałem, które jest mi niezwykle bliskie. Bodźce do tworzenia choreografii znajduję też w codziennym życiu, w ludziach poruszających się po ulicy, w dźwiękach nie tylko muzyki, ale i otaczającego mnie świata, czy w stanach emocjonalnych aktualnie mi towarzyszących. Wielką inspiracją są dla mnie także tancerze, których mam przyjemność uczyć. Czerpanie inspiracji z nieoczywistych elementów sprawia mi ogromną radość i pozwala na odnajdywanie nowych jakości ruchu.
Ciężko pracowała pani na to, co udało się osiągnąć?
PZ: Zwieńczeniem mojej dotychczasowej pracy, zarówno naukowej jak i artystycznej jest dwuletni grant, który otrzymałam z Narodowego Centrum Nauki. W ramach projektu „Rola metafor ucieleśnionych w rozwiązywaniu problemów choreograficznych w tańcu” zbadam profesjonalnych tancerzy oraz amatorów w różnych sytuacjach problemowych, które pojawiają się w trakcie współpracy tancerza z choreografem.
Jakie kolejne cele stawia pani przed sobą?
PZ: Aktualnie skupiam się na pracach związanych z grantem oraz doktoratem, które chciałabym sfinalizować publikacją, przyczyniającą się nie tylko do rozwoju nauki w zakresie kognitywistyki, ale także do dydaktyki i praktyki tańca. Moim marzeniem jest również stworzenie dużego interdyscyplinarnego projektu, który zrzeszałby największych artystów z różnych dziedzin sztuki z naszego regionu.
Czy Lublin daje szanse na rozwój?
PZ: Uważam, że Lublin to miasto, które stwarza artystom świetne warunki rozwoju. Dzięki stypendium artystycznemu prezydenta Lublina, które otrzymałam w 2018 roku, miałam szansę zrealizować w pełni profesjonalny sposób mój autorski spektakl „iSelf”. Od wielu lat współpracuję też jako choreograf przy konkursie Miss Polski Lubelszczyzny, miałam przyjemność być również częścią widowiska „Sen o mieście” w reżyserii Janusza Opryńskiego, współtworzyłam wraz ze Studiem Tańca UDS choreografię na ceremonię otwarcia EURO U21. Warto także zaznaczyć, iż lubelskie środowisko kulturalne ogromnie się wspiera i pozwala na wzajemny rozwój. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o wspaniałym kompozytorze dr hab. Tomaszu Momocie i jego orkiestrze, z którymi od niedawna mam zaszczyt występować na jednej scenie.
Czy teraz zrobiłaby pani coś inaczej?
PZ: Uważam, że nie warto tracić czasu na myślenie o tym, czy można było zrobić coś inaczej, coś lepiej. Dlatego staram się wyciągać wnioski z popełnianych błędów na bieżąco, podejmować dobre decyzje i skupiać się na „tu i teraz”. Jestem zadowolona z mojej życiowej drogi, którą wybrałam i nie zamieniłabym jej na żadną inną.
Wywiad ukazał się w marcowym wydaniu magazynu Lubelski.pl Premium