Rodziny się nie wybiera, jednak miejsce zamieszkania raczej tak. Wiele ciekawych kierunków wakacyjnych, mieszkańcy Lubelszczyzny mają na wyciągnięcie ręki. Weźmy taką Rumunię. Spędziłam w tym kraju prawie miesiąc, jednak wyprawa do dawnej siedziby Włada Palownika była prawdziwą eskapadą.

Najpierw trzeba było przemierzyć pół Polski, by o Rumunii w ogóle zacząć myśleć. A tutaj, z Lublina, 8 godzin jazdy i jest się na miejscu. Wystarczy urwać się z pracy w porze obiadowej, by kolację jeść już w towarzystwie potomków Drakuli. Brzmi ciekawie, prawda?

Jeżeli jeszcze w Rumunii nie byliście, to popełniliście ogromny błąd. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby z okazji zbliżającej się wielkimi krokami majówki, pomyśleć o tym kierunku Europy.

Gdybyście mnie zapytali, jakie jest moje pierwsze skojarzenie związane z Rumunią, to bez zastanowienia powiedziałabym, że bezgraniczna wolność. Daleko Rumunii do Rzymu czy Paryża, w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie spotkacie tutaj miliona turystów, kolejki będą znośne, będziecie mogli czuć się wyjątkowo bezpiecznie, a spanie na dziko w najbardziej niezwykłych miejscach nikogo nie będzie dziwić. Bo co ciekawe, koczowanie pod chmurką nie jest tutaj zabronione. To kraj z ogromnym turystycznym potencjałem, który na szczęście budzi się bardzo powoli. Im dłużej ten stan będzie trwał, tym bardziej Rumunia pozostanie w niezmienionej formie. Otwarta na przybyszów z zewnątrz, gościnna, a przede wszystkim dzika i naturalna.

Jeżeli wstęp w dalszym ciągu nie przekonał Was do rozpoczęcia pakowania walizek, to być może kilka poniższych powodów, będzie w stanie zmienić Wasze postrzeganie Rumunii w sposób stereotypowy i mało atrakcyjny. Obalmy więc kila mitów. Przed Wami jeszcze ciepłe powody, DLA KTÓRYCH WARTO POJECHAĆ DO RUMUNII:

Szosa Transfogaraska

Podczas gdy Stany Zjednoczone mają swoją Route 66, Rumunia ma drogę 7c. Pod tym niepozornym numerkiem kryje się majstersztyk myśli konstrukcyjnej. Słynna 7c mierzy 100 km. Jadąc od strony miejscowości Sybin na dzień dobry będziemy mieli jej najbardziej stromy podjazd, który pomimo iż jest krótki, to emocjonalnie absorbujący w 1000 procentach!

Czy wyobrażacie sobie, przemierzać szczyty Tatr samochodem, asfaltową drogą, którą ktoś, ot tak po prostu, poprowadził na przełaj, w tym przypadku Gór Forgaraskich. Brzmi jak bełkot szaleńca, jednak gdy poczujecie nosem swąd palącego się sprzęgła i usłyszycie konający silnik…tak jesteście we właściwym miejscu, na Szosie Transfogaradziej i miejsce to istnieje naprawdę. Serpentyny sprawią, że zakręci Wam się w głowie, niekoniecznie od jazdy, nawet od samego patrzenia. Nigdzie na świecie nie widziałam takiej palety barw. Matka Natura naprawdę przyłożyła się do tego zakątka Europy.

Liczne zatoczki na szosie umożliwiają postoje i dłuuugie chwile dla fotoreporterów. Uwierzcie, że będziecie zatrzymywać się niemalże co chwilę, gdyż każdy zakręt niesie kolejny zapierający dech widok. I podczas gdy będziecie myśleć, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi, to dwa metry dalej będzie jeszcze piękniej.

Bądźcie czujni, sama zieleń to nie wszystko, dookoła pasą się setki owiec, a czasem trafiają się osiołki, konie, świnki i oczywiście psy pasterskie.

Turda i okolice

Turda leży w regionie transylwańskim, ten niepozorny obszar był podczas wizyty w Rumunii jednym z pierwszych doświadczeń związanych z dzikim kempingowaniem. Mam po prostu do niego wielki sentyment. Droga do Turdy z pozoru prosta, jednak nam nigdy nie udało się trafić tam bez błądzenia.

Turda może poszczycić się długą historią, była niegdyś ważnym ośrodkiem handlowym i punktem strategicznym, obecnie za sprawą Wąwozu Turdy i Kopalni Soli, jest atrakcją plasującą się na wysokim miejscu popularności. Salina Turda to rumuński odpowiednik Wieliczki. Kompleks składa się z trzech szybów: Terezia ( 120 m), Anton (108 m) i Rudolf (42 m). Drewniane konstrukcje i wymyślne oświetlenie niewątpliwie sprawiają, że nie do końca wiadomo o co chodzi 🙂 Czy to jeszcze kopalnia czy wesołe miasteczko? I nie mija się to stwierdzenie z prawdą. Głowna komnata to nie tylko pozostałości po byłej kopalni, znajdziecie takie cuda jak amfiteatr, minigolfa, diabelski młyn, jeziorko, po którym można popływać łódkami. Oczywiście nie można odmówić miejscu atrakcyjności, formacje skalne otaczają bowiem ze wszystkich stron. Robi to wrażenie, oj robi!

Gdy już ochłodzicie się pod ziemią, czas na inną atrakcję w tym regionie. Wąwóz Turdy znajduje się całkiem niedaleko. Aby tam trafić trzeba się nieźle napocić (albo z nas takie pierdoły), znajduje się 6 km na zachód od Turdy i 15 km od Cluj – Napoca. Drogowskaz CHEILE TURZII będzie wskazywał, że jesteście w odpowiednim miejscu i na dobrej drodze.

Powstał on w okresie jury w wyniku erozji skał wapiennych, sprawcą była rzeczka Hășdate, która obecnie jest małym potokiem. Sam wąwóz nie jest długi, ma 2,5 km. Urok miejsca to niewątpliwie zasługa 300 metrowych stromych ścian dookoła, licznych mostków, ciekawych form skalnych i niespotykanych krajobrazów. Na obszarze rezerwatu występuje ponad 1000 gatunków roślin i zwierząt, niektóre są bardzo rzadkie bądź pod ochroną. Miłośnicy jaskiń będą mieli co zwiedzać, można doliczyć się aż 60! Zarezerwujcie odrobinę czasu i pospacerujcie dnem wąwozu, możecie wrócić tą samą stroną, bądź górą. Wszystko zależy od Waszych chęci. Oba warianty będą gwarantem pięknych i niezapomnianych widoków.

Lubiący się zmęczyć znajdą wiele tras wiodących dookoła tego miejsca. Maniacy wspinaczki skałkowej będą mogli oddawać się swojej pasji na ponad 200 wspinaczkowych trasach o rozmaitych stopniach trudności. Poszukujący alternatywnych dla hotelu wariantów noclegu będą mogli rozbić swoje namioty na polu znajdującym się nieopodal wejścia do wąwozu. Ja jednak na nocleg polecam łąkę znajdująca się przy pierwszym parkingu na samej górze. Obudzi Was spektakularny widok wprost na wąwóz, Waszego spokoju nie będą zakłócać dymiące grille i głośni turyści. No chyba, ze lubicie zgiełk.

Transalpina

Będąc w Gorach Forgaraskich, na słynnej szosie, myślałam, że już wyżej wjechać nie da się. Otóż byłam w błędzie. Rumunia drogami stoi, nie mylcie tego z autostradami, ale z serpentynami przedzierającymi się przez najwyższe wzniesienia kraju. Przyrodnia siostra mojej ulubionej Trasy Forgaraskiej, to Transalpina. W najwyższym punkcie osiąga “zaledwie” 2135 m.n.p.m, czyli przerosła o jakieś 100 metrów Trasę Transfogaraską. Tutaj bez dwóch zdań jest bardziej dziko, lasów też jakby mniej, dominują łąki z widokami tak bajecznymi, że każde zdjęcie będzie przypominało widokówkę z księgarni. Jest mgliście i bardzo wietrznie.

To idealna lokalizacja na piknik, czy drzemkę na łonie natury. Okoliczne lasy pełne są jagód – takich ilości fioletowych słodkich owoców nie widziałam nigdy w życiu. Rumunia to raj dla każdego zbieracza. Dlatego wybierając się w te rejony miejcie na uwadze, aby nie zapomnieć wiaderka i kwasku cytrynowego:)

Maramuresz

Północna część Rumunii, czyli ta do której z Lublina macie najbliżej, jest typowo rolnicza. Tutaj widać ducha tradycji nie tylko w ciężkiej pracy rąk, ale w samym wyglądzie wiosek. W niedziele zobaczycie odświętnie ubranych mieszkańców, a w tygodniu zatłoczone targowiska z najrozmaitszymi smakołykami i szpargałami do kupienia. Targowiska porwą Was na pewno, będzie można pokosztować świeżych serów, wypić lokalne trunki, czy zjeść pieczone z grilla tradycyjne pulpeciki. To widoki robią tutaj całą robotę i jedyne skojarzenie jakie przychodzi mi namyśl, to tytuł filmu: Człowiek, który gapił się na kozy. W tym przypadku na łąki.

Na północy Rumunii spędziliśmy kilka dni i w zasadzie wraz z Deltą Dunaju i Transylwanią to trio najbardziej zapadło w pamięć. Ale jest to bardzo subiektywna opinia. W północnej części kraju czas jakby się zatrzymał, ludzie przemieszają się powozami zaprzęgniętymi w konie, jest sporo cygańskich osiedli. A wszystko odbywa się przy akompaniamencie kopek siana, robionych przez starowinki przy lejącym się z nieba żarze. Natura dyktuje tutaj rytm dnia, ponadto widać niezwykłą religijność tego obszaru. Charakterystyczne monastyry ścielą się równie gęsto jak cmentarze. Drewniana zabudowa, misternie rzeźbione bramy, chciałoby się zabrać ze sobą jak najwięcej wspomnień, jednak ilość bodźców jest po prostu za duża!!!!!!!!!!!!!!!!

Wesoły cmentarz w Sapancie

Wertując kartki w przewodniku na pewno natkniecie się na zdjęcia charakterystycznych obrazków w odcieniach błękitu. Takie cuda można znaleźć w Sapancie, malutkiej wioseczce na samej północy Rumunii, gdzie roaming z rumuńskiego zamienia się na ukraiński, a na cmentarz obowiązują bilety wstępu. Warto jednak przejechać kawałek świata, aby zobaczyć, że nie wszystkie cmentarze są przygnębiające.

Wesoły Cmentarz w Sapancie pokazuje jaśniejszą stronę śmierci. Nie znajdziecie tutaj zimnych płyt nagrobnych, od których wieje chłodem i posępnością. Tutaj na wyrzeźbionych krzyżach królują żywe kolory, zwłaszcza promienny niebieski, któremu bliżej do nieba, niż do otchłani piekielnych. Ale na kolorach się nie kończy. Zwieńczeniem są tabliczki nagrobne, którym daleko do dwóch bezdusznych dat. Opisy zmarłych to majstersztyk twórczy, wesołe wierszyki opisują życie zmarłego, cechę charakteru, pasję. Czasem obrazują przyczynę śmierci, dramatyczny splot wydarzeń, wypadek, chorobę. Część wierszy jest zabawna, niektóre są tajemnicze, nie brakuje im z całą pewnością oryginalności, potrafią też porządnie chwycić za serce. To niebanalne podsumowane ziemskiej egzystencji wprawia w zachwyt i zazdrość…bo można inaczej.

Jak możecie się domyślać, to wierzchołek góry lodowej. O topowej liście rumuńskich must-see mogłabym pisać w nieskończoność, bo przecież jest jeszcze Morze Czarne ze swoimi nadmorskimi kurortami, Zamki Drakuli, Sybin, Bran, Jezioro Balea, Wielka Tama, no i oczywiście jedzenie!!! Ale to temat na nowego posta. Ach!

Jak sami widzicie to państwo kryje w sobie ogromny potencjał. Czasu jest niewiele, zanim wkradnie się do niego okropna komercja. Na razie Rumunia jest jest nieskalana zachodem. Króluje tutaj natura i potrzeba kontaktu z nią. Lokalizacja nie poszczędziła Rumunii ani gór, ani morza. I podobnie jak my mogą wybierać i przebierać. Jedyny szczegół to temperatury. W Rumunii strzaskacie się na heban i z całą pewnością odpoczniecie od tej codziennej wielkomiejskiej gonitwy w przyjemnym upale.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments