Kolorowe litery na Noc Kultury, podświetlone gwiazdki na święta Bożego Narodzenia, anioły na Starym Mieście – między innymi takimi instalacjami zasłynął artysta Jarosław Koziara, który od wielu lat mieszka w Lublinie. W wywiadzie opowiedział nam o tym, jak tworzy się artystom w dobie koronawirusa i o nowych artystycznych projektach, nad którymi pracuje.
Pod dużym znakiem zapytania stoi tegoroczna Noc Kultury i inne festiwale. Mimo wszystko przygotowuje pan jakieś projekty?
– Przygotowuję, bo już zostałem rozpędzony! (śmiech) Myślę, projektuję i pewne rzeczy już wykonuję. Prędzej czy później to się musi odbyć, bo taka sytuacja nie będzie przecież na zawsze.
Miał pan jeszcze inne propozycje, czy epidemia pokrzyżowała plany?
– W zeszłym roku na Litewskiej Nocy Kultury na tyle im się ta nasza współpraca spodobała, że zażyczyli sobie mnie jeszcze (śmiech). No ale z wiadomych względów to również musimy przenieść w czasie.
Artystom podczas kwarantanny tworzy się łatwiej?
– Wydelegowałem się do lasu i szczerze mówiąc ta sytuacja bardzo mi się podoba (śmiech). Mogę obserwować jak się rozwija przyroda daleko od szosy i pracuje w końcu nad rzeczami, które czekały na to 15 lat. Powiem szczerze, że w tym całym nieszczęściu znalazłem swoje miejsce.
Co czekało 15 lat?
– Między Nałęczowem a Kazimierzem mam swoją pracownię w środku lasu. Do tej pory było tak, że robiłem kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt wydarzeń, przyjeżdżałem, zrzucałem graty i pakowałem się na inną imprezę. Nie miałem czasu tego nigdy uporządkować. A teraz jak pozbierałem to do kupy, a były to nawet jakieś elementy wejścia Polski do Unii Europejskiej, które robiłem do scenografii w Berlinie, w Teatrze Wielkim czy w Szczecinie i Gdańsku, to wyszła całkiem pokaźna szopa! (śmiech) W niej to wszystko gromadzę i zespawam. Tak więc jest to śmieszne na swój sposób.
Co się jeszcze zmieniło?
– Myślę, że zmieniło się tempo. Teraz mamy czas na to, żeby przyjrzeć się fazom księżyca, rozwijającym się pąkom w lesie czy na łące. To tempo, które czasami trąciło patologią wróciło do innego rytmu. Zdaje sobie też sprawę, że ludzie są zamknięci w domach i mają z tym problem. Ja akurat znalazłem swoją alternatywę.
Wielu artystów przypomina o sobie w mediach społecznościowych. Planuje pan jakąś działalność na tym polu?
– Kilka portali, z którymi współpracuję poprosiło mnie o jakiś element mojego urobku, tak więc to moja forma dzielenia się z innymi swoją pracą.
Jak nie panikować w tych trudnych czasach?
– Jak to mówią: “Nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było”. Musimy się dopasować do tego co jest. Jest taka postawa życiowa, że jeśli nie mamy na coś wpływu, musimy to zaakceptować. Nie ma sensu obgryzać sobie paznokci z tego powodu, bo nic to nie zmieni. Trzeba dopasować się do sytuacji.
Fot. Dominika Polonis/Archwium