Pewnie też tak macie, że czasem jesteście zazdrośni! Przyznaję się bez bicia, że ta cecha również nie jest mi obca. Najbardziej zazdroszczę pięknych widoków, bajecznych podróży i trwających całą wieczność urlopów.
Jedni mogą pozwolić sobie na pół roku wakacji, inni na zaledwie 26 dni. Należę niestety do tej drugiej grupy, która ciuła każdy dzień urlopowy i analizuje, czy to już warto uszczuplać ten nędzny budżet wolnych dni, czy jeszcze pokombinować weekendowo i wyrwać się na kilkanaście godzin od codzienności gdzieś niedaleko. Milionerzy mogą wziąć w obroty swój prywatny odrzutowiec i skoczyć na pizzę do Neapolu, na makaroniki pojechać do kawiarenki na Montmartre.
Większość z nas będzie polować na tanie loty, albo zdecyduje się na coś bliżej, bo boi się katastrofy w przestworzach. Jaki by nie był nasz los, to każde miejsce warte jest zobaczenia, każde ma swój potencjał i czasem ci z końca świata przyjeżdżają na nasz zaścianek, by zobaczyć coś, co nas kompletnie nie zachwyca. Ot cudze chwalicie, swego nie znacie.
W pandemiczne lato roku 2020 postanowiłam zostać łapaczem wschodów słońca. Piękne miejsca w zasadzie kryją się na każdym kroku i krok po kroku pokaże Wam, że Wy również możecie łapać piękne momenty. Oczywiście możecie zostać również łapaczami zachodów słońca. To rozwiązanie jest dla tych, co budzą się o dwucyfrowych godzinach.
CO JEST POTRZEBNE BY ZOSTAĆ ŁAPACZEM WSCHODÓW SŁOŃCA?
Na nudną codzienność mam kilka sposobów, jednym z nich jest doświadczanie czegoś pięknego za jak najmniejsze pieniądze, przy minimalnym wykorzystaniu wolnego czasu.
1. Miejsce! Takie wooow , ehhh , oj! jak tu pięknie. Moim subiektywnym <muszę to zobaczyć> był Śnieżnik. Jedna fotografia wchodu słońca tak mnie oczarowała, że nie było innego rozwiązania, jak spełnić pragnienie od razu. Oczywiście wschody słońca są dostępne blisko domu, farciarze mający mieszkania ustawione w tę stronę świata muszą tylko nastawić budzik. Polecam jednak doświadczyć natury, dziczy, ciszy i odludzia z dobrą widocznością. Tam zmysły funkcjonują inaczej. I wchód słońca też jakiś taki bardziej spektakularny.
2. Śpiwór. W oczekiwaniu na wschód może być trochę chłodno. Opatuleni w śpiworki z przyjemnością będziecie czekać na darmowe przedstawienie Matki Natury.
3. Termos z herbatą. Nic tak nie ogrzewa serca spragnionego przygód i widoków, jak ciepła herbata w środku nocy!
4. Ciepłe ubranie. Pomimo, że mamy lato, to w nocy jest chłodnawo. Skarpety, czapka/ opaska, a nawet rękawiczki…. na pewno lepiej dźwigać niż się telepać.
5. Towarzystwo. Jeżeli wolicie piękne momenty celebrować w pojedynkę nic nie stoi na przeszkodzie. Ja jednak uwielbiam dzielić bajeczne momenty z kimś i mówić jak katarynka „Patrz jak pięknie!, No zobacz jak pięknie! Czy Ty to widzisz? Dlaczego tyle zwlekaliśmy?”
6. Aparat. By uwiecznić chwilę, do której będziecie wracać z nostalgią po latach, wspominając swoje szaleństwo.
7. Koszt? CAŁKOWICIE ZA DARMO. Potrzebny jest Wasz nieskończony entuzjazm i zapał do tego, by znaleźć się w wybranym przez siebie miejscu o odpowiedniej porze. (Z tym kosztem „zero” to może nie tak do końca, doliczcie paliwo, bo jakoś musicie dojechać. Ale to takie przyziemne, a głowa jest już hen wysoko w chmurach).
Oczywiście możecie śmiało zostać łapaczami zachodów słońca. To już jednak temat na kolejną historię.
A jeżeli chcecie poczytać o wschodzie słońce w odległej Azji, to zapraszam do wpisu na GreyMouseland