Mój mąż to moja kotwica. Kiedy ja bujam w obłokach i myślami jestem gdzieś daleko, on ściąga mnie z powrotem na Ziemię i trzyma bliżej rzeczywistości. Tak też było wtedy, kiedy nagle zajrzał do pokoju i powiedział krótko: „Czas już na ciebie”.
Oczywiście rozmawialiśmy o tym przez prawie dwa miesiące, ale te kilka słów sprawiło, że się obudziłam. Bo siedzieć godzinami w Internecie i przeszukiwać portale w poszukiwaniu mieszkania to jedno, a czymś innym jest oglądanie kolejnego mieszkania, negocjowanie cen i uzgadnianie warunków z właścicielami.
Całe moje życie mieszkałam we własnym domu. Nie miałam nawet pojęcia, jak szukać mieszkania do wynajęcia. Jak zawsze, pomógł Internet. Tam znalazłam mieszkanie, w którym teraz mieszkam. Ale nie było to takie proste!
Kiedy postanowiłam, że zamieszkamy w Polsce, szukałam najlepszej opcji dla nas. Ileż ja artykułów przeczytałam w polskich gazetach o tym, jak wynająć mieszkanie i nie stać się ofiarą oszustwa. Ale jest jeden problem – te artykuły są napisane dla polskich obywateli. Dużo czasu zajęło mi, by się dowiedzieć, co to jest czynsz, kaucja, media. Niby proste rzeczy, ale nie dla obywatela innego państwa. A przecież musiałam się dowiedzieć, jak zawrzeć umowę najmu mieszkania.
Wreszcie nadszedł ten dzień, w którym ja, uzbrojona w wiedzę zdobytą w Internecie i listę mieszkań, pojechałam do Lublina. W tym miejscu muszę Wam zdradzić, dlaczego wybór padł na Lublin, a nie inne miasto. Moi krewni mieszkają Chełmie i w Pasłęku. Najlepiej byłoby zamieszkać blisko nich, ale oba miasta są dość małe i znalezienie pracy mogłoby stać się problemem. Poza tym Pasłęk znajduje się na drugim końcu Polski.
Na Ukrainie zostali rodzice mego męża, mają już swoje lata, więc dla nas jest ważne, by szybko dojechać do Lwowa. Poza tym młodsza córka już wtedy studiowała w Lublinie. To też był ważny argument. Mąż zadecydował: Lublin. Też byłam „za”, bo moje serce już należało do tego miasta.
Wracając do mieszkania, nie wiem, jak bym je znalazła, gdybym bez znajomości miasta i bez samochodu musiała je wszystkie oglądać. Na szczęście, kuzynka z Chełma ułatwiła mi sprawę i wcześniej obdzwoniła ich właścicieli. A ja przyjechałam na weekend do Lublina zdecydowana wynająć mieszkanie. I udało się
Pamiętam jak dziś – padał deszcz, jeździłyśmy z moją ukochaną kuzynką z jednego miejsca w drugie. I nagle znalazłam wszystko, czego potrzebowałam: duży, jasny pokój z balkonem i ogromnymi oknami, dwie kanapy, oddzielna kuchnia i łazienka. Wyjątkowo mili właściciele zadbali, aby nie zabrakło nam garnków, talerzy i lampek do wina ;)
Moja misja została wypełniona — mieliśmy mieszkanie w Lublinie 🙂
Wasza Jaryna