Patryk Tomaszewski pochodzi z Kraśnika, ale od 16 lat mieszka w Lublinie. Skończył prawo kanoniczne, ale zajmuje się marketingiem. W konkursie Manhunt International 2018 zdobył miejsce w pierwszej 15 najprzystojniejszych mężczyzn na świecie.
Jak zacząłeś swoją przygodę z modelingiem?
– Cała przygoda zaczęła się od pierwszego udziału w Gali Mody. Miałem wtedy 18 lat. Tam spróbowałem swoich sił. Zazwyczaj wynikało to ze znajomości z fotografami, wizażystami, fryzjerami. To oni zazwyczaj mnie polecali innym osobom. Sam nigdy nie ogłaszałem się, nie lgnąłem do tego środowiska. Traktowałem to raczej jako dodatkowe zajęcie.
Jak doszło do tego, że reprezentowałeś Polskę w konkursie Manhunt International?
– Wszystko zaczęło się poprzez media społecznościowe. To był przypadek, że na mnie trafili. Kiedy dowiedziałem się o tym, że mam być w tym roku delegatem Polski, to nie mogłem w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nie zajmowałem się tym profesjonalnie. Dla mnie to był szok.
Spotykasz się może z komentarzami, że konkursy piękności są przeznaczone wyłącznie dla kobiet?
– Bezpośrednio nie, ale sam kiedyś podchodziłem do tego w ten sposób. Dopiero później zmieniłem zdanie. Są tacy, którzy negatywnie oceniają takie konkursy dla mężczyzn. Ale kto tak naprawdę może stwierdzić, co przysługuje kobiecie, a co mężczyźnie? To tak, jakby uznać, że kobiecie został przypisany kolor różowy, ale dlaczego? Przecież róż to tylko kolor. Wzięcie udziału w konkursie było przygodą, której nie zapomnę do końca życia. Poznałem niesamowite osoby, chociażby Luce z Holandii, z którym na pewno będę utrzymywał kontakt. Nie uważam więc, że takie konkursy nie są dla facetów. To też jest odwaga, żeby pokazać się publicznie. Wiele osób potrafi tylko mówić, nie wychodząc z szeregu.
Jak było podczas konkursu?
– Nie pomyślałbym w ogóle, żeby w tym momencie lecieć do Australii, więc samą wycieczkę uważam za szaloną. Ponad 20 godzin lotu, a cała podróż trwała 35 godzin. Australia to piękny kraj, ludzie są bardzo pozytywni. Jest czysto, schludnie i ciepło. Ale mimo tego że standardy mają znacznie wyższe od tych w Polsce, to i tak uważam, że do naszego kraju warto wracać.
Czy pamiętasz jakiś najbardziej pozytywny moment z pobytu w Australii?
– Dużo się działo przez cały wyjazd. Jak w Polsce jestem „nocnym Markiem”, to tam nie byłem w stanie tak funkcjonować. Wstawałem koło godziny 5-6, chodząc spać o godzinie 21. Dużo emocji, dużo zajęć, więc z uczestnikami mieliśmy co robić. Jedną z rzeczy, które zapamiętałem, był slinkshot, czy skyrocket, który był w parku rozrywki wodnej. Wszystko to, co jest związane ze sportem ekstremalnym. To, co się dzieje w powietrzu to inna bajka dla mnie. To było coś niesamowitego.
Czy dbasz w jakiś szczególny sposób o urodę?
– Pewnie jak większość mężczyzn dbam o swój wizerunek. Dbam o higienę, o to żeby chodzić do fryzjera i dbać o zarost. Ale do solarium nie chodzę i maseczek sobie nie nakładam 🙂
Czym zajmujesz się na co dzień?
– Na co dzień zajmuję się marketingiem. Pokazuję ludziom, w jaki sposób mogą oszczędzać pieniądze podczas robienia zakupów. Przy okazji pomagam firmom. Hobbistycznie interesuje się motoryzacją. Lubie reperować samochody, przy okazji lubię szybką jazdę nimi, czy też drift. Ale skończyłem prawo kanoniczne.
Czy wiążesz swoje plany na przyszłość z Lublinem?
– Polski i Lubelszczyzny nie zamierzam na razie opuszczać. Mam plany na kilka nieruchomości w różnych państwach, ale zawsze będę związany z Polską i raczej tu pozostanę.