Junior Stress, czyli Marcel Galiński to wokalista pochodzący z Lublina, który na co dzień wykonuje muzykę z pogranicza reggae i dancehall. Jego rodzice i najbliższa rodzina są założycielami najstarszego polskiego reggae sound systemu Love Sen-C Music. Za jego debiut muzyczny uważa się utwór „Korupcja” zaśpiewany wspólnie z Natty B, wydany w 2004 roku. Współpracował z takimi artystami jak Bas Tajpan, Mesajah, Marika czy Grubson. O Rasta, patriotyzmie, LSM-ie i Lublinie rozmawialiśmy z Juniorem w Centrum Spotkania Kultur podczas jednego z jego koncertów.

W sumie to dosyć dziwne, że śpiewasz reggae, bo jako dziecko reagowałeś na nie płaczem.

– Tak, to prawda! No ale dzieci rządzą się swoimi prawami. Wiesz, ja myślę, że każde dziecię ma swój nastrój. Kiedyś powiedziałem o tym, że na muzykę dub szczególnie reagowałem płaczem, bo ona niesie ze sobą bardzo silne wibracje, bardzo silny nastrój przedstawia, więc mogłem się poczuć po prostu nieswojo przy takim ogromie różnych wibracji, potężnych, muzycznych. Dlatego myślę, że to nie był płacz z niechęci.

Jako dziecko nagrywałeś na kasecie programy „Radio Chomiczek”. Co to za historia?

– (śmiech) Taka zabawa dziecięca. Zabawa w radio po prostu. Prosta sprawa. Wtedy jeszcze nie funkcjonowały taśmy. Mieliśmy radiomagnetofon, na którym mieliśmy możliwość nagrywania z jednej taśmy na drugą. A radio miało wbudowany jeszcze mikrofon, więc wyglądało to tak, że ja po prostu puszczałem utwór z jednej taśmy, wciskałem record, nagrywałem swoją gadkę po skończonej piosence, no i puszczałem kolejną z jakiejś kasety. Taka składanka przerywana rozmowami, wywiadami z rodziną, no i różnymi śmiesznymi historiami.

Twoja babcia brała udział na Twoim pierwszym mixtape`ie?

– Trudne pytanie. Bo ja nie wiem, czy ja pamiętam pierwszy mixtape! (śmiech) Nie przypominam sobie takiej historii. Ale nie jest to wykluczone! (śmiech) To mogło być bardzo dawno temu…mój pierwszy mixtape.

Jakbyś miał wyjaśnić, czym tak naprawdę jest mixtape co byś powiedział?

– To jest składanka utworów, gdzie utwór przechodzi płynnie w utwór najczęściej. Jest to coś takiego, gdzie można sobie pozwolić na dobór utworów zupełnie nie spójnych. Zespoić je po prostu mixem.

A jak Twoja pasja do rolek wpłynęła na muzykę?

– Myślę, że w znacznym stopniu, bo to był pierwszy taki zew wolności, który poczułem. Jakaś kontestacja przeciwko systemowi i to było coś takiego, gdzie pierwszy raz się zetknąłem i może świadomie stwierdziłem, że warto nie podążać śladami innych, tylko warto jakąś swoją alternatywną drogę wybrać w życiu. I to być może był pierwszy raz, kiedy świadomie to poczułem. Myślę, że to później zaowocowało w dużej mierze podejściem do muzyki, które mam.

Jak od hip hopu przeszedłeś do reggae?

– No w bardzo szybki i bardzo płynny sposób. Te utwory, hip-hopowe utwory, których słuchałem, nosiły znamiona reggae. Miały jakby słyszalny wpływ Karaibów, między innymi KRS-One z Boogie Down Productions był jednym z takich artystów, który bardzo wiele tych wpływów karaibskich przedstawiał w swoich utworach, na swoich płytach. To była taka stylistyka, która mnie zdecydowanie pociągała. I postanowiłem, że będę tego szukał w muzyce.

A wolisz nawijać na bitach czy na riddimach?

– Wydaje mi się, że to jest tylko kwestia nazewnictwa. Teraz, te nazwy już się tak zatarły, że trudno powiedzieć. Riddim to jest jamajski bit po prostu. Bit to z kolei…hip-hopowcy kiedyś mówili tak na bity. Teraz nie wiem z kolei czy jeszcze hip-hopowcy mówią na podkład muzyczny bit. (śmiech) Myślę, że w tych bitach jest teraz znacznie więcej perkusji, a więc jakby więcej melodii, więcej syntezatorów. Więc myślę, że bit to już nie jest adekwatne słowo. Ja się nie zatrzymuję. Ale nie mam presji, żeby kultywować tylko i wyłącznie starą szkołę, tylko i wyłącznie stare podkłady i nawijać do podkładów z lat 80. i 90., dlatego cały czas idę z duchem czasu. Pociąga mnie to, co się dzieje w muzyce. I nie tylko w muzyce karaibskiej, ale w ogóle w muzyce ulicy. I po prostu czerpię z tego całymi garściami.

A co czerpiesz z tej muzyki?

– Z samej muzyki często czerpię dynamikę. Rytm jest dla mnie dosyć często fajny, ciekawy, zwłaszcza jak na nasze polskie warunki, gdzie my mamy inną neoludową muzykę. I myślę, że w tej muzyce karaibskiej mnie najbardziej pociąga taki feeling. Może przerwy właśnie w samej muzyce?

Masz wiele politycznych tekstów. Jakie masz podejście do polityki?

– Moje podejście się nie zmienia od lat. Zawsze uważam, że niestety politycy przekładają przed wszystko pieniądze. I uważam, że nie wolno ufać żadnym politykom, z żadnej strony. Czy z lewej, czy z prawej. To oni nas dzielą właśnie na lewo, na prawo i my musimy szczególnie wytężać wzrok i słuch i po prostu słuchać siebie przede wszystkim. Siebie nawzajem, a nie polityków.

Ale patriotą jesteś?

– Tak! Oczywiście, że tak! Na swój sposób – na pewno.

Nie myślałeś, żeby wyjechać oczywiście „nie po to, żeby łapać słońce”?

– Tak! Nawet się zdarzało wyjeżdżać z Polski w tym celu. W celu zarabiania pieniędzy, o których mówiliśmy wcześniej! (śmiech) Natomiast nigdy na długo. Nigdy nie zdarzyło mi się wyjechać na długo, nie czuję się emigrantem. Raczej jestem kimś, kto sobie dorywczo wyjeżdżał, jednorazowo. Ale czy mam to w planach? Też raczej nie. Na razie nie. Jest ok tu, gdzie jestem.

„Czemu boisz się policji bardziej niż tych ludzi złych, którzy na świat mają zły wpływ”?

– Gdyż spotkało mnie ze strony tych ludzi całe mnóstwo różnych nieszczęść. Może mam niefart, może jest to tylko pech? A może jestem nie w tym miejscu, nie w tym czasie? Ale za każdym razem jak miałem styczność z tymi ludźmi, to byłem traktowany nie jak człowiek, ale jak zwierzę. Chociaż zwierzęcia też nie traktowałbym w ten sposób. Uważam, że też coś tu jest ewidentnie nie tak. Oni też są może jakoś do tego zmuszeni, to jest też jakaś część ich pracy, którą wykonują. Natomiast jakby nie patrzeć – po prostu przestrzegam przed nimi.

Jak odbierasz Rasta? Mało religijnych manifestów jest w Twoich tekstach.

– Ja odbieram kulturę Rasta osobiście wręcz, bo od początku życia gdzieś tam z tą kulturą się stykam. Zawsze jestem daleki od nazywania. Nie nazywam stwórcy żadnym imieniem. I wydaje mi się, że właśnie przesłanie Rasta trochę coś takiego głosi. Być może dlatego jest to bliska mi ideologia, natomiast jak w każdej ideologii, jak w każdej religii, bo tu też trzeba użyć tego słowa, jest całe mnóstwo dogmatów, różnych odstępstw. Każdy to rozumie na swój sposób. I również rastafarianizm jest wykorzystywany do niecnych celów, żeby kontrolować tych ludzi, a nie tych ludzi uwalniać. Uważam, że póki to nie jest religią, to jest całkiem słuszna ideologia.

Co najbardziej lubisz w LSM-ie?

– Swoich przyjaciół. Swoją rodzinę. (śmiech) Najbardziej!

Lublin sprzyja rozwojowi artystów, którzy wykonują reggae i hip-hop?

– Na pewno! Pod wieloma względami! I pod względem zakorzenienia kultury ulicy i jakby pod względem tego, że ta kultura jest tu już od wielu lat. Jest przekazywana można powiedzieć z pokolenia na pokolenie. Jak również i pod takim względem, że włodarze tego naszego miasta czują, że fajnie jakoś to biorą pod skrzydła. Wiedzą, że to nie jest coś, co nie istnieje. Mają wzgląd na to wszystko, co się dzieje w sztuce ulicy.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments