Na parkingu przed kościołem Wieczerzy Pańskiej na al. Warszawskiej 31 w Lublinie trwa zbiórka darów dla uchodźców z Ukrainy. Już kilka busów wypełnionych nimi pojechało na granicę. – Pokażmy bohaterom broniącym suwerenności Ukrainy, że ich rodziny są bezpieczne. Polacy stoją za nimi murem – podkreśla pisarz z Lublina Max Czornyj, który zorganizował zbiórkę.

Zbiórka rozpoczęła się w sobotę, a na granicę już pojechało pięć zapełnionych po dach busów ze środkami czystości, środkami higienicznymi i jedzeniem. – Obecnie bardzo ważne są leki i apteczki. Już nie ubrania. Dary trafią na granicę i do punktów recepcyjnych – mówi Ola, wolontariuszka, która zbiera dary.

Najbardziej potrzebne są obecnie wilgotne chusteczki, papier toaletowy, ręczniki, środki higieniczne, środki do mycia i koce. Brakuje również jedzenia i napojów, między innymi herbaty, kawy, żywności w puszkach, wody i suchych herbatników.

Wróg atakuje

W akcję zaangażowali się nie tylko polscy wolontariusze, ale także ukraińscy. Jednym z nich jest Andriej, który pochodzi z Żółkwi. Obecnie kursuje kilka razy na dobę na przejście graniczne Hrebenne, żeby dostarczyć potrzebne rzeczy dla swoich rodaków.

– Razem z kolegami z Warszawy podwozimy pod granicę samochodami potrzebne dary. Obecnie bardzo potrzebne są leki, bandaże, jedzenie oraz chemia dla dzieci i dorosłych – mówi Andriej. – To jest dla mnie bardzo trudne. To trudne dla wszystkich. Wróg atakuje. Wszyscy widzimy, co się dzieje – mówi łamiącym się głosem.

Wolontariuszom pomaga nauczyciel języka rosyjskiego. – To pan, który wziął pod swój dach 18 kobiet z dziećmi. Ich mężczyźni pojechali na Ukrainę walczyć – mówi Ola.

Pomoc ludzi dobrej woli

W akcję pomocy włączają się nine tylko dorośli. – Dzieci przychodzą, płaczą i oddają swoje cukierki. Przyszła do nas 8-letnia Vladka. Ma rodziców Ukraińców, którzy od lat mieszkają w Polsce, ale jej ojciec nie mówi w ogóle po polsku. I ona przyszła do mnie i zapytała co ma robić, bo ona chce pomagać – mówi ze wzruszeniem Ola, wolontariuszka. – Jej mama pokazywała nam zdjęcia z Sumy, bo oni stamtąd pochodzą. Została tam ich rodzina. Wszystko jest tam teraz zbombardowane. Ta pani tutaj płakała wczoraj, a ta dziewczynka pytała nas, czy może przyjść jutro do pomocy, mimo że ma lekcje. Mówiła, że będzie przychodzić za każdym razem i pomagać – dodaje Ola.

Dary przyniosły również dwie dziewczynki uczące się w podstawówce. – Podarowały swoje zabawki na rzecz potrzebujących dzieci na granicy. Po chwili jedna wróciła i oddała swoje ulubione kredki. Nie ma godnych słów uznania. Tej wojny jako społeczeństwo nie przegramy – podkreśla pisarz Max Czornyj.

Razem dla Ukrainy

Wolontariuszy można spotkać codziennie, przez siedem dni w tygodniu od godziny 8 do około 18.

– Wszyscy się strasznie zjednoczyli. Nie ma negatywnych głosów, zaczęliśmy działać ponad podziałami w kraju – dodaje Max Czornyj.

– Przynieśliśmy dzisiaj ubrania, między innymi kurtki, buty, bo za jakiś czas zrobi się cieplej, więc na pewno się przydadzą. Dodatkowo plecaki dla dzieci, żeby mogły się uczyć. Warto pomagać, bo każdy z nas mógł znaleźć się w takiej sytuacji. Wszyscy jesteśmy równi i musimy się wspierać – zaznacza pani Kasia, która przyniosła wraz z mężem i córką dary dla uchodźców.

– Pokażmy bohaterom broniącym suwerenności Ukrainy oraz europejskiej cywilizacji, że ich rodziny, które schroniły się w Polsce są bezpieczne i zaopiekowane, że mogą skupić się na wykonywaniu zadań i zwalczaniu wroga. Polacy stoją za nimi murem – podkreśla Max Czornyj.

Fot. Dominika Polonis

2Galeria zdjęć 2/6

Wczytaj kolejne zdjęcia

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments