Diagnoza była dla nas jak wyrok – przyznaje Tomasz Słupski, tata 19-miesięcznej Niny, u której we wrześniu stwierdzono SMA (rdzeniowy zanik mięśni). Szansą dla niej jest terapia genowa. Aby podać lek rodzice potrzebują blisko 9 milionów złotych.
Choroba Niny zaczęła się w lutym ubiegłego roku od zapalenia oskrzeli. Wtedy zaczęła słabnąć.
– Myśleliśmy, że to normalna infekcja, że po antybiotykach wszystko przejdzie. Tak się jednak nie stało i z każdym dniem Nina coraz bardziej słabła. Nie ruszała już tak bardzo żwawo rączkami i nóżkami – wspomina Tomasz Słupski, tata dziewczynki.
Od tego momentu było już tylko coraz gorzej. – Musieliśmy dostać się do neurologa, ale nastąpił lockdown i nie mogliśmy z nikim się skontaktować. Kiedy się udało, lekarz powiedział nam, że to skutek przebytej choroby – tłumaczy. – Później mieliśmy jeszcze rehabilitację, bo Nina miała spadek napięcia mięśniowego. Nawet rehabilitantów to niepokoiło.
Dlatego rodzice szukali dalej przyczyny choroby. Odwiedzili wielu lekarzy, by w końcu w lipcu usłyszeć diagnozę. – Kiedy trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka, po pierwszych 10 minutach badania lekarz stwierdził, że prawdopodobnie jest to SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni – wspomina pan Tomasz.
Na wynik badań genetycznych rodzice czekali do połowy września. – W końcu dostaliśmy informację i potwierdzenie, że Nina jest chora na rdzeniowy zanik mięśni. Dla nas to był szok. Wyrok – przyznaje.
Z dnia na dzień było coraz gorzej. – Jeszcze w lutym czy marcu ruszała nóżkami, a we wrześniu mogłem zostawić ją na łóżku, przyjść za dwie godziny, a ona by się nie poruszyła, bo nie miałaby siły przekręcić się na lewy bądź prawy bok – zaznacza.
Mozolna rehabilitacja
Dziewczynka nie potrafi nawet sama siedzieć. Dlatego codziennie potrzebuje mozolnej rehabilitacji. – Jest rehabilitowana albo przez nas albo przez fizjoterapeutów. Cztery razy w tygodniu przychodzi też rehabilitant – wyjaśnia ojciec Niny.
Każda, nawet najdrobniejsza infekcja mogłaby jeszcze bardziej osłabić dziewczynkę. – Nina już teraz ma osłabiony odruch kaszlu, więc jak we wrześniu syn wrócił z przedszkola z infekcją to przez pięć dni nie spałem, bo dostała kataru. I mimo, że to zwykła infekcja walczyliśmy o to, by się nie rozwinęła w niewydolność oddechową. Nie była w stanie sama dokładnie odkrztusić wydzieliny, więc musieliśmy pomagać jej specjalnymi metodami oddechowymi – wyjaśnia pan Tomasz.
Zdążyć z pomocą
Szansą dla Niny jest najdroższy lek świata. Aby go podać rodzice potrzebują blisko 9 milionów zł. Taką terapię można zastosować w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie. – To jedyna klinika, w której można podać ten lek – podkreśla tata dziewczynki. – Pani doktor stwierdziła, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Musimy jednak uważać, aby stan Niny się nie pogorszył. Na ten moment nasza córka jest gotowa – tłumaczy.
Pieniądze na leczenie trzeba zebrać jak najszybciej. Dziecku można podać lek zanim będzie ważyć 13,5 kg. Ninie brakuje do tej granicy 3 kg.
Po otrzymaniu leku Nina będzie musiała pozostać jeszcze ponad miesiąc pod obserwacją. Szpital Dziecięcy w Lublinie jest też jedynym miejscem w Polsce, w którym można podać najdroższy lek świata. – Ten lek to jest tak naprawdę podanie kroplówki do organizmu dziecka. Następnie w ciągu kilku godzin jest wyrzut białka taki, jak u zdrowego dziecka. Jest to takie białko, jakiego dzieci z SMA nie produkują – wyjaśnia.
Oprócz rodziców, Ninę wspiera też starszy brat. – Mikołaj bardzo wspiera Ninę. Ma 4 latka ale ostatnio nawet oddał swoją skarbonkę, by jej pomóc. Chciał zostawić tylko tyle, żeby wystarczyło dla niego i dla Niny na lody – mówi wzruszony.
Jak można pomóc?
- Pieniądze można wpłacić na konto Fundacji, gdzie trwa zbiórka, czyli www.siepomaga.pl/nina. Tam można wpłacić każdą darowiznę poprzez przelew online lub przelew tradycyjny.
- Za kilka dni będzie również można przekazać 1% podatku
- Kolejną formą jest wysłanie SMS
- Można też dołączyć na Facebooku na fanpage: Nineczka kropeczka walczy z SMA i do grupy licytacyjnej, aby tam licytować różne przedmioty. Najpopularniejszą licytacją jest obecnie przejazd z Katarzyną Bujakiewicz fordem. Ona jest kierowcą, będzie można z nią porozmawiać o serialach, o filmach, wypić kawę. Do wylicytowania są też różne gadżety Speedwayowe: kaski, kevlary, medale ekstraligi, więc wszystko to, co jest związane z żużlem oraz przedmioty z innych dziedzin sportu: piłki ręcznej, rugby, skoków narciarskich.
Ninę wspierają nie tylko lubelscy artyści. – Wsparła nas Ania Lewandowska, bo udostępniła zbiórkę na swoich portalach i sama również wpłaciła darowiznę. Gadżety na licytację przekazał Dawid Podsiadło, Sanah, Katarzyna Pakosińska. Teraz aktorka Katarzyna Bujakiewicz nas wspiera i razem zdobywamy gadżety na licytację. Niedługo włączą się w to również sportowcy z piłki nożnej i ręcznej, a także reprezentacja koszykówki. Chcieliśmy zorganizować koncert, bo artyści chcieli wystąpić i zorganizować coś fajnego dla Niny, ale ze względu na pandemię jesteśmy bezradni – podsumowuje tata Niny.
Dane do darowizn tradycyjnych:
Odbiorca
Fundacja Siepomaga
Pl. Władysława Andersa 3
61-894 Poznań
Numer w Alior Banku
89 2490 0005 0000 4530 6240 7892
IBAN: PL89249000050000453062407892
Kod BIC/SWIFT: ALBPPLPW
Tytułem
25098 Nina Słupska darowizna
Wsparcie poprzez SMS NUMER 72365 TREŚĆ 0095257 koszt 2,46 zł brutto (w tym VAT)
Fot. Materiały prywatne
ileż można f… f… f…. Mam Dość tej Niny , nie tylko ona na to choruje .. a państwo nie jest od tego aby każdemu pomagać a rodzice sami niech się wezmą tylko szantarz emocjonalny i żebry . Żebrać to do Kościoła