Samotność jest straszna – przyznają seniorzy. Ci ze Stowarzyszenia mali bracia Ubogich też jej doznali. Jednak nie chcieli w niej trwać. – To nie czas na zamykanie się w domu. Chcemy mieć przyjaciół, uśmiechać się, po prostu żyć – mówią.
– W stowarzyszeniu jestem od niedawna. Dołączyłam w listopadzie ubiegłego roku. Czas nie był przypadkowy. Zbliżało się Boże Narodzenie, a przede mną perspektywa samotnych świąt. Mam dwóch starszych braci, ale oni mieszkają w Warszawie. A ja nie miałam na tyle siły, żeby do nich pojechać. Wtedy naszły mnie refleksje, że nie chcę być sama w święta. Nie chcę, żeby było mi smutno, a w święta tę samotność odczuwamy jeszcze silniej. Poprzez MOPR dowiedziałam się o Stowarzyszeniu mali bracia Ubogich. Zadzwoniłam i jestem – opowiada swoją historię pani Elżbieta.
Kobieta ma 68 lat i problemy z chodzeniem. – Mam przyjaciółki, ale czasami czułam, że za nimi nie nadążam. Razem na spacery nie możemy iść, bo ja muszę ciągle odpoczywać. Tutaj jestem szczęśliwa. Poznałam bardzo dużo ludzi, przyjaciół – opowiada. – Mamy spotkania, na których pijemy herbatę czy kawę, jemy ciastka często samodzielnie zrobione, mamy zajęcia z psychologiem, warsztaty, wycieczki. To taka radość, gdy wchodzę, a inni mnie witają, uśmiechają się, cieszą się na mój widok, razem ze mną świętują imieniny, śpiewają mi „Sto lat”, dają kwiaty. A co najważniejsze, nie byłam sama w święta. Tu poznałam nową rodzinę – cieszy się pani Elżbieta.
Seniorzy należący do Stowarzyszenia mają też swoich opiekunów. To wolontariusze, którzy odwiedzają seniorów w domu, rozmawiają z nimi, chodzą na spacery.
– Moją Bóg mi zesłał. To jakieś zrządzenie losu. Poznałam ją w Wigilię. Mieszka w sąsiednim bloku, wspólnie jadamy kolację, wychodzimy na dwór, rozmawiamy, gramy w scrabble. Nadajemy na tych samych falach. To wspaniałe, że chce poświęcić mi swój czas. Ona mówi, że przy mnie odpoczywa. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebne – stwierdza pani Elżbieta.
Moje miejsce na Ziemi
Pani Rozalia Anna ma 75 lat. Do stowarzyszenia mbU dołączyła 3 lata temu.
– Szukałam dla siebie miejsca na Ziemi. To był czas, kiedy odszedł mój mąż. Był ciężko chory, a ja przez 20 lat się nim zajmowałam. Bardzo chciałam wtedy coś robić, żeby nie myśleć o stracie, zapełnić pustkę, która mnie ogarnęła – wspomina pani Rozalia.
Zgłosiła się więc jako wolontariuszka do mbU. Ale siły i zdrowie jej nie pozwoliły, by dalej działać, więc wstąpiła jako członek stowarzyszenia.
Co jej dają spotkania? – Życie! – radośnie odpowiada seniorka. – Chcę teraz całemu światu krzyczeć, jaka jestem szczęśliwa. Mam tylu przyjaciół, ilu nie miałam w całym swoim życiu. To dla mnie najszczęśliwszy czas. Wcześniej skupiałam się na pracy, domu, opiece nad chorym mężem– opowiada. – Wolontariusz spędza ze mną czas. Mam z kim porozmawiać o sztuce, chodzimy do teatru, na koncerty, kocham to – zachwyca się pani Rozalia.
Członkowie stowarzyszenia mbU zachęcają wszystkich do aktywności.
– Nie wolno zamykać się w domach, warto poznawać nowych ludzi, bo oni nadają sens życiu. Ja nigdy w życiu nie żyłam tak dla siebie, jak teraz – mówi pani Rozalia.
mali bracia Ubogich
To Stowarzyszenie, którego misją jest niesienie wsparcia osobom starszym i samotnym. Powstało ponad 15 lat temu i ma siedziby w Warszawie, Poznaniu i Lublinie. W Lublinie około 100 seniorów jest stałymi członkami Stowarzyszenia. Dla nich raz w tygodniu odbywają się spotkania w siedzibie przy ulicy Akademickiej 4 w Lublinie. Na spotkaniach odbywają się różnorodne zajęcia: rozmowy z psychologiem. Jest wspólna herbata lub kawa, rozmowy, świętowanie imienin, ale przede wszystkim spotkania z ludźmi. W wakacje są organizowane wycieczki, głównie w okolice Lublina. Jest też wspólne świętowanie Bożego Narodzenia czy Wielkanocy.
Seniorzy mają też swojego opiekuna, wolontariusza, który odwiedza ich raz w tygodniu w dogodnym dla obu stron terminie.
Do Stowarzyszenia mogą dołączyć osoby samotne, które ukończyły 65 rok życia. Wystarczy zadzwonić pod numer telefonu 81 538-26-01.
– Uczestnictwo jest bezpłatne. Starsze samotne osoby potrzebują przede wszystkim rozmowy, uwagi. Tego, że ktoś ich wysłucha, zje z nimi ciasto czy wyjdzie na spacer. Ja z moją podopieczną do tej pory mam kontakt. Dzwonimy do siebie, odwiedzam ją. Ma 93 lata, ale jest moją przyjaciółką – mówi Urszula Kępczyk, wieloletnia wolontariuszka, a obecnie koordynatorka akcji Stowarzyszenia.
Zostań wolontariuszem
Tych ciągle potrzeba. Dzięki takim osobom, ich bezinteresowności i dobremu sercu starsze osoby odzyskują radość życia.
– Zachęcamy wszystkich do włączenia się w wolontariat. Wakacje to najtrudniejszy czas dla Stowarzyszenia, bo wielu z naszych wolontariuszy to studenci, którzy wyjeżdżają z Lublina. Zachęcam emerytów do pozostania wolontariuszami, jeśli tylko mają trochę czasu. Nasza najstarsza wolontariuszka ma 80 lat – zachęca Urszula Kępczyk.
Krystyna Jonauskaite ma 35 lat i pochodzi z Białorusi. Do Lublina przyjechała w sierpniu ubiegłego roku, pracuje tu jako tłumacz z języka angielskiego na rosyjski.
– Pracuję głównie w domu, więc potrzebowałam towarzystwa. Chciałam też podszkolić swój język polski, dlatego postanowiłam zostać wolontariuszem. I dla praktyki języka, i dla potrzeby duszy – zdradza nam Krystyna, która właśnie ma poznać swoją podopieczną.
– Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że się polubimy, że nawzajem damy sobie radość. Starsi ludzie mają tyle pozytywnej energii, opowiadają ciekawe historie i dzielą się swoim doświadczeniem życiowym. Lubię spędzać z nimi czas. Mi się tu bardzo podoba. Miałam okazję uczestniczyć w Wielkanocy w Stowarzyszeniu. Zobaczyłam polskie obrzędy, tradycję. Ale przede wszystkim doświadczyłam ciepła od tych ludzi – mówi wolontariuszka.
(jus)