Przypatrując się Lublinowi, zauważyłam, że z różnych miejsc, czasami całkiem nieoczekiwanych – tu z latarni, tam z muru kamienicy Starego Miasta, a nawet z pokrywy kanału kanalizacyjnego – mruga do mnie okiem… koziołek!
O tak, koziołki już od dawnych czasów dość organicznie dopasowały się do krajobrazu miasta. Rzeźby, jak również obrazy tych rogatych stworzeń w różnych miejskich zakątkach, nie są tak rzadkie. Jest to dość logiczne, biorąc pod uwagę, że koziołek jest symbolem Lublina od XV wieku. Najstarszy obraz herbu Lublina pochodzi z dokumentu z pieczęcią Rady Miejskiej z 1401 roku, a w wieku XVI po raz pierwszy jako herb Lublina pojawił się kozioł wsparty na winorośle.
Postanowiłam przejść się po mieście i odszukać wszystkie nawiązania do herbu, dzięki którym Lublin jest zwany Kozim Grodem! Tak powstała misja „Koziołek”. I trwa ona do dziś, bo okazało się, że… A jednak o wszystkim po kolei.
Koziołek na Ratuszu
Proponuję zacząć od miejsca, gdzie symbole miasta spotkamy ze stuprocentową pewnością, bo są tam po prostu niezbędne. Oczywiście, koziołek ozdabia lubelski Ratusz. Znalazłam nawet dwa: jeden na pamiątkowej tablicy na fasadzie, a drugi na samym czubku wieży.
Koziołki na fontannach
Mój ulubiony koziołek, wykonany z brązu, znajduje się na deptaku. Słyszałam, że pogłaskanie koziołka po rogu przyniesie szczęście. A naciśnięcie na przycisk uratuje spragnionego, bo ze zdroju tryska woda, która nadaje się do picia. Ciekawe też, że replikę lubelskiego koziołka można zobaczyć w parku w Windsor (Kanada), mieście partnerskim Lublina.
Rogaty zwierzak „zamieszkał” też w fontannie na placu Wolności. Jest to miniaturowa replika wieży ciśnień z XIX wieku, która stała kiedyś w tym miejscu. A koziołek schował się pod wieżyczką.
Z kolei przy skrzyżowaniu ulic Narutowicza i Okopowej znalazłam fontannę „Koziołek w dżinsach”, przedstawiająca fragment sławnych niebieskich spodni, a z kieszeni wystaje herb Lublina. Stąd i nazwa fontanny.
No i jeszcze jeden „wodny” koziołek zawsze patrzy na nas z licznych pokryw lubelskiego wodociągu.
Koziołki na bramach
Aby zobaczyć koziołka, w niektórych miejscach trzeba popatrzeć do góry. Na przykład, taki jeden mieści się na szczycie Bramy Grodzkiej. Inny – na bramie prowadzącej z Placu Zamkowego na Błonia. Symbol lubelskiego koziołka widzimy też na płycie z brązu w przejściu pod bramą wieży Trynitarskiej.
Koziołki pocztowe
Symbol Lublina znalazłam też na frontonie gmachu Poczty Głównej przy placu Litewskim: herb z koziołkiem przedstawiony jest w okrągłym polu i umieszczony w górnym prawym rogu budynku obok zegara i Orła.
Dwa nowe koziołki, które odkryłam przypadkiem w Śródmieściu, to skrzynki pocztowe. Można tu wrzucać listy – na pewno przypilnują, żeby list trafił do adresata.
Symbole na budynkach Starego Miasta
Chyba wcale nie jest dziwne, że i w dawnych czasach architekci zdobili głównym symbolem Lublina swoje projekty, które przetrwały do dziś. Oto, co odkryłam:
• kamienica u zbiegu ulic Rynek i Grodzka – na ścianie przy rogu widnieje koziołek
• kamienica przy ulicy Rynek 13 – na frontowej ścianie znajduje się malowidło z wizerunkiem lubelskiego koziołka
• Grand Hotel Lublinianka — koziołek widoczny jest na kopule nad zegarem
• dawny pałac Lubomirskich (obecnie Wydział Politologii UMCS) – klamka w kształcie koziołka znajduje się na drzwiach wejścia głównego
• kamienica przy ul. Grodzkiej 17 – w formie sgraffito, które stanowi upamiętnienie twórczości wybitnego lubelskiego artysty Andrzeja Kota.
Koziołki w mieście
Udało mi się znaleźć koziołka również na kilku szyldach: nad apteką-muzeum przy ul. Grodzkiej i nad jedną z najstarszych pizzerii w Lublinie — Pod Koziołkiem. Zobaczyłam także to zwierzątko na latarni w centrum miasta. I oczywiście nie mogłam spokojnie przejść obok drewnianych koziołków na placu Litewskim 🙂
Niestety, moje próby policzenia lubelskich Koziołków niezbyt się udały. Jest ich tak wiele, że nie dałam rady. Wiem jednak, że we Lwowie policzono lwy. Jest ich 4,5 tys. Moje rodzinne miasto nie bez powodu nazywane jest miastem Lwa. Założyciel miasta król Daniło Halicki nazwał je imieniem syna – księcia Lwa Daniłowicza. W XIV wieku lew pojawił się po raz pierwszy na pieczęciach miejskich i od tamtych czasów liczba lwów rosła: zaczęły pojawiać się na ulicach i fasadach kamienic miasta. A teraz gdziekolwiek jesteś we Lwowie, wszędzie widać lwy 🙂