To problem, który może pozbawić nas kobiecości i urody – mówi prof. dr hab. n. med. Dorota Krasowska, kierownik Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Dermatologii Dziecięcej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie o wypadaniu włosów po COVID-19. I opowiada o nowoczesnej metodzie walki z tym problemem, którą ostatnio wdrożył SPSK nr 1. 

Czym różni się pocovidowe wypadanie włosów od zwykłego wypadania?

– Zwykłe wypadanie włosów dotyka każdego z nas, ponieważ uważa się, że fizjologicznie do 100 włosów dziennie ma prawo nam wypaść. Natomiast po infekcji COVID-19 obserwujemy takie bardzo gwałtowne i nasilone wypadanie włosów, określone jako wyłażenie ich garściami. Te włosy są wtedy wszędzie, na ubraniach, szczotkach, poduszkach, pod prysznicem. Jeżeli pacjentka dotknie głowy, to zostaje cała garść włosów w ręku. Jest to bardzo spory problem, który rodzi kolejny, bo dla kobiety jest to bardzo stresogenne. Wszystkie obawiamy się tego, aby nie zostać pozbawionym takiego aspektu naszej urody i kobiecości, który wpłynie niekorzystnie na nasz wygląd. Wypadanie włosów generuje duży stres, który jest dodatkowym czynnikiem, który to wypadanie włosów napędza.

Jak dużo osób doświadcza wypadania włosów?

– Mniej więcej 1/3 wszystkich ozdrowieńców. Natomiast publikacji takich typowo naukowych jest niewiele, są pojedyncze, które ten problem opisują.

Jak wygląda leczenie w takim przypadku?

– Leczenie jest bardzo trudne, bo tu nie ma czynnika niedoborowego, który można uzupełnić, np. jak jest za mało żelaza to je uzupełniamy. Wtedy uzupełnienie żelaza powoduje bardzo szybki odrost tych włosów, a tutaj nie ma takiego czynnika. Zawsze sprawdzamy to wcześniej w badaniach u osoby, która się do nas zgłasza, żeby nie przegapić nic istotnego co mogłoby mieć istotny wpływ na efekt terapii.

SPSK nr 1 wdrożyło ostatnio nowoczesną metodę walki z tym problemem. Co to jest i na czym polega?

– Ta metoda jest niestandardowa i pacjenci są z niej bardzo zadowoleni. To terapia niebolesna, nieinwazyjna i nie trzeba się do niej w żaden sposób przygotowywać. Można ją zastosować z biegu i polega ona na naświetlaniu skóry głowy specjalną lampą LED, która emituje światło czerwone. Podczas takiego naświetlania jest uczucie silnego ciepła. Trzeba mieć specjalne okulary, które będą chroniły oczy, ale generalnie pacjentki tolerują to świetnie. Decydujemy się na różne cykle, ale zazwyczaj jest to 10 naświetleń. Wykonujemy jedno naświetlenie w tygodniu. Już w połowie tego cyklu pacjentki przychodzą zadowolone, a włosy przestają wypadać. Wydaje mi się, że jest to dobra forma terapii. Przede wszystkim szybko widać rezultaty.

Co robią promienie, którymi są naświetlani pacjenci?

– Świetne pytanie! Ta terapia powoduje biomodulację w naszych tkankach w skórze. Ona ze względu na długość fali sięga od 1 do 6 milimetrów w głąb skóry głowy, gdzie jest zlokalizowany mieszek włosowy i powoduje taki efekt fotobiomodulacji. Oznacza to, że lampa emituje dosyć dużą energię, którą wchłaniają chromofory naszego organizmu i ta energia jest wykorzystywana do nasilenia procesów metabolicznych w komórce. Te procesy mają za zadanie wydzielanie różnych czynników wzrostowych i pobudzających wzrost mieszka i fibroblastów, które będą regenerować i powodować lepsze ukrwienie tego mieszka. Oczekujemy od tej terapii przede wszystkim w pierwszym etapie zahamowania wypadania włosów, a w drugim etapie regeneracji, czyli odrostów wzrostów.

Jakie są skutki tej terapii, czy ona faktycznie działa?

– Obserwujemy zadowolenie pacjentów. Pacjenci w połowie terapii przychodzą do nas z uśmiechem i mówią że widzą skutki i rezultaty. To dla nas oczywisty znak, że ta terapia działa. Dodatkowo dokumentujemy skuteczność tej terapii. Mamy w klinice taki specjalny wideotrichoskop, który służy do badania skóry głowy i mieszków włosowych pod dosyć dużym powiększeniem. Te obrazy są cyfrowe i mamy możliwość ich porównania z początków terapii i po jej zakończeniu. Obserwujemy odrost tych włosów, ale przede wszystkim poprawę struktury włosa, która objawia się poprawą grubości włosa i ilości włosów, które wychodzą z pojedynczego mieszka.

Kto i gdzie może się zgłosić na taką terapię?

– Zapraszamy do poradni dermatologicznej przyklinicznej. Tam nasi lekarze po zbadaniu pacjenta i po zdiagnozowaniu problemu kierują pacjenta do naszego ambulatorium bez hospitalizacji przychodzą na cykl zabiegów. Zabiegi są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Czy możemy już stwierdzić, jaka grupa jest najbardziej narażona na wypadanie włosów po przebytej infekcji?

– Tak naprawdę różne grupy osób mogą być na to narażone. Wszyscy ci, co przeszli infekcję niezależnie czy była to infekcja ciężka, łagodna czy bezobjawowa. Może być to także grupa pacjentów, którzy wcześniej już zmagali się z łysieniem, na przykład z łysieniem androgenowym, czyli takim łysieniem hormonalnym, które też COVID-19 nasila. Po przebytej infekcji wypadanie włosów nasilają również choroby autoimmunologiczne, które pojawiają się lub są obecne w obszarze skóry owłosionej głowy, a które też skutkują wypadaniem włosów. Ta grupa pacjentów może być naprawdę duża.

Fot. Dominika Polonis

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments