Dołhobyczów. Kilkanaście kilometrów od przejścia granicznego, w punkcie recepcyjnym gromadzą się uchodźcy uciekający przed wojną. Spora grupa stoi przed wejściem do budynku, bo wszyscy się nie mieszczą. Jest mróz. Dzieci siedzą okryte kocami na walizkach. Inne są tulone przez rodziców. Jeszcze inne bawią się, grając w piłkę.

– Mam męża w wojsku. Musiałam wyjechać, żeby ratować dzieci – mówi Maria, która do Dołhobyczowa przyjechała z dwójką dzieci: kilkunastoletnim synem i jego starszą o kilka lat siostrą.

W ośrodku recepcyjnym uwijają się wolontariusze. Przygotowują posiłki, kawę i herbatę. Rozdają dzieciom kanapki. Inni szukają osób, które chciałyby wyjechać jeszcze tej nocy do innych miast. Proponują transport do Warszawy, Poznania, Krakowa i Lublina. To właśnie tam chcą się schronić uchodźcy.

– Wolę pomagać niż o tym rozmawiać – mówi nam jedna z wolontariuszek, która przegląda ubrania przywiezione przez darczyńców. Wśród darów jest wiele ubranek dla dzieci. Są buty, kurtki, czapki. Jest też pełno zabawek. Chłopcy wybierają misie, do których się tulą. Inni bawią się samochodami albo układają klocki. W rogu sali dziewczynka czesze lalkę Barbie.

Duża sala punktu recepcyjnego może pomieścić około stu osób. Matki z dziećmi siedzą na materacach. Starsi mężczyźni leżą na szpitalnych łóżkach odpoczywając. Po drugiej stronie ci, którzy dopiero przyjechali, jedzą gorące posiłki.

Uchodźcy uciekając zabierają też swoich czworonożnych przyjaciół. Wielu z nich trzyma na rękach psy lub koty. – To jest Rocky, to też moja rodzina – mówi jedna z kobiet, która na rękach trzyma malutkiego psa rasy yorkshire terrier.

– Boimy się. Przyjechałam z bratem i siostrą – mówi Masha, 20-latka, która uciekła z rodzeństwem przed wojną. – Wojna jest straszna, jest koszmarem. Trudno to nawet opisać. Moja rodzina została jeszcze na Ukrainie, nie mogli wyjechać. Jedziemy teraz do znajomych i mam nadzieję, że będziemy bezpieczni – mówi ze łzami w oczach.

Fot. Dominika Polonis

3Galeria zdjęć 3/7

Wczytaj kolejne zdjęcia

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments