Na tyłach Dzielnicowego Domu Kultury „Czuby Południowe” przy Wyżynnej 16 powstało niedawno nowe, ciekawe miejsce o nietuzinkowej nazwie: Spółdzielnia Roślinna „Ósmesmake”.
W niewielkim lokalu, od A do Z zaaranżowanym i wyremontowanym przez spółdzielców, dostaniemy wegańskie, a więc w stu procentach roślinne torty, ciasta i ciasteczka. Napijemy się też wyśmienitej kawy zabielanej roślinnymi mlekami i wyszukanej herbaty z najróżniejszymi dodatkami. Jeszcze kilka lat temu w tym samym miejscu można było kupić lepione na miejscu leniwe, naleśniki i pierogi. Największym wzięciem cieszyły się te z… mięsnymi farszami.
– Nasza historia ma swój początek w roku 2014, kiedy część obecnej ekipy postanowiła wziąć udział w specjalnym szkoleniu dotyczącym działania spółdzielni socjalnych – wyjaśnia Agnieszka Szcześniak, prezeska Spółdzielni. – Tak zrodził się pomysł otwarcia własnej spółdzielni, która początkowo wiązała się z produkcją garmażeryjną. Tu na miejscu powstawały wszelkiego rodzaju pierogi, pasztety i wiele innych garmażeryjnych smakołyków. Przebranżowiliśmy się jednak i od kwietnia działamy w oparciu o wyłącznie roślinne produkty, które zamieniamy w oryginalne słodkości – dodaje.
Na obrzeżach
Większość lubelskich lokali oferujących wegańskie menu skoncentrowana jest wokół Krakowskiego Przedmieścia oraz Starego Miasta. Nic dziwnego – przez centrum Lublina każdego dnia przewijają się setki osób, także tych preferujących dietę roślinną. Znajdziemy tu zarówno wegańskie fast foody, jak i bezmięsne domowe obiady, a na amatorów słodkości czekają nawet lody, które niczym nie różnią się od tradycyjnych. Z tej niepisanej zasady wykruszyła się jednak spółdzielnia „Ósmesmake”, którą znajdziemy z dala od zabytkowych kamienic i deptaka.
– Postanowiliśmy zaryzykować. Centrum to sprawdzona, bardzo dobra lokalizacja, ale dlaczego nie otworzyć się na tych, którzy tam nie bywają? Tu życie toczy się swoim rytmem, w który próbujemy się wkomponować. Wychodzimy do naszych sąsiadów z nowymi propozycjami, chcemy ich zaskoczyć i promować weganizm w różnych innych zakątkach miasta – wyjaśnia Emilia Trusz, była właścicielka pierwszej wegańskiej restauracji z roślinnymi burgerami „Umea”, która zasiliła szeregi spółdzielców.
„Ósmesmake” budzi zaciekawienie. Wielu mieszkańców wstępuje, by zapytać o ofertę. Niektórzy mieli już okazję posmakować tutejszych wypieków. Spółdzielcy nie mogą też narzekać na brak zamówień.
– Choć działamy zaledwie od końca kwietnia tego roku, podjęliśmy już współpracę z kilkoma lokalami w naszym mieście. Przychodzą do nas także indywidualni klienci – niektórzy na kawałek brownie do kawy, inni by złożyć zamówienie na okolicznościowy tort. Są też tacy, którzy po prostu pytają, o co z tą spółdzielnią chodzi i zapewniają, że wrócą popróbować wypieków – cieszy się pani Emilia.
Wszystkiego ci u nas dostatek
Spółdzielnia przy Wyżynnej to jednak nie tylko ciasta. W kameralnej przestrzeni pełnej kwiatów można usiąść i przejrzeć leżące na parapecie książki, napić się kawy, herbaty, albo napoju, którego nie znajdziemy na sklepowych półkach. Można też… złożyć zamówienie na słone przekąski, albo inne wegańskie produkty, które nie są dostępne w marketach.
– Jeśli ktoś chce wegańską śmietanę – zrobimy. Roślinny majonez – też, chociaż te stają się coraz bardziej popularne. Nie widzę przeszkód, by przygotować dla klienta także słone przysmaki, jeśli tylko takie sobie życzy. Ale na razie naszym priorytetem są słodkości – mówi pani Emilia.
Tych w witrynie stoi zawsze kilka rodzajów. Codziennie trafimy na inne propozycje. Rafaello, rabarbarowe z kruszonką, czekoladowe, brownie, a nawet domowa szarlotka w wersji wegańskiej są zawsze finezyjnie przyozdobione. Nie ma w nich grama „zwykłego” mleka, jajek czy sera, chociaż smakują jak te ze sprawdzonych babcinych przepisów. Spółdzielcy „Ósmesmake” przez cały czas szlifują swój kunszt cukierniczy. Niektórych praca przy wypiekach zainspirowała do podniesienia swoich kwalifikacji, innych do poszukiwania zupełnie nowatorskich receptur.
– Lubię łączyć kilka przepisów w jeden. Z tego wychodzą naprawdę ciekawe, niespotykane smaki, które doceniają nasi klienci. Cieszy, że każdy z nas daje z siebie wszystko, by zadowolić gości i mieć satysfakcję z wykonanej pracy – dodaje pani Emilia.
Strzał w dziesiątkę
Spółdzielnię roślinną tworzą ludzie, których połączyły długie poszukiwania pracy. Niektóre z nich posiadają orzeczenia o niepełnosprawności. Tak jak Bartosz Stachyra, który dziś jest już po kursie cukierniczym:
– Jestem osobą niepełnosprawną i nie ukrywam, że to przysporzyło mi problemów w poszukiwaniach pracy na lokalnym rynku. Na szczęście trafiłem do spółdzielni, z którą jestem związany właściwie od początku, czyli od czasów, kiedy prosperowała jeszcze jako garmażerka – wyjaśnia. – Praca tutaj daje mi bardzo dużą satysfakcję i pozwala mi się rozwijać – dodaje.
Jednak Ósmesmake jako spółdzielnia zrzesza osoby borykające się z bezrobociem z wielu różnych powodów.
– Spółdzielnia socjalna ma w założeniu pomoc osobom z określonych grup społecznych w powrocie na rynek pracy oraz wzmacniać kompetencje społeczne. Są to osoby długotrwale bezrobotne, osoby z niepełnosprawnościami, ale też znajdujące się w trudnych sytuacjach życiowych z różnych powodów. Przynajmniej połowa z naszych spółdzielców musi te grupy reprezentować – wyjaśnia Kinga Kulik. Jak sama mówi, w Ósmesmake pomaga w kwestiach administracyjnych. Kiedy lokal zacznie sprawnie funkcjonować, będzie tu wracać już tylko gościnnie.
W spółdzielni każdy ma do wypełnienia swoje obowiązki. W środy lokal jest nieczynny dla gości, bo jak mówią spółdzielcy, to czas na uporządkowanie dokumentacji, spotkanie z doradcą biznesowym, ułożenie menu, zakupy. W pozostałe dni tygodnia lokal przy Wyżynnej oczekuje na swoich klientów w godz. 11-18 (w niedziele od 10 do 17).