Stanisław Burza to polski żużlowiec, który w 2017 roku jeździł w drużynie lubelskiego Motoru. Obecnie, walczy o to, by 27 września wystartować w finale Grand Prix, który odbędzie się w Rzeszowie na długim torze. Chcą mu w tym pomóc nie tylko sponsorzy, ale i lubelscy kibice, którzy zorganizowali zrzutkę pieniędzy na ten cel.

27 września w Rzeszowie odbędzie się finał Grand Prix. Może zacznijmy od przygotowań. Jak wyglądają?

– Start wymaga na pewno dużych nakładów finansowych i będę musiał w niego zainwestować. Trzeba mieć między innymi dobrze zabezpieczony sprzęt i motocykle żużlowe na długi tor. Jeden z nich jest już u mnie na warsztacie, przywieźliśmy go w zeszły weekend, jest rozebrany i na etapie przygotowań. Drugi z tych motocykli będzie pożyczony na te zawody od Kennetha Hansena, który również będzie startował. Silników użyję swoich, czyli tych do żużla klasycznego, ale te silniki też trzeba będzie odremontować i zakładam, że trzeba będzie na to wydać kilka tysięcy złotych. To są już zawody najwyżej rangi, mistrzostwa świata, więc wszystko musi być już wyremontowane na tip top.

Ważne jest nie tylko wsparcie kibiców, ale i sponsorów.

– Dla tych sponsorów, którzy mi pomogą przy tych zawodach jest przygotowany kombinezon. Czekam tylko na resztę reklam, które musimy na niego wrzucić, ale to już jest ostatnia chwila, żeby te firmy się tam znalazły. Reklamy będą zarówno na kombinezonach, motocyklach, na odzieży mechaników. Zawody będą transmitowane na żywo w telewizji, więc uważam, że jest to bardzo dobra okazja do tego, by się zareklamować. Podsumowaliśmy, że przygotowanie do takich zawodów jest to koszt nawet 30 tysięcy zł i musimy je uzbierać jak najszybciej. Dużo osób pomaga też mi w pośredniczeniu w rozmowach ze sponsorami i obecnie czekamy na odpowiedzi.

Wystąpi pan na tych zawodach w barwach Polski z dziką kartą. To duże wyróżnienie, a kibice zwłaszcza ci z Lublina pokładają w panu ogromne nadzieje na zwycięstwo.

– Startując w każdych zawodach każdy ze sportowców chce osiągnąć jak najlepsze wyniki. Dla mnie celem są te zawody. Wiem, że nie będzie na nich łatwo, bo jadą zawodnicy rangi światowej i będzie trudno ich pokonać. Już kiedyś startowałem w jednej z rund mistrzostw świata i to było również w Rzeszowie w 2013 roku. Wtedy wypadłem dobrze, a teraz gdy mam już kolejne doświadczenie liczę na to, że w tej rundzie będzie mi łatwiej walczyć o ten jak najlepszy wynik.

Jest pan od wielu lat związany z Lublinem i mówi się, że Lublin to żużel. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

– Tak, na pewno! To się da zauważyć w każdym miejscu w mieście, bo widać, że kibice żyją tym żużlem. Wszyscy też doskonale wiemy, że bilety rozchodzą się tutaj w parę chwil i jest bardzo dobra, fajna atmosfera. Również zarząd bardzo się stara o to żeby zadbać zarówno o kibiców, jak i o sponsorów i dobrą drużynę. Cieszę się, że mi w Lublinie również pomagają kibice. Zrobili zbiórkę na zrzutce na moje zawody, aby pozyskać środki na start. Jeszcze tydzień temu było naprawdę z tym bardzo kiepsko, bo nie było na to żadnych środków. W tej chwili nasza sytuacja wygląda trochę lepiej. Ważne dla mnie jest to, że kibice bardzo dobrze mnie pamiętają i nadal chcą mnie oglądać. Postarali się o to, by znaleźć dla mnie jakieś środki. Dla organizatora mój start też jest ważny, bo jechałem już chyba we wszystkich klubach południowej i wschodniej Polski, bo w klubie z Krosna, Rzeszowa, Tarnowa, Lublina i w Krakowie, Łodzi i Opolu. Wielu kibiców będzie chciało oglądać te zawody i zobaczyć mnie w akcji.

Patrząc też na miniony sezon Ekstraligi żużlowej żaden klub nie ma takich kibiców.

– Tak, ten sektor AB, który się pojawił był zupełną nowością. Do tej pory nigdy nie spotkaliśmy się z tym, żeby kibice oglądali żużel na zwyżkach. Mówi się o tym na całym świecie i to bardzo fajne, że o lubelskim klubie mówi się aż tak szeroko.

Jak mógłby pan podsumować miniony sezon Motoru Lublin?

– Nikt się tego nie spodziewał, że zastanie nas taka sytuacja, a każdy klub chciał walczyć. Było kilka niespodzianek w tym sezonie, szczególnie nikt się nie spodziewał, że Włókniarz Częstochowa będzie jechać aż tak dobrze i że będzie wygrywała na wyjazdach. Dużym zaskoczeniem było też to, że drużyna z Lublina jako pierwsza zwyciężyła na torze w Częstochowie. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, jak się okazało, że Motor Lublin nie poradził sobie z nimi na własnym torze. Ten sezon w końcowej fazie był zupełnie nieprzewidywalny. Można było oglądać świetne widowiska i walkę na torze do samego końca.

Fot. Motor Lublin

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments