Grzegorz Iżycki jest znany jako Super Zbieracz. Jego sława przekroczyła granice Lublina. Kojarzą go turyści, nawet ci zagraniczni. Opowiedział nam, o czym marzy i jakie ma plany na przyszłość.
Grzegorz to sympatyczny, kontaktowy i na pewno pozytywnie zakręcony młody człowiek. Najpierw znali go tylko studenci, od których zbierał butelki i puszki zwane przez niego „kryształami mocy”. Wystarczy do niego zadzwonić, a on przyjeżdża i zabiera pozostałości po studenckich imprezach. Później poznała go cała Polska.
Tak to się zaczęło
Jako Super Zbieracz pojawił się po raz pierwszy w 2006 roku. Wtedy na portal YouTube wrzucone zostało pierwsze nagranie z Grześkiem w roli głównej.
– Przez pierwszy rok działania nie chciałem robić żadnych zdjęć. Jednak okazało się, że jedna z koleżanek zrobiła filmik ze mną ukrytym w torebce telefonem. Przyszedłem na murek zbierać „artefakty mocy”, a ona to wszystko nagrała i wrzuciła do internetu. Po jakimś czasie zobaczyłem, ile jest wyświetleń. Tysiące ludzi to zobaczyło, było wiele pozytywnych komentarzy – opowiada Super Zbieracz. – Pomyślałem, że jeżeli to się ludziom podoba, to ja sam powinienem nagrać jakiś przekaz do studentów. I tak to się zaczęło. Obecnie wszystkie swoje działania dokumentuję na profilu na Facebooku i w formie filmików na YouTube.
Narodziny Super Zbieracza
Jak sam opowiada, to jego dziewczyna podpowiedziała mu, że zbieranie butelek po piwie i oddawanie ich do sklepów może być źródłem dochodu.
– To wszystko się narodziło pod wpływem impulsu. Moja dziewczyna zbierała butelki, żeby mieć pieniądze na bilet do pracy. Pomyślałem, że mogę robić coś dobrego dla środowiska, Lublina i dla siebie. Cieszyłem się, że sam, ciężką, uczciwą pracą zarobiłem pieniądze – mówi Grzegorz.
Od tego czasu zaczął regularnie oczyszczać miasteczko studenckie (a później większą część Lublina) ze szklanych butelek i aluminiowych puszek. Wtedy, jeszcze bez grona fanów, lecz z pozytywnym nastawieniem i poczuciem humoru, zapoznawał się z bracią studencką. Pseudonim „Super Zbieracz” nadał mu właśnie jeden ze żaków.
– W 2006 roku, gdy zbierałem butelki na miasteczku akademickim, zobaczył mnie jeden ze studentów, który na mój widok krzyknął do kolegi: „Zobacz, ile on tego niesie. To jest jakieś super zbieracz”. I wtedy to poczułem. Zatrzymałem się, spojrzałem na moje wypchane butelkami siatki i pomyślałem: „Faktycznie jestem Super Zbieraczem”. I od wtedy zacząłem się tak przedstawiać, pojawiałem się codziennie i z dnia na dzień poznawałem nowych ludzi – relacjonuje Grzegorz.
Kontakty międzynarodowe
Obecnie Grzesiek jest rozpoznawalną postacią na miasteczku studenckim. Z jego „usług” korzystają nie tylko Polacy, ale również zagraniczni studenci. Co więcej, można by pokusić się o stwierdzenie, że jest on swego rodzaju “dobrem eksportowym” Lublina, bo zachwyceni postawą i działaniem Grześka obcokrajowcy opowiadają o nim swoim bliskich po powrocie z Polski.
– Parę dni temu poznałem kolegów z Chorwacji, Hiszpanów, Turków, Włochów, którzy mnie bardzo gorąco przyjmują i rozmawiają ze mną po angielsku. Opowiadają o mnie nawet swojej rodzinie za granicą, pokazują zdjęcia ze mną – cieszy się Super Zbieracz.
Kebab przegrał z puszkami
Grzegorz poza byciem Super Zbieraczem próbował sprawdzić się w gastronomii. W 2017 roku otworzył lokal Super Kebab przy ulicy Jasnej. Miało być to miejsce spotkań dla młodych ludzi, w którym mogliby porozmawiać, wypić piwo i smacznie zjeść. Przez zimę lokal działał pełną parą, jednak gdy nadeszła wiosna, a z nią coraz częstsze spotkania w plenerze, studenci zaczęli zauważać nieobecność Grześka.
– Chciałem prowadzić takie miejsce. Podczas zimy było bardzo miło, ale w marcu, gdy zaczęło się robić ciepło, ludzie zaczęli do mnie dzwonić i pytać gdzie jestem, czy przyjadę po buteleczki – opowiada Iżycki. – To ludzie zdecydowali, że mam zamknąć kebaba i jechać z powrotem w teren. Zresztą i tak bycie Super Zbieraczem było dla mnie zawsze na pierwszym miejscu.
Tylko dla studentów
Ale Grzegorz jeszcze nie odpuszcza branży gastronomicznej. W głowie ma już pomysł na nowy biznes.
– Z gastronomią na pewno nie skończyłem. Jasna 7 jest tematem zamkniętym. Nie dałem rady tam siedzieć. W przyszłości planuję działać nadal w studenckich kręgach. Ale jeszcze nie wiem, jak to będzie wyglądało. Zobaczymy, czy to będzie lokal czy foodtruck. Jeżeli będę działać w gastronomii, to tylko dla studentów – zapewnia Super Zbieracz.
Grzegorz Iżycki podkreśla, że ma wielu przyjaciół i ogromne wsparcie.
– Pochodzę z prawniczej rodziny. Moja mama 45 lat przepracowała w sądzie rejonowym. Przez pierwsze lata, była trochę przerażona moim zajęciem. To musiało być dla niej ciekawe doświadczenie, gdy koleżanki z pracy widziały moje działania w internecie. Jednak później zobaczyła, jak wiele dobrego robię dla środowiska i dla siebie. Dlatego mnie dopinguje – opowiada Grzegorz.
A może polityka?
O Super Zbieracza może też upomnieć się polityka. Już w 2010 roku startował jako kandydat na radnego Miasta Lublina. Do dziś nie porzucił tego marzenia, jedynie przełożył je w czasie.
– Myślałem o wyborach samorządowych. Ale raczej nie będę startował w tym roku, bo kebab wyczerpał moją moc. Muszę się zregenerować i na pewno wystartuję w następnych wyborach. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebym w przyszłość zajął się lubelską polityką – zapowiada Grzegorz.
Ten człowiek to żenda. Lump ale ma gadane. Gadane ma ale jest nędzarzem. Mówiąc szczerze mógłby pójść do normalnej pracy i normalnie żyć. Ale jak s kiedyś powiedział brzydzi się tym. Wyśmiewał się z innych twierdząc że mają szefów których to się boją,a on jest sam sobie szefem.