Strefa euro zawsze budzi drogie skojarzenia, idąc tym tropem, skoro Słowenia jest w euro to musi być droga. Kogo nie pytałam przed wyjazdem, to mówił, że tam koszmarne ceny, na forach też nie pałało optymizmem. Jednak najlepiej swoją opinię wyrobić sobie samemu jadąc tam! Tak też zrobiliśmy.
Cele wyjazdu zakładały zjeżdżenie całej Słowenii samochodem, spanie możliwie często pod chmurką i zebranie setek pięknych wspomnień, najlepiej zajadając lokalne smakołyki. Zacznijmy więc podsumowanie wyjazdu – Słowenia 2018.
Termin: 11-21.08.2018
Ilość uczestników: 2
Transport
Objazdówkę po Słowenii udało się zrealizować dzięki przychylności naszego samochodu, który bez przykrych niespodzianek przeczołgał nas po Europie i cało przywiózł do domu. Jedyny mankament to brak klimatyzacji. Przy 40 stopniach można było wyjść z siebie kilka razy, a i noce nie należały do przyjemności. Gorąc w środku i latające na zewnątrz komary działały psychodelicznie. Człowiek robił się dość nerwowy:) Był momentami uwięziony w rozgrzanej puszce.
Jeżeli chodzi o ceny paliwa na trasie, to w Monachium było najdroższe (1,34 eur/ litr). Austria pozytywnie zaskoczyła (1,18 eur/ litr), a Słowenia różnie. Oscylowała tak pośrodku pomiędzy tymi dwiema wartościami.
Tankowaliśmy kilka razy i koszt tej przyjemności to 800,00 zł
Opłat za autostrady udało się uniknąć, te na Słowenii wynoszą:
-
roczna winieta dla pojazdów do 3,5 tony 110,00 eur
-
miesięczna winieta dla pojazdów do 3,5 tony 30,00 eur
-
tygodniowa winieta dla pojazdów do 3,5 tony 15,00 eur
Łącznie z dojazdem pokonaliśmy 3000 km, na samej Słowenii około 1200 km.
TRANSPORT KOSZT RAZEM: 800,00 zł
Noclegi
Uwielbiam spać na dziko, nawet nie wiem dlaczego na stare lata obudziły się we mnie takie zamiłowania. Jakby nie patrzeć wygodę mam na co dzień w domu, dlatego dwa tygodnie spędzone inaczej dają energetycznego kopa. Pisałam wielokrotnie o docenieniu tego co się ma i niskobudżetowe wyjazdy są swojego rodzaju terapią na konsumpcjonizm, któremu bardzo często ulegam.
Noclegi w aucie są wymagające, ale nie są aż takim znowu wyzwaniem. Podczas tego wyjazdu mieliśmy w środku materac wyciągnięty z rozkładanej kanapy. Był idealnie dopasowany do wnętrza samochodu. Zapewniam Was, że w ogóle nie tęskniłam za domowym łóżkiem, gdyż miałam je praktycznie cały czas ze sobą. Wygodne spanie w samochodzie to podstawa. Ważne żeby było równo i aby nic nie wbijało się w plecy.
Minusem samochodu, porównując go z namiotem czy płachtą biwakową, jest fakt, że nie można go praktycznie nigdzie ukryć. Jest się na widoku i udawanie, że to nie nasze auto jest bezzasadne. Słowenia nie jest krajem dla lekkoduchów, jakże daleko jej do ukochanej przeze mnie Rumunii, czy Czarnogóry. Czułam się troszkę jak w poukładanej Austrii, takiej na tip top. Pfleeeeee. Wiadomo, że w hotelu byłoby inaczej, ale nie o gwiazdach w katalogu jest ten post, a o gwiazdach na niebie, widzianych zza szyb auta.
Spaliśmy w miejscach rozmaitych, bywały stresujące momenty, parkomaty wzbudzały palpitacje serca. Wszędzie kazali płacić za parkingi! Ba! Poszli o krok dalej i parkomaty obowiązywały całą dobę.
Pomimo tego małego ale…udało się nocować w górach, nad rzeką, morzem. Może widokowo nie było ochów i achów, jednak było znośnie. Zawsze mogło być gorzej, dlatego tym bardziej doceniam, to co było.
NOCLEGI – KOSZT CAŁKOWITY: 255,00 zł
Wyżywienie
Nie jestem blogerką kulinarną i restauracje na wyjeździe kompletnie do mnie nie przemawiają. Jadaliśmy więc bardzo lokalnie, tanio i dużo:) Słowenia ma do zaoferowania całą masę pyszności. Przede wszystkim za sprawą wpływów austriackich, włoskich czy bałkańskich mieszanka smaków do wyboru jest spora. Prym wiodą wszelkiego rodzaju fast foody.
Słoweńcy żywią się głównie w licznych piekarenkach, ale nie są ta zwyczajne miejsca. Są czynne już od 5 rano do bardzo późnych godzin wieczornych. Nawet i do północy. Pieczywo jest dokładane na bieżąco, dlatego nie ma najmniejszego problemu, by o godzinie 23 zjeść ciepły kawałek pizzy, czy obłędnie pyszną drożdżówkę z masą orzechową. Jeżeli lubicie zatracić się w pieczywie to będziecie mieli okazje skosztować w tym kraju miedzy innymi:
– drożdżówki na słodko (z serem, makiem, dżemem, nadzieniem orzechowym)
– chałki
– bułeczki z szynką, parówką, sosem pomidorowym, albo wszystkim na raz
– pizzy!!!!
– burki z serem bądź mięsem
– paluchów z sezamem, lukrem, makiem.
Słoweńcy mają w swojej ofercie gastronomicznej niezliczoną ilość pysznych ciast. Czekoladoholik znajdzie coś dla siebie. Każdy region słynie z jakiegoś słodkiego przysmaku. Na wybrzeżu koniecznie trzeba zjeść Izolanke, ciasto z kremem pomarańczowym, z delikatną warstwą czekolady i sokiem z pomarańczy. Do tego nie można przejść obojętnie obok słoweńskiej kremówki, z kremem tak wysokim, że pękają kąciki ust:) Ale taki smak jest wart każdego poświecenia.
O lodach też można by napisać epopeje, dziesiątki smaków i przeogromne gałki, których nawet ja nie mogłam pomieścić, co bardzo rzadko zdarza się:) I ani razu nie padło słowa “ale nas okantowali na wielkości”. Wręcz przeciwnie. To słodyczowy raj. Potrzeba bardzo dużo silnej woli, aby przez dwa tygodnie nie roztyć się o dwa rozmiary.
Słowianie nie jadają w restauracjach, te są bardziej wykwintne, przeznaczone raczej dla turystów. Rodowitych Słoweńców znajdziecie w gostlinach, czyli tradycyjnych karczmach. Jada się również w barach przy supermarketach, ciężko o wolne miejsce, naprawdę cieszą się sporym zainteresowaniem.
Z potraw bardziej konkretnych znowu pojawia się pizza, ta w gostlicach jest ciut grubsza, równie pyszna. W górach królują sery i kasze. A nad morzem owoce morza, zupy i makarony. Słowenia słynie z potraw z grzybami, w menu nietrudno znaleźć zupę grzybową czy dania z kurkami.
Ceny jedzenia w Słowenii nie zwalają z nóg. Są naprawdę przystępne. Te przykładowe wyglądają tak:
-kawa 0,60 eur
-woda 1,5 l 0,29 eur
-arbuz 0,25 eur
-brzoskwinie 0,80 eur
-czekolada 0,60 eur
-zupa od 3,00 eur
-pizza od 4,00 eur
-1/4 pizzy od 1,00 do1,5 eur
-burek 2,00 eur
-obiad w restauracji od 8,00 eur
-gałka loda od 1,00 eur
WYŻYWIENIE-KOSZT CAŁKOWITY +/- 1000,00 zł
Pozostałe (wstępy itp.)
Kwestia biletów wstępów jest bardzo dowolna. Tutaj wiadomo, co kto lubi i jakie ma na to przeznaczone oszczędności.
Z racji tego, że codziennie przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce, to taki dzień był swoistym “fakultetem z biura podróży”. Dziesiątki widzianych każdego dnia atrakcji sprawiał, że czasami nie chciało zwiedzać się czegoś więcej, gdyż nadmiar emocji był zbyt duży. Dni zlewały się w jedną wielką całość i ciężko było rozróżnić wtorek od środy, od tych wszystkich pięknych miejsc i zdarzeń.
Kilka miejsc odwiedziliśmy w sposób tradycyjny, czyli kupując bilety wstępu. Na tej liście znalazły się:
1. Jaskinie Szkocjańskie- 20,00 euro*2
2. Partyzancki szpital – 5,00 euro*2, tutaj mieliśmy ogromne szczęście. Wbiegliśmy na 5 minut przed zamknięciem, Pan się zlitował i nas wpuścił. Był na tyle uroczy, że nie musieliśmy płacić za wstęp!
3. Stadnia koni Lipica – parking 3 euro, wstęp kosztował 20,00 eur od osoby, ale darowaliśmy sobie, gdyż na terenie Słowenii jest masa koni na wolności, za oglądanie których płacić nie trzeba.
4. Wąwóz Vintgar – 5,00 eur * 1
INNE – KOSZT CAŁKOWITY: 48,00 euro (+/- 200,00 pln)
PODSUMOWANIE
Całkowity koszt 11 dniowego wyjazdu wyniósł +/- 2255,00 na 2 osoby, co daje 1130 zł na osobę! Jak dla mnie to świetna cena, zważywszy, że zawiera wszystkie koszty takie jak nocleg, dojazd i wyżywienie. Mam świadomość, że osiągniecie takiego bądź niższego poziomu wakacyjnego budżetu wymaga poświęceń. Jednak tanie podróżowanie to moje hobby i dopóki sprawia mi to frajdę jestem w stanie spać na polu buraków i nie myć głowy przez tydzień. Sztuka wymaga ofiar, czyż nie? 🙂