Wakacje w pełni. Część z Was ma już zapewne plany urlopowe, a część poluje na lasty bądź organizuje wakacje niskobudżetowe. Tak tak, życie to sztuka wyborów. Wybory te znajdują swoje odzwierciedlenie w naszym podejściu do podróżowania właśnie. A to często jest zdeterminowane możliwościami finansowymi i podejściem do komfortu. Podróżując liznęłam odrobinę luksusu pod postacią all inclusive, jak i survivalu śpiąc pod „million stars hotel”. Zastanawialiście się kiedyś na tym, która opcja wygrywa w rozgrywkach? Z czystej ciekawości przeanalizowałam wszystkie za i przeciw obu wariantów.
Wakacje z biurem podróży
ALL INCLUSIVE przedstawiać nie trzeba. Któż nie marzy o rajskim miejscu, jeszcze piękniejszym hotelu, ogromnym basenie, drinkach z palemką i ręcznikami fantazyjnie ułożonymi w łabędzie.
Zalety 🙂
-
Na żadnych wakacjach nie zostaniecie tak dopieszczeni, jak na all inclusive/ ultra all inclusive. Sączące się w nieskończoność drinki i donoszący napoje kelner, życie jak w Madrycie.
-
Wszyscy z Was, którzy do tej pory zastanawiali się „co zrobić na obiad”, teraz będą mieli dylemat czego nie jeść, bo grozi to eksplozją żołądka z przejedzenia. Wasze kuchenne dylematy ograniczą się do wyboru jak największego talerza, a właściwie talerzy. Przy takiej ilości pyszności ciężko będzie słuchać sygnału nasycenia i zjeść obiad tylko raz 🙂 To raj dla kulinarnych łasuchów. Wybór potraw jest spory, w zależności od hotelowego standardu. Nawet najbardziej wybredny typ znajdzie coś dla siebie, choćby miały to być chrupki do mleka.
-
Jeżeli nie znosicie piachu trzeszczącego między zębami, możecie leżakować przy hotelowych basenach, oddając się szeroko rozumianym zabawom wodnym. Zjeżdżalnie, przybasenowe bary, parasolki i prysznice, wybór jest ogromny i to wszystko bez ziarenka piasku.
-
Jesteście w wakacyjnym raju wolnym od sprzątania. Ekipa sprzątająca zrobi to doskonale za Was 🙂 Zostawi łabędzia z ręczników i rozsypie płatki róż. Zapomnicie o szorowaniu mieszkania na weekend. W końcu wakacje są ucieczką od rutyny i codzienności.
-
Poczucie bezpieczeństwa na wakacjach jest bardzo ważne. Śpiąc w hotelu macie zagwarantowany dach nad głową, by ukryć diamenty i brylanty możecie skorzystać z hotelowego sejfu . Klucze od pokoju, kody dostępu, wszystko to sprawi, że będziecie chronieni jak w twierdzy. A co najważniejsze będziecie mieli święty spokój.
-
Nie musicie znać żadnego języka, aby na takie wakacje pojechać. Przewodnik czy rezydent zaprowadzi, przyprowadzi, kupi bilety, a Wy, jak wierne stadko będziecie za nim podążać. Nie musicie stresować się barierą językową, czy też przekładać wakacje na za rok, jak już opanujecie obcy język.
-
Z całą pewnością nadrobicie czytelnicze zaległości, w zaciszu hotelowego basenu możecie się oddawać książkowej rozpuście.
-
Może nie zastanawialiście się nad tym, ale macie dostęp do łazienki, dbanie o higienę nie stanowi przy all inclusive wyzwania i przez cały pobyt jesteście czyści i pachnący. Włosy nie są splątane wodorostami, a w majtkach nie macie piasku. Luksus!
-
Możecie co wieczór paradować jak na wybiegu w Mediolanie, prezentując kupione przed wyjazdem kreacje. Co więcej są one wyprasowane i czyste, a nie wyglądają jak wyciągnięte psu z gardła.
Wady 🙁
-
Jeżeli Wasz budżet pozwolił jedynie na spędzenie pobytu w hotelu, to grozi Wam niestety nuda. Poza okolicznymi rejonami przy hotelu, zobaczycie niewiele. Posiedzicie, pojecie, może poczytacie książki. Wszelkie wycieczki fakultatywne swoje kosztują i czasem podwajają zakładany wakacyjny budżet.
-
Możecie zapomnieć o zobaczeniu prawdziwego życia tubylców, mieszkanie w hotelowej enklawie wieje monotonią. Poza kontaktem z celnikiem na lotnisku Wasze wakacyjne relacje ograniczają się do hotelowych gości i rezydentów.
-
Oprócz 20 kg bagażu przywieziecie także nadwagę. Próbowanie wszystkiego, co wygląda przecież tak pysznie! skończy się przyciasnym bikini, a pozowanie do zdjęć po pierwszym tygodniu pobytu nie będzie już przyjemnością:) Całą prawdę ujrzycie na wywołanych fotkach i cały kolejny rok minie Wam na zrzucaniu zbędnych kilogramów, aby zdążyć przed kolejnymi wakacjami.
-
Koszty wakacji zorganizowanych są dość spore, przy dwóch lub więcej uczestnikach musicie się liczyć z dość znaczącą kwotą. Jeżeli zdecydujecie się na wycieczki fakultatywne z rezydentem, który policzy sobie słono za swoje usługi, to promocyjny last minute koło promocji nie będzie leżał i wydane 1000 zł na wakacje trzeba będzie przemnożyć x 2 ???
-
Jak to bywa na każdym All-u, zawsze trafi się spóźnialski, który zaśpi, zgubi się, będzie marudził i uprzykrzał życie reszcie. Zamiast wyjechać o 10, wyjedziecie o 12, w palącym słońcu będziecie na kogoś czekać i słuchać stękania.
-
Może się zdarzyć, że przyjdzie Wam dzielić hotelową restaurację z ludźmi mało kulturalnymi. Takimi, co poczuli władzę i pastwią się nad styranym kelnerem. Tutaj niestety będziecie musieli napatrzeć się na ludzką głupotę i chamstwo w czystej postaci i będziecie cichutko siedzieć przy stoliku, bo aż wstyd będzie się przyznać, że to niektórzy z nich to Wasi rodacy.
Wakacje na własną rękę
Na all inclusive świat się jednak nie kończy. Jeżeli macie okrojony budżet, bądź taka forma wakacji nie przemawia do Was wcale, to pojawia się wariant numer dwa, czyli podróżowanie niskobudżetowe na własną rękę. Bardzo często jest to spanie pod namiotem połączone z podróżowaniem pieszo, bądź autostopem. Ta forma odpoczynku ma bardzo dużo zalet! Nie wierzycie? Oto one:
Zalety 🙂
-
Od początku do końca to Wy decydujecie, jak Wasze wakacje będą wyglądać. Ograniczeniem jest jedynie rozkład lotów, bądź plan urlopów w zakładzie pracy.
-
Wolność to najlepsze słowo, jakie wiąże się z low cost holiday. Macie ochotę spać na wzgórzu z widokiem na malowniczy wąwóz, bądź nocować przy Szosie Transfogaraskiej, ależ proszę bardzo. Możecie rozbijać namiot w tak niewyobrażalnie pięknych i absurdalnych miejscach, o jakich się nikomu nie śniło. Wam również!
-
Uczycie się minimalizmu, ponieważ jako tragarze własnego dobytku macie świadomość, że im więcej weźmiecie, tym więcej będziecie dźwigać i na odwrót. Taka podróż uświadamia Wam, jak niewiele potrzebujecie do szczęścia i jak wiele macie, a o tym niestety zapominamy zbyt często. Tęsknota za bieżącą wodą czy własnym łóżkiem, to nie jedyne aspekty, które uczą Was pokory do życia. Powroty do domu są swoistą celebracją wdzięczności dla losu, za Wasze życie i fakt, że macie dokąd wracać.
-
Zwiedzacie w sposób dogłębny, błądząc odkrywacie turystyczne smaczki, których nie znajdziecie w żadnym przewodniku.
-
To idealna okazja do poznania lokalnych obyczajów, kultury, przede wszystkim do obcowania z ludźmi. Macie okazję zobaczyć prawdziwy świat, jakże odmienny od hotelowych resortów. Świat bez koloryzowania, surowy i piękny w swojej prostocie i naturalizmie.
-
Jeżeli podróżujecie we dwoje, bądź w większej grupie, to podczas takiej wyprawy uczycie się siebie nawzajem, poznajecie siebie w sytuacjach ekstremalnych, kryzysowych i zaskakujących. Nie rozprasza Was Facebook, internet, telefony. Liczy się tylko tu i teraz z dala od wirtualnego świata.
-
Możecie porozpieszczać swoje podniebienie kulinarnie tym, czym zajadają się mieszkańcy. Świat lokalnych potraw stoi przed Wami otworem. Zwiedzając na wskroś dany kraj nabywacie wiedzy na temat regionalnego zróżnicowania i odkrywacie swoje ulubione smaki. Lokalne stragany czy przydrożni sprzedawcy z całą paletą świeżych owoców, warzyw, serów są na wyciągniecie ręki.
-
Przygoda! Każdy dzień jest wyzwaniem i niesie jedną wielką niewiadomą. Ta adrenalina, gdy rano zastanawiacie się co przyniesie wieczór, w jakiej scenerii tym razem będziemy spać? Każdy dzień jest Waszą wycieczką fakultatywną. Przemieszacie się z miejsca na miejsce i chłoniecie wszystkimi zmysłami otaczający Was świat.
-
Szkolicie znajomość języków, bądź poznajecie nowe. Czasem szlifujecie komunikację, próbując porozumieć się na migi. Takie wyzwania uczą Was zaradności i wiary we własne możliwości.
-
Organizacja takiej wyprawy wiąże się z dużo niższymi kosztami. Tym sposobem możecie pozwolić sobie na więcej wyjazdów w ciągu roku. Zamiast jednego all inclusive możecie mieć 5 fajnych zagranicznych wypadów za granicę i nie tylko.
-
Dotlenicie się jak nigdy dotąd. Przebywanie na świeżym powietrzu sprawi, że złapiecie piękną opaleniznę bez konieczności przymusowego leżakowania na słońcu. Wasze nogi pięknie się wysmuklą, zniknie cellulit od pokonywania kilkudziesięciu kilometrów dziennie i nabierzecie kondycji.
-
Macie zapewnioną sporą dawkę aktywności, o przytyciu na takich wakacjach możecie zapomnieć.
Wady 🙁
-
Każdy dzień uzmysławia Wam, jak ciężki jest plecak, który dźwigacie. Są momenty, iż marzycie o porzuceniu go w rowie i pójściu przed siebie bez niczego.
-
Dbanie o higienę może być utrudnione. Brak dostępu do bieżącej wody rozwija wprawdzie kreatywność. Jednak po tygodniu marzycie, by odmoczyć swoje zakurzone ciało w wannie.
-
Spanie w rozmaitych miejscach, często dzikie kempingowanie, wiąże się z niebezpieczeństwem natrafienia na osoby, o niekoniecznie dobrych zamiarach. Dodatkowo wyobraźnia na pewno zafunduje Wam swój spektakl i przerywany sen macie zapewniony.
-
Niewygodne buty, bądź buty, które postanowiły Was zdradzić i bestialsko obetrzeć…te aspekty mogą niestety popsuć humor na resztę wyjazdu. Bo jaką przyjemnością jest kuśtykanie z pęcherzami na stopach?
-
Każdorazowe rozbijanie namiotu przed snem może być uciążliwe i nużące. O ile nie pada, nie jest to dramatyczne rozwiązanie. Jednak w deszczu sytuacja nie wygląda już tak kolorowo i przemarznięte od zimna ręce nijak nie mogą w pośpiechu złożyć karbonowych rurek. Niskie temperatury w nocy także mogą zaskoczyć i trwająca w nieskończoność ciemność, czasem przy minusowych temperaturach sprawi, że będziecie zastanawiać się „co ja tutaj robię?”.
-
Brak dostępu do elektryczności i gniazdka z prądem sprawi, że telefonu będziecie mogli używać w sposób limitowany. Co niektórzy uzależnieni mogą się poczuć wykluczeni z cyberspołeczności i mieć wrażenie, że coś ich omija.
-
W takie wakacje raczej nie poczytacie, zważywszy, że cały dzień jesteście w drodze, a nikomu nie chce się przecież dźwigać książki. Rozwiązaniem jest e-book, jednak czytnik też swoje waży…a wieczorem będziecie na tyle zmęczeni, że oczy będą się same zamykać.
Podsumowanie
Jak widzicie, nie ma rozwiązania pozbawionego wad. Liczy się to, jak blisko ideału jest to, co wybierzecie. Ja cenię sobie poczucie wolności, niezależności i ducha przygody. Lubię na wakacjach zmęczyć się tak bardzo, że nie mam sił na myślenie. Wtedy pojawia się impuls, że jestem już tak wykończona, iż mogę wracać do pracy. To znak, że wakacje były udane.
I takich właśnie udanych w Waszym mniemaniu wakacji życzę. Nie ważne, czy spędzicie je na leżaku przy basenie, czy na karimacie pośrodku niczego. Każdy odpoczynek jest wspaniały i nie ma niczego piękniejszego jak poznawanie nowych miejsc, ludzi i świata. Zwiedzajcie, smakujcie, łapcie promienie słońca! 🙂