O początkach kina Bajka i o tym jak można pomóc je uratować opowiedział nam Waldemar Niedźwiedź, założyciel lubelskiego Kina Bajka. W październiku kino obchodzi wyjątkowy jubileusz – 30-lecie swojego istnienia.

Jak powstało Kino Bajka?

– Pierwszy seans w naszym kinie odbył się 3 października 1991 roku. Był to film pt. „Tańczący z wilkami”. Na sali był wtedy komplet widzów, bo ten film cieszył się bardzo dużo popularnością. Był to też jeden z pierwszych filmów wprowadzonych na polski rynek już przez prywatną instytucję, a była nią Fundacja Sztuki Filmowej razem z firmą Solowan Jacka Szumlasa, który był wówczas bardzo zasłużony dla lubelskiej kinematografii i dystrybucji filmowej w Polsce. Taki był 1991 rok, a teraz mamy 2020 i już za chwilę, bo 3 października będziemy obchodzić 30-lecie naszego kina. Niestety nie sądziliśmy, że będziemy to świętować w takich okolicznościach.

Nadeszły ciężkie czasy?

– Niestety z powodu epidemii koronawirusa bardzo mało widzów przychodzi do kina. Apelujemy więc do lublinian, by odwiedzali nas jak najczęściej, byśmy mogli przetrwać ten trudny okres i cieszyć się z tych 30 lat licząc na kolejne lata. Raz było lepiej, a raz gorzej ,ale to normalne. Przez pierwsze cztery lata byliśmy filią Fundacji Sztuki Filmowej w Warszawie, a od 1 stycznia 1995 roku prowadziliśmy kino już pod szyldem Gemini Film sp. z.o.o. i tak jest do teraz.

Kiedy było najciężej?

– Ciężko było wtedy, kiedy w Lublinie zaczęły pojawiać się Multipleksy. Jednak w 2011 roku Polski Instytut Sztuki Filmowej wsparł finansowo kina tradycyjne w zakupie projektorów cyfrowych. No i w połowie sierpnia była pierwsza projekcja z projektora cyfrowego i od tamtej pory sytuacja już się unormowała i mogliśmy się rozwijać aż do wiosny tego roku.

A jakie były najpiękniejsze chwile?

– Myślę, że całe lata 90. to taki czas, kiedy w dorosłe życie wchodzili ludzie kończący jeszcze szkoły w okresie komuny i kino było takim oknem na świat. Wtedy sprzedawali się świetnie reżyserzy, którzy robili filmy artystyczne. Jim Jarmusch, Greenaway, Herzog… Pamiętam, że na film „Niebieski” Kieślowskiego kolejka była już ze 200 metrów przed kinem. Tak była długa, tak wielu chętnych, a teraz zmieniło się pokolenie, a poza tym jest coraz więcej propozycji dla dzieci i młodzieży. Mamy i dyskoteki, lokale, różne baseny i społeczeństwo się wzbogaciło. Jest też więcej podróży i więcej kin. Powstały multipleksy. Tych propozycji dla mieszkańców jest dużo dużo więcej. Teraz liczymy na to, że kino, które niedawno obchodziło 100-lecie będzie istnieć. Przetrwaliśmy okres kaset wideo, potem komputerów, Internetu, więc mam nadzieję, że koronawirusa również przetrwamy! (śmiech)

Jaki widz obecnie przychodzi do kina?

– W Lublinie są to głównie studenci. Oczywiście w tym roku może być inaczej, bo nie wiadomo, czy oni przyjadą do naszego miasta. Właściwie dzisiaj już wiadomo, że większość studentów będzie miało zajęcia zdalne, więc myślę, że pojawią się tu pierwsze roczniki tylko, ale liczymy na to, że oni będą też do nas przychodzić. Drugą taką kategorią są osoby 40-45 plus. To są już ludzie, którzy mają ułożone życie i bardzo często wybierają nasze kino. Cudowną widownią są też nasi seniorzy, również bardzo często nas odwiedzają. Trochę się obawiają teraz o swoje zdrowie, bo jest to grupa wiekowa najbardziej narażona na zachorowania. Natomiast już pierwsze grupy zorganizowane rezerwują u nas seanse. Mamy nadzieję, że w październiku ruszy to pełną parą! (śmiech)

Jakie były najważniejsze wydarzenia w historii Kina Bajka?

– Pierwszym to oczywiście sam pomysł na otworzenie tego kina. W okresie przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku to był czas, kiedy kina w Polsce się zamykały. Dystrybutor filmowy nie sprowadzał do Polski filmów i kina po prostu padały. My właśnie w tym okresie zdecydowaliśmy się je otworzyć wiedząc, że rynek w jakiś sposób musi się wypełnić. No i wypełnił się prywatnymi dystrybutorami. Te lata 90. to była też cudowna praca, rozmowy z widzami, wielu aktorów i reżyserów odwiedzało nasze kino. Odwiedzał nas Jerzy Stuhr, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Krzysztof Zanussi… i wielu innych. Było wiele takich wydarzeń i każde sprawiało radość, nam i widzom. W przeciwieństwie do multipleksów nasze kino jest kinem żywym, gdzie kontakt widz-pracownik jest ciągły. Zawsze widz może podejść do pracownika i powiedzieć, że na przykład chciałby, żeby ciszej był puszczany film. Spełniliśmy życzenie! (śmiech)

Swego czasu odbywały się tu również nocne maratony filmowe.

– No tak… Takie historie też były! (śmiech) Te maratony cieszyły się dużym zainteresowaniem głównie wśród studentów. Niestety w jakimś momencie pod kinem powstała dyskoteka, która utrudniała oglądanie filmów nocą. Musieliśmy więc z tego zrezygnować, żeby nie narażać naszych widzów na jednoczesne oglądanie filmu i tańczenie w fotelach.

Do Bajki wiele osób przychodziło również na randki, tu poznawało swoje pierwsze miłości…

– Tak. Osobiście nie znam tych ludzi, nie utrzymujemy kontaktu, ale taką esencją tych randek, spotkań było to i jest w dalszym ciągu, że bardzo wiele par, które decydują się zawrzeć związek małżeński, robi w naszym kinie wieczory panieńskie lub kawalerskie. Z reguły po ślubie robią sobie jeszcze potem sesję zdjęciową w naszej sali. Panna młoda jest w sukni i wszystko wychodzi elegancko. Bardzo często też odbywają się w naszym kinie zaręczyny.

Jak to się odbywa?

– Odbywa się to w ten sposób, że chłopak zaprasza dziewczynę po prostu na seans, ona nie ma o niczym pojęcia, a wcześniej jest z nami uzgadniany scenariusz wydarzenia. Na widowni oczywiście są wtedy też zupełnie przypadkowi widzowie. To taki normalny seans kinowy i najczęściej zamiast zwiastunów i reklam przed filmem puszczany jest film z narzeczeństwa, z okresu poznania się tej pary. Takie wspomnienia. I w tym momencie kawaler wyjmuje pierścionek, my mu cichaczem podsuwamy kwiaty, on pada na kolana i prosi swoją pannę o rękę. Widzowie oczywiście się do tego już przyzwyczaili, ale na początku byli tym mocno zdziwieni! (śmiech) Nigdzie wcześniej takie rzeczy się nie odbywały w Lublinie. To jest bardzo sympatyczne. Widać, że to bardzo wiąże widzów z naszym kinem. Cieszymy się z tego, bo oni potem są przez wiele lat bardzo wierni naszemu kinu.

Ostatnio kina znalazły się w trudnej sytuacji. Jak można wesprzeć Kino Bajka?

– Myślę, że najlepszym sposobem jest po prostu przychodzić do kina, kupować bilety. Nie chcemy niczego za darmo. My proponujemy towar i chcielibyśmy, żeby ten towar znalazł nabywców. To byłoby najsympatyczniejsze i najbardziej skuteczne. Oczywiście można nas wspomóc jeszcze w inny sposób, bo cały czas trwa akcja Wspieramy Polskie Kina, można wejść na stronę i zakupić vouchery. One są bezterminowe i można je wykorzystać w dowolnym momencie. Za rok, za dwa lata, dopóki będziemy istnieć. Tak również można nas wesprzeć. W naszym kinie w kasie również można zakupić karnety, które są do wykorzystania przez okres pół roku. To też jest jakaś pomoc. Firmom proponujemy zakup foteli w kinie, szczególnie w tej nowej sali.

Na czym to polega?

– Polega to na tym, że na oparciu fotela dana firma może umieścić swoje logo. Tutaj już się dogadujemy bezpośrednio jaka kwota. To też jest jakaś możliwość pomocy. Szukam strategicznego partnera, ale nie wiem czy to będzie firma lubelska czy nie, ale musi być to duża firma. Gotowi jesteśmy również przy odpowiednim uzgodnieniu warunków zmienić nazwę kina, żeby było z nazwą tej firmy. Szukamy takiego partnera strategicznego. Mamy przykład we Wrocławiu, gdzie kino nazywa się T-mobile Nowe Horyzonty. Tacy partnerzy też się w Polsce pojawiają.

W czasie epidemii jest strach przed kinem? 

– Myślę, że galerie czy sklepy, targowiska, autobusy komunikacji miejskiej są nawet bardziej niebezpiecznymi miejscami niż kino. W kinie widz z innym widzem wcale nie musi mieć kontaktu. Sprzedajemy co drugie miejsce w rzędach w szachownicę. W wielu punktach są ustawione środki dezynfekujące. Po każdym seansie miejsca, które były zajmowane przez widzów są dezynfekowane, a raz dziennie cała sala niezależnie od tego czy seanse się odbyły i dla jak dużej widowni. Te środki ostrożności są prowadzone perfekcyjne. Obawa? Jest to jedna z chorób, do której powinniśmy się przyzwyczaić. Ona będzie z nami jeszcze długo, a życie społeczne, gospodarcze i kulturalne musi po prostu wrócić do normy. Z tymi wszystkimi chorobami będziemy mieć pewnie coraz częściej do czynienia w tym stuleciu i w kolejnym. Musimy się do tego przyzwyczaić. Trzeba po prostu wrócić do życia i to nie chodzi tylko o kino, ale i inne miejsca, do których kiedyś uczęszczaliśmy. Nie bójmy się! Żyjmy normalnie!

Fot. Dominika Polonis

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments