Ludzie tęsknią za kontaktem z artystą – przyznaje Anna Wyszkoni, wokalistka, z którą rozmawialiśmy podczas jednego z ostatnich koncertów w Lublinie. W szczerej rozmowie opowiedziała nam o epidemii koronawirusa, współpracy z Markiem Jackowskim i o tym, jak mimo obostrzeń stara się korzystać z życia.

Do Lublina przyjechała pani z kontynuacją trasy „Czułości proszę”, która niestety została przerwana z powodu epidemii. W tym trudnym czasie tej czułości ludziom brakuje?

– Brakuje nam czułości, otwartości i tych dobrych emocji. Brakuje nam też sił i nie ukrywam, że po tym ostatnim lockdownie mamy już taką huśtawkę emocjonalną, bo brakuje nam po prostu życia i normalności.

„Czułości proszę” to również jedną z ostatnich kompozycji Marka Jackowskiego. Jak pani wspomina tę współpracę?

– Nie tylko wspominam współpracę z Markiem Jackowskim, ale przede wszystkim tę znajomość. Marek był wspaniałym człowiekiem i miał w sobie niezwykle dużą ilość ciepła, był bardzo otwarty. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, kiedy podchodziłam do niego troszkę tak, jak do mojego mistrza, a Marek od razu wyzwalał takie emocje, które pozwalały mi się czuć bardzo swobodnie. Później odwiedziłam Marka we Włoszech, byłam razem z moją rodziną u niego na wakacjach. Przegadaliśmy wiele godzin. Ta nasza współpraca artystyczna naturalnie przenikała się z tym życiem prywatnym i naszą znajomością. Marek był ogromnym talentem! Miał taki dar tworzenia pięknych melodii i bardzo się cieszę, że mam w swoim repertuarze kilka jego piosenek.

To taki sentymentalny powrót do przeszłości?

– Tak, zdecydowanie! Minęło już trochę czasu… ale podczas koncertów wspominam też piosenki Maanamu. Gram na przykład „Raz, dwa, raz, dwa”, a teraz sięgnęłam po „Tango”. Jest bardzo wiele tych piosenek, które śpiewam z przyjemnością.

Lockdown oznacza wiele zakazów, co dla tak aktywnej osoby, jak pani na pewno jest trudne. Jak pani sobie z tym radzi?

– Szukam sobie nowych aktywności, nowych wyzwań. Bardzo intensywnie ćwiczę grę w tenisa i uczę się języka hiszpańskiego. To jest właściwie jeszcze kontynuacja tego, co rozpoczęłam przed lockdownem. Zaczęłam też naukę projektowania wnętrz i to było takie nowe wyzwanie w moim życiu. Nie ukrywam, że za każdym razem, kiedy szłam na lekcję projektowania czy kiedy staję na korcie to dociera do mnie, że scena jest tym jedynym właściwym dla mnie miejscem oprócz domu, w którym chce się realizować i z którym wiążę największe nadzieje (śmiech). Fajnie byłoby zaprojektować jakieś wnętrze, ale tak naprawdę wolę projektować ludziom wnętrza serc. Takie wnętrza emocjonalne, które ma każdy z nas.

Czego może nauczyć nas ten czas?

– Cierpliwości i myślę, że pokory. Pandemia pokazuje nam, że nic nam nie jest dane na zawsze. Nie mogę powiedzieć, że potrzebowałam lockdownu, żeby to zrozumieć, bo moje życie jest obarczone różnymi doświadczeniami i zawsze bardzo ceniłam sobie to, co mam. Z wielką radością i pokorą podchodziłam do tego, co robię i czym się zajmuję. Cieszyłam się, że śpiewam i że mogę to robić. Myślę jednak, że wielu osobom wydawało się, że ten rozpędzony świat będzie pędzić i nic nie jest w stanie go zatrzymać, a okazuje się, że może to zrobić niejedna rzecz.

Przechorowała pani koronawirusa. Czuje pani ulgę, że to już za panią?

– No na pewno tak! (śmiech) Nie będę oszukiwać, że nie czuję się teraz swobodniej, bo oczywiście sprawdzałam ilość przeciwciał i te przeciwciała ciągle są. To daje dużo wygody, ale szanuję wokół siebie ludzi, więc dostosowuję się do wszystkich obostrzeń. Po drugie mam świadomość, że jest wiele osób, które “koronę” mają już za sobą, a mimo to zachorowały drugi raz. Nie szaleję za bardzo, ale nie popadam w paranoję i staram się żyć. Potrzebuję drugiej osoby do życia i kontaktu z ludźmi. Przeraża mnie to, że ludzie boją się nawet patrzeć ludziom w oczy myśląc, że to zagraża naszemu zdrowiu. Zachowajmy po prostu zdrowy rozsądek.

Regionalne centra krwiodawstwa apelują o to, by oddawać osocze. Myślała pani, aby to zrobić?

– Myślałam o tym, aby sama oddawać osocze, ale niestety się nie kwalifikuję z powodu przejścia choroby nowotworowej. Oczywiście serdecznie namawiam do tego, aby to robić. Żeby przynajmniej zorientować się, czy możemy to zrobić. To niestety jest bardzo trudne, bo ja też sprawdzałam dogłębnie i nie jest to tak, że można po prostu pójść i oddać osocze.

Myśli pani, że wrócą jeszcze te czasy sprzed pandemii i kultura odżyje?

– Mam wielką nadzieję, że tak! Jak tylko te obostrzenia są troszkę niwelowane to widać, że ludzie chcą wyjść z domu i potrzebują koncertów oraz dostępu do kultury. Nam udało się na szczęście zorganizować kilka koncertów, kiedy było to dozwolone, ale były to akcje bardzo spontaniczne. Te koncerty bardzo szybko nam się pięknie sprzedały. Ludzie bardzo potrzebują kontaktu z artystów.

Czego możemy pani życzyć?

– Zdrowia! Może to brzmi normalnie, mało lotnie i nieartystycznie, ale tego wszyscy teraz potrzebujemy najbardziej! (śmiech)

 

 

 

Fot. Archiwum

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments