Przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Tak wygląda praca wolontariuszy na dworcu PKS przy al. Tysiąclecia w Lublinie, którzy zajmują się uchodźcami. Pomagają im znaleźć zakwaterowanie, przekazują kanapki i paczki żywnościowe.
– Punkt działa całą dobę. Tutaj cały czas przyjeżdżają autokary z kolejnymi uchodźcami – mówi Wiktoria, wolontariuszka na dworcu PKS w Lublinie. – Rozdajemy owoce, musy, soki, kanapki, które przynoszą nam ludzie. Każdy robi co może i pomaga, jak może. Dzisiaj pakiety żywnościowe przyniosły nam również dzieci z przedszkoli i szkół – dodaje.
Uchodźcy, którzy uciekają przed wojną nie mają nic. – Ludzie, którzy przychodzą do nas często się krępują, niektórzy po prostu chcą się napić, zjeść i odpocząć po podróży – zaznacza Wiktoria.
Pracy na dworcu PKS jest naprawdę dużo. – Zależy to jednak od tego, ile jest transportów danego dnia. Czasami przyjeżdża bardzo dużo ludzi, dlatego często robimy takie paczki, w które pakujemy coś do jedzenia i picia – opowiada Karolina, koordynator wolontariuszy na dworcu PKS w Lublinie.
Na PKS dzieci mogą wybrać sobie zabawki, jeśli nie zdążyły zabrać swoich. Uchodźcy mogą napić się ciepłej kawy, herbaty, a także zjeść ciepły posiłek. – Ta pomoc na PKS jest przeznaczona dla osób, które przyjeżdżają w danej chwili z Ukrainy lub do niej bezpośrednio wracają – mówi Karolina.
Mieszkańcy sami robią kanapki i dostarczają na dworzec. Na Facebooku powstała grupa „Pomoc PKS/PKP – Obecnie wszystkie potrzeby są zabezpieczone. We wtorek mieliśmy dużą dostawę żywności i środków higienicznych. W środę (6 kwietnia) dostaliśmy około 500 kanapek, ale pomagają też dzieciaki ze szkoły – dodaje wolontariuszka.
Ludzie są bardzo wdzięczni. – Podchodzą do nas, dziękują za pomoc i okazane wsparcie. Często pytają też o nocleg. Właśnie szukaliśmy noclegu dla matki z 2-tygodniowym niemowlakiem. Niestety, nadal brakuje noclegów w Lublinie – podsumowuje Karolina.
Fot. Dominika Polonis
2Galeria zdjęć 2/7