Krzysztof Załuski: Sport to moja pasja

0
703

Rozmowa z Krzysztofem Załuskim, autorem cyklu reportaży „Moje podium”, stypendystą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Skąd pomysł akurat na reportaże sportowe?

– Od dawno chodził mi po głowie pomysł, żeby napisać o ludziach związanych ze sportem, którzy kiedykolwiek stawali na podium lub są w jakikolwiek sposób związani ze sportem i to podium też ich w jakiś sposób dotyczy. To nie tylko sami zawodnicy, trenerzy, działacze, ale również dziennikarze sportowi, którzy często zdobywane medale przeżywają tak samo jak sami zawodnicy.

Kiedy w dobie pandemii ministerstwo ogłosiło nabór wniosków w dziedzinie m.in. literatury, to zgłosiłem ten pomysł i zostałem stypendystą. Sam przez wiele lat uprawiałem czynnie sport i jest mi to szczególnie bliska i dobrze znana dziedzina.

O czym są te reportaże?

– To opowieści w sumie o kilkunastu osobach – byłych lub obecnych sportowcach, trenerach; jest także dziennikarz sportowy. W różnych wieku, z różnych dyscyplin. Najmłodszy bohater ma 20 lat, najstarszy – profesor chemii, była spadochroniarka – przeszło 90. To nie tylko historie sportowe, to również ich wspomnienia czasów, w jakich przyszło im grać, trenować, ale również po prostu żyć. Niektóre z tych opowieści mogą być doskonałą fabułą do filmu. Cieszę się, że cykl „Mojego podium” można było przeczytać na wielu portalach internetowych; niektóre były także w wydaniu papierowym.

Który z bohaterów zrobił na tobie największe wrażenie?

– Z całą pewnością Andrzej Frączkowski – człowiek-legenda lubelskiego sportu, który pamięta początki sportu jeszcze sprzed wojny. W czasie okupacji sporo przeżył – otarł się o śmierć, kiedy przekazywał żywność więźniom z Majdanka. Po wojnie został wieloletnim działaczem sportowym, był szefem Startu Lublin. Jego zasługi dla lubelskiego sportu są ogromne.

Wielu z moich bohaterów próbowało porównać obecny sport z tym sprzed kilkudziesięciu lat. Wszyscy byli zgodni – dzisiaj jest to przepaść zarówno jeśli chodzi o chociażby infrastrukturę sportową czy samo wyszkolenie, ale jest coś jeszcze, co powinno dać wszystkim do myślenia, zwłaszcza rodzicom – z roku na rok spada ogólna sprawność fizyczna dzieci. Nie chodzi tu bynajmniej o umiejętności na poziomie mistrzowskim, ale trudno się pogodzić z myślą, że zaledwie kilka procent młodzieży w wieku gimnazjalnym jest w stanie chociaż raz podciągnąć się na drążku, nie mówić o abecadle gimnastycznym jakim jest chociażby przewrót w przód.

A jaki jest dzisiejszy sport?

– To już jest cały przemysł. Nie ma już w nim miejsca na sentymenty. Zawodnicy grają tam, gdzie im więcej zapłacą. Kiedy ja trenowałem, to znaliśmy się wszyscy jak łyse konie. Dzisiaj rotacja w klubach jest tak duża, że niektórzy zapominają jak kto ma na imię. Trzeba jednak przyznać, że zwłaszcza w grach zespołowych to jest już przepaść. Siatkówka, piłka ręczna czy koszykówka sprzed pół wieku to są zupełnie inne dyscypliny.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments