Angelika Żmijewska, Justyna Lubas i Paula Karpowicz – to one tworzą grupę Top Girls. Swoją popularność zawdzięczają utworowi „Mleczko”, który na YouTubie ma już kilkadziesiąt milionów wyświetleń. Podczas jednego z koncertów w Lublinie, Angelika i Justyna opowiedziały nam o karierze, muzyce disco polo i popularności.
Jak się dogadujecie w zespole? Któraś z Was jest liderką?
Angelika Żmijewska: Czasem się trochę pokłócimy. Jak to kobiety. A czy mamy liderkę? Nie, broń Boże!
Justyna Lubas: Każda z nas jest równa. Każda ma swoje obowiązki w zespole i wszystkie dzielimy się nimi po równo.
Jesteście już cztery lata na rynku muzycznym. Ciężko było się przebić?
A.Ż.: Ciężko było. Mnóstwo prób, nieprzespanych nocy, wiele przejechanych kilometrów. Jest bardzo dużo zespołów i nie każdemu uda się przebić. Myślę, że najważniejszą kwestią jest zrobienie hitu.
Jest coraz większe zapotrzebowanie na muzykę disco polo?
A.Ż.: 2018 rok to było takie wielkie boom na nas. Tak mi się wydaje. To trwa nadal i oby jak najdłużej! (śmiech)
J.L.: Obecny rok jest dla nas bardzo intensywny. Gramy dużo w klubach, ale też koncerty plenerowe.
Wiele osób wstydzi się przyznać, że słuchają disco polo. Spotkałyście się z tym?
J.L.: Jest takie powiedzenie: nikt nie słucha, wszyscy znają. Grałam siedem lat na weselach, gdzie każdy przychodził i mówił: zagrajcie Zenka, zagrajcie Boysów, zagrajcie „Jesteś szalona”. Wstydzą się, ale wszyscy słuchają. (śmiech) Bawią się i śpiewają. Tańczą do tego. Poza tym dlaczego mamy sobie wybierać jakiś konkretny gatunek muzyczny? Można przecież słuchać wszystkiego, co wpadnie w ucho!
A.Ż.: Staramy się pisać ambitne teksty. Aranżacje też robimy niekoniecznie takie discopolowe, ale wchodzimy bardziej w klimat popowy. Jeżeli ktoś śpiewa z serca to sądzę, że tutaj nie ma znaczenia czy to jest pop, czy to jest rock, czy to jest disco polo. Każda muzyka ma swoich odbiorców.
Jakiej muzyki słuchacie na co dzień?
A.Ż.: Różnej. Nie ograniczam się do żadnego, konkretnego gatunku. Uwielbiam stare klimaty: lata 80. i 90. Modern Talking, Red Hot Chili Peppers, Metallicę. Lubię słuchać też Krzysia Krawczyka, czy Marylę Rodowicz.
Czujecie już minusy bycia popularnymi?
A.Ż.: Są same plusy! (śmiech) Fajnie, że ludzie nas rozpoznają, chcą sobie z nami zrobić zdjęcie. Zawsze jestem chętna i wręcz zastanawiam się, dlaczego ludzie krępują się do nas podejść. (śmiech)
J.L.: Największym minusem tej pracy to jest to, że jest się daleko od swojej rodziny i od ukochanych osób. Ale plusem jest to, że po prostu robimy to, co kochamy.
Czego możemy Wam życzyć?
J.L.: Dużo snu i zdrowia.
A.Ż.: No i więcej czasu na jedzenie! (śmiech)