Krystyna Cugowska to muzyk, pedagog wokalny, muzykoterapeuta, arteterapeuta, animator kultury, wokalistka Gospel Rain i Świdnik Gospel Choir, a prywatnie żona Wojtka Cugowskiego i mama Weroniki. Od ponad roku prowadzi w Lublinie własne studio wokalne Bluelife-Art. Uczą się w nim nie tylko dzieci i młodzież, ale również dorośli, którzy pragną spełnić swoje marzenia o śpiewaniu. Studio prowadzi również zajęcia z rehabilitacji głosu zarówno dla wokalistów, jak i dla wszystkich osób, które pracują zawodowo głosem czy mają z nim problemy – nauczyciele, aktorzy, lektorzy, konferansjerzy, mówcy, trenerzy.

Jak powstało Bluelife-Art?

– Już w trakcie studiów we Wrocławiu, gdy kształciłam się w Akademii Muzycznej by zostać muzykoterapeutą, równolegle prowadziłam zajęcia z emisji głosu. Miałam wtedy kilku uczniów. To był bardzo pracowity czas. Poza tym, że sama śpiewałam w różnych zespołach, studiowałam dziennie, dodatkowo prowadziłam zajęcia z muzykoterapii w Domu Pomocy Społecznej i udzielałam prywatnych lekcji ze śpiewu i emisji głosu. Po obronie pracy magisterskiej dotyczącej śpiewoterapii w geriatrii, w 2006 r. przeprowadziłam się do Lublina i zajęłam się domem. Odstawiłam wszystkie projekty muzyczne na bok, potrzebowałam wyciszenia, spokoju i zresetowania głowy, bo we Wrocławiu pracowałam praktycznie przez siedem dni w tygodniu.

Wyciszałaś się dość długo, bo przez 12 lat.

– To prawda. Dziś ten czas wydaje mi się bardzo długą przerwą, ale nie mogę powiedzieć, że się nudziłam. Wspierałam męża i jego działalność muzyczną. Sama cały czas zastanawiałam się, w którą stronę pójść i czym się zająć zawodowo, czy na pewno chcę dalej działać w środowisku muzycznym. Pojawiały się wtedy różne pomysły – czy to ma być fotografia, czy ze względu na zdolności manualne rękodzielnictwo. Próbowałam pracy jako psycho-audio-fonolog przy treningu słuchowym opartym o metodę Tomatisa, byłam urzędnikiem administracyjnym w Urzędzie Marszałkowskim w trzech różnych departamentach na czterech różnych stanowiskach (śmiech). Pracowałam też w firmie reklamowej, gdzie robiliśmy przeróżne materiały, ale cały czas nie mogłam znaleźć swojego miejsca.

Później pojawił się program telewizyjny.

W 2017 roku Dorota Szpetkowska zaprosiła nas z mężem do udziału w programie telewizyjnym z okazji Dnia Matki w CKK Jordanki w Toruniu. Ten występ okazał się przełomowym. Wróciłam do śpiewania po 12 latach. Wiele osób pytało mnie czy nie myślałam o tym, żeby uczyć śpiewu innych. Pomysł kiełkował… I tak powstało moje Studio wokalne Bluelife-Art, które działa już ponad rok. Odnalazłam swoje miejsce. Cały czas dokształcam się zawodowo pod okiem niezastąpionego Natural Voice Perfection – Stowarzyszenia Pedagogów Wokalnych, którego prezesem jest wspaniała pedagog wokalna i mentor Sonia Lachowolska. Razem z Danutą Sendecką i Barbarą Brodą-Malon tworzą cudowne miejsce dla nauczycieli śpiewu i wokalistów. Dbają o wysoki poziom nauczania, przekazują nam najnowsze, sprawdzone trendy, które pojawiają się w wokalistyce. Dzięki nim cały czas podnosimy swoje kwalifikacje, by uczyć dobrze, mądrze i przede wszystkim tak, by pomagać, a nie szkodzić.

Co daje Ci praca z młodzieżą, dziećmi, osobami dorosłymi?

– Ta praca daje mi ogromną radość. Uwielbiam, gdy zmienia się świadomość innych w pracy ze swoim głosem, gdy widać ich ciągły rozwój i zmianę. Cieszę się, że mogę pomóc im w realizacji marzeń związanych ze śpiewaniem. Pracuję z osobami, z których najmłodsza dziewczynka ma aktualnie 6 lat. Najwięcej osób, które uczę, to nastolatkowie i studenci. Trenuję również z równolatkami i z osobami troszkę starszymi. Mój najstarszy wokalista jest po 50-tce. Przychodzą do mnie osoby, które mają ogromną pasję i chcą ćwiczyć swój głos, pragną się rozwijać, spełnić swoje skryte marzenia, czasem tylko dla samych siebie. Są również osoby, które mają potencjał, kiedyś śpiewały i dawało im to radość, ale zostały źle poprowadzone. Czuli presję, zniechęcili się, przestali śpiewać. Czasem powodem rezygnacji ze śpiewu była mutacja głosu, która powodowała zniechęcenie do dalszej nauki, gdzieś w środku pozostawała tęsknota i niespełnienie. Jestem wdzięczna za każdego spośród moich wokalistów. To osoby wyjątkowe, wrażliwe, poszukujące. Wiem, że obdarzają mnie zaufaniem i to jest dla mnie bardzo ważne. Doceniam to, wiem, jak trudno znów zaufać i otworzyć się. Śpiew to bardzo intymna sztuka. Musimy się przełamać, pokazać swoje emocje, uwolnić swoje wnętrze.

Nie dla każdego jest to łatwe.

– Wymaga czasu i pracy. Rozwój wokalny to proces. Uwielbiam, kiedy przychodzi ten moment i ktoś pozwala sobie na więcej niż poprawne odśpiewanie piosenki, kiedy uwalniają się jego emocje i znika strach. Czasem bardzo się wzruszam, taka jest prawda. Wiem, że te osoby nie są przypadkowe. Przychodzą do mnie, bo naprawdę chcą śpiewać, pracować, szkolić głos. Ta siła i chęć jest na tyle duża, że szukają i próbują, ćwiczą, przełamują schematy, które w nich drzemią. To jest piękne. Każda pasja jest wspaniałym drogowskazem do tego, żeby stawać się coraz lepszym. Cieszy mnie też, gdy przychodzą do mnie rodzice lub dziadkowie, którzy zauważyli talent swojego dziecka czy wnuka i chcą, żeby dalej rozwijało się w kierunku wokalnym, muzycznym. Zaczynamy od konsultacji, potem zaczynamy regularnie pracować nad głosem. Z czasem widać, jak wszystko się zmienia, zaczynają śpiewać świadomie swoim głosem, tą jedyną, niepowtarzalną barwą, przestają naśladować innych. To daje mi ogromną satysfakcję i spełnienie! Jako terapeuta mam też pewnie wewnętrzną potrzebę, aby inni czuli się szczęśliwi i żeby im pomagać w osiąganiu wytyczonego celu. Każdy z wokalistów jest inny i każdy potrzebuje indywidualnego podejścia do jego głosu, jak i do samej pracy z nim. Chcę też wspomnieć, że z myślą o moich wokalistach powstał niedawno kanał na serwisie YouTube, gdzie mogą prezentować swoje nagrania. To owoce ich pracy, jestem z nich bardzo dumna. Zachęcam do odwiedzania i subskrybowania naszego kanału Bluelife-Art Studio Wokalne. Mam nadzieję, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.

Później miło patrzeć, jak odnoszą sukcesy?

– Tak! To jest fantastyczne uczucie, bezcenne! Natomiast w żadnym wypadku nigdy nie byłam i nie będę pedagogiem, który naciska i namawia na siłę do brania udziału w konkursach czy talent show. Uważam, że to bardzo ważne, żeby wokalista dojrzał emocjonalnie do brania udziału w tego rodzaju wydarzeniach, a nie był rzucany na głęboką wodę i jak niektórzy mówią – co ma być, to będzie. To według mnie głęboko nieodpowiedzialne i bezmyślne. Każdy wokalista musi być świadomy, że oceny mogą być bardzo różne, odmienne od tego, co mówią bliscy. Musi być świadomy tego, co potrafi, mieć poczucie własnej wartości, umiejętności wokalnych i być gotowy na ocenę przez innych. Robienie czegokolwiek na siłę czy pod presją jest bardzo złe i może przynieść zupełnie odwrotne efekty. Zaczęłam uczyć się śpiewu, gdy miałam niecałe 12 lat. Bardzo szybko zaczęłam też występować na scenie, brać udział w koncertach. Uwielbiałam to i sama dopytywałam o kolejne. Śpiewałam bardzo często, w różnych miejscach. Gdy ktoś potrzebował śpiewających dzieci by uświetnić jakąś uroczystość, jako atrakcję muzyczną zapraszano, tak jak i dziś, dzieci uczące się w domach kultury. Mogę powiedzieć, że wtedy byłam taką atrakcją (śmiech) i bardzo lubiłam występy przed publicznością.

Było to jednak świadome.

– Zdecydowanie świadomie w pierwszym konkursie wzięłam udział, gdy miałam 17 lat. Byłam już świadoma tego, co potrafię, jak mam śpiewać, interpretować tekst i pokazać emocje. Jestem przeciwnikiem tego, żeby wysyłać dzieci na konkursy, żeby brały w nich udział za wszelką cenę. Podobnie myślę o telewizyjnych talent show, choć często wydają się idealnym rozwiązaniem, by młodych wokalistów ujrzał świat. Jeśli ktoś jest gotowy to jak najbardziej, natomiast nie dlatego, że na przykład „Marysia wzięła udział to ty też musisz spróbować”. To nigdy nie da nic dobrego zwłaszcza, gdy dziecko nie zna do końca swojej wartości, jest niepewne i jest jeszcze w trakcie uczenia się, na etapie poznawania siebie i swojego głosu, gdy jest bardzo wrażliwe i delikatne emocjonalnie. Wtedy nie jest ono jeszcze gotowe, by stykać się z tak szeroką oceną. Jeżeli ktoś z moich wokalistów już decyduje się na świadomy udział w konkursie, wspieram go, dobieramy repertuar, pracujemy nad nim, ćwiczymy. Sukcesy zawsze są wspaniałą nagrodą za włożoną pracę. Ogromnie cieszą. Ważne jednak, by to nie sama wygrana była dla wokalisty celem, a chęć sprawdzenia się, stawienie czoła swoim obawom, strachom, a także to, by zrobić kolejny krok do przodu na tej niełatwej ścieżce, jaką jest śpiewanie.

W studiu uczy się również Twoja córka, Weronika, która niewątpliwie odziedziczyła talent po rodzicach i dziadku. Chce iść w Wasze ślady?

– Wiesz, w tym momencie trudno jeszcze powiedzieć. Weronika lubi śpiewać i uczy się u mnie od ubiegłego roku. W wakacje wzięła udział w świetnych koloniach muzycznych, gdzie miała możliwość pracować między innymi z Majką Jeżowską i fantastyczną kadrą wykładowców. Zaprzyjaźniła się też z dziećmi, które mają podobne pasje. Po powrocie do domu sama postanowiła, że chce uczyć się śpiewu, ten wyjazd bardzo otworzył ją na muzykę. Słucha dobrej muzyki, grywa na ukulele. Chyba jednak jakiś muzyczny pierwiastek jest w tych naszych genach (śmiech). Myślę, że czas pokaże czy Weronika pójdzie w tym kierunku.

Na zajęcia zaczęła chodzić dopiero w sierpniu.

– Tak. Powiedziała: „Mamo, ja bym chciała”. Ucieszyłam się, nie ukrywam. Wcześniej nie wykazywała zainteresowania zajęciami, choć je proponowałam. Cieszę się, że uczy się śpiewu. Wie, że musi pracować, że jest na początku tej drogi, wiele rzeczy musi wypracować, wyćwiczyć, jak każdy, kto chcę poprawnie śpiewać. Chciała nagrać piosenkę, zobaczyć, jak to wygląda, jak pracuje się w studiu nagraniowym. Nagrała cover Eltona Johna „Can you feel the love tonight”. Jest 12-letnią dziewczynką, która ma swoje zainteresowania i pasje. Nie wiem, czy będzie w przyszłości śpiewać zawodowo. Chciałabym, żeby jak najdłużej śpiewała dla przyjemności i rozwijała swój talent.

Mamy epidemię COVID-19. Jak w tym czasie wyglądają zajęcia?

– Zajęcia prowadzę w dwóch trybach, stacjonarnie i online. Każdy kto chce dla swojego bezpieczeństwa brać udział w zajęciach, ale w trybie online, ma do tego pełne prawo i są takie możliwości. Jeśli chodzi o zajęcia stacjonarne, to przestrzegamy obowiązujących wymogów związanych z zachowaniem bezpieczeństwa przy COVID-19. Na zajęcia przychodzimy w maseczkach, przed wejściem do sali proszę o dezynfekowanie rąk, zachowujemy odległość w trackie ćwiczeń i śpiewania. Po każdym wokaliście dezynfekuję sprzęt, wietrzę salę. Każdy ma swój czysty, zdezynfekowany zestaw gotowy do pracy. Zajęcia odbywają się indywidualnie. W związku z panującą pandemią prowadzę również zajęcia z rehabilitacji głosu dla osób, które przeszły COVID-19. Są to osoby, które wcześniej nie miały większych problemów głosowych, jednak po chorobie pojawiły się u nich problemy z głosem na przykład w postaci zmatowienia barwy głosu, czy osłabienia jego siły. Wiele osób skarży się na słyszalne zmęczenie głosu, a także dziwny brak kontroli nad głosem, niemożność zapanowania nad nim. Na szczęście technika Doctor Vox, którą pracuję z moimi wokalistami, służy nie tylko do nauki poprawnej emisji głosu, ale jest również fantastycznym narzędziem rehabilitacyjnym, także w walce z pozostałościami po COVID-19.

Ile osób uczy się w studiu?

– Nie chciałabym podawać konkretnej liczby osób, ale jest ich dużo (śmiech). Nie narzekam na brak pracy, ciężko umówić się z dnia na dzień na zajęcia. Tygodniowy grafik jest dość ciasny. Studio działa w dwóch trybach, jest nie tylko stacjonarne, ale i online. Pracuję z wokalistami z różnych miast w Polsce, a także ze Szkocji, Niemiec, Anglii. Dziś dzięki możliwościom technologicznym nie ma z tym problemu, wystarczy chcieć.

Jak można dołączyć na zajęcia?

– Oczywiście trzeba się ze mną skontaktować. Można to zrobić telefonicznie pod numerem podanym na moim facebookowym fanpage’u lub napisać do mnie przez Messengera, Instagram, lub na adres mailowy. Szkoła działa w dwóch systemach. Na początku roku szkolnego we wrześniu można podjąć stałą współpracę w oparciu o umowę na bieżący rok szkolny (wrzesień – czerwiec / 4 zajęcia w miesiącu). Ta umowa ma swoje prawa, którymi nie rządzą się pozostałe dostępne w ofercie Studia zajęcia. Jeżeli chodzi o osoby, które w dowolnym momencie pragną rozpocząć swoją przygodę ze śpiewaniem, zawsze sugeruję, aby nie kupować kota w worku, tylko najpierw zapraszam na konsultację lub konsultację połączoną z zajęciami wokalnymi. Jeżeli po pierwszych zajęciach dana osoba wyraża chęć kontynuacji zajęć wokalnych pod moim okiem, staram się, żeby było to możliwe. Jedynym problemem może być brak wolnych terminów. Myślę jednak, że po prostu trzeba naprawdę chcieć. Wtedy wszystko jest możliwe! 😊

Fot. Dominika Polonis

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments