Grał między innymi z Beatą Kozidrak, grupą Bajm, Wandą Kwietniewską, jednak najdłużej z Budką Suflera. Obecnie współpracuje z Anią Wyszkoni i Grupą Laboratorium. Łącznie brzmienie jego gitary mogliśmy usłyszeć w około dwudziestu zespołach. Muzyk Marek Raduli obchodzi okrągły jubileusz 40-lecia swojej pracy artystycznej.
W pana domu rodzinnym były różnorodne instrumenty. To wpłynęło na pana późniejszą fascynację muzyką?
– Mój ojciec był muzykantem. Pobrzmiewały niedzielnie, jak się zbierali muzykanci, tacy prawdziwi grajkowie z krwi i kości. Dzięki temu jako młody człowiek miałem okazję zapoznać się z muzyką folklorystyczną. Był puzon, akordeon, skrzypce, mandolina, gitara i różnego rodzaju instrumenty ludowe.
Kiedy zagrał pan po raz pierwszy na gitarze?
– To było chyba w bardzo wczesnym dzieciństwie. Łapałem te instrumenty dość wcześnie, już nawet w wieku kilku lat. Oczywiście to były pierwsze próby, bo nie można było mówić, że zagrałem. Natomiast tak, żeby regularnie złapać gitarę i zacząć przyswajać sobie akordy i próbować na niej cokolwiek sensownego zagrać, to chyba w siódmej klasie szkoły podstawowej.
Wtedy już zaczął pan poszukiwać swojej drogi pomiędzy rockiem a jazzem?
– To było znacznie później. Droga muzyczna to jest dziedzina, której się poszukuje niejednokrotnie całe życie. I ta tułaczka między stylami wyznacza pewien aktualny stan ducha i umysłu. Natomiast wiadomo od czego się zaczyna. Zaczyna się od piosenek turystycznych, od znanych utworów, od jakiś coverów i od pierwszych prób zagrania Domu Wschodzącego Słońca, czy jakichś piosenek aktualnie modnych. Wtedy to były takie pieśni znane i lubiane typu Dziewczyna o Perłowych Włosach.
Piosenka turystyczna, o której pan wspomina, była wtedy inspiracją?
– Główną inspiracją był Jimi Hendrix i muzyka rockowa, czyli muzyka, która nie była wtedy dostępna w radiu w szerokim zakresie. Z czasem tą inspiracją stała się muzyka jazzowa. Z tego wykluły się różnego rodzaju doświadczenia. Inspiracją były też zespoły rockowe typu Led Zeppelin, formacje jazzowe i gitarzyści jazzowi. Czerpałem ze wszystkich możliwych źródeł mieszając style i gatunki od jazzu aż do rocka i grałem w różnego rodzaju zespołach, które mieszały te style. I powoli podążałem swoją drogą artystyczną aż okazało się, że minęło 40 lat! (śmiech)
Co mógłby pan doradzić młodym artystom na początku ich drogi?
– Jako pedagog mogę powiedzieć, że wszystkiego można się nauczyć. Jedyne na co trzeba cierpliwie poczekać to doświadczenie, które przyjdzie z biegiem lat. Przez te 40 lat pracy zawodowej zdobywając doświadczenie w różnego rodzaju formacjach muzycznych zwracałem uwagę na regularną pracę nad sobą w postaci ćwiczenia, co przekazuję na różnego rodzaju warsztatach muzycznych. Z tym przesłaniem jeździmy z przyjaciółmi po różnego rodzaju warsztatach i domach kultury, festiwalach muzycznych, gdzie jesteśmy jurorami, ale też niejednokrotnie wykładowcami. Tam dzieląc się swoim doświadczeniem mówimy: panowie i panie ćwiczcie, pracujcie!
Jakie dzisiaj widzi pan możliwości pokazania się światu dla młodych ludzi?
– Wszelkiego rodzaju programy telewizyjne i radiowe, takie jak: Szansa na sukces, The Voice of Poland dają możliwość pokazania się szerszemu audytorium. To cudowna możliwość skonfrontowania się z innymi. Właśnie taka forma konfrontacji, podpatrzenia jak inni w tej dziedzinie się czują i na jakim są poziomie jest jedną z najpopularniejszych obecnie form prezentowania swojego talentu.
Taka kolej rzeczy?
– Na przykład Dawid Podsiadło przeszedł sito selekcji właśnie w tych programach formatowych. Również Justyna Steczkowska czy Krzysztof Zalewski. Ludzie, którzy tworzą dzisiaj rynek muzyczny, to ludzie, którzy przeszli przez liczne selekcje. Trzeba się konfrontować i nie należy tego bać. Edukując się zalecany jest kontakt z innymi artystami. Pojechać na jam session, pojechać na koncert, słuchając innych mamy szansę rozwijać swoje talenty.
Obchodzi pan piękny jubileusz, bo 40-lecie. Chciałby pan zrobić coś szczególnego z tej okazji?
– Rok jubileuszowy jest w pewnym sensie czymś umownym i rozpoczynając go pięcioma koncertami będę kontynuował swoją artystyczną drogę.
Fot. Dominika Polonis