„Miłość i wojna” to najnowsza książka pisarza Maxa Czornyja. To opowieść nie tylko o miłości, ale i o nadziei. – Wiele postaci ma w niej cechy moich przodków lub osób z opowieści rodzinnych – zaznacza lublinianin.

„Miłość i wojna” to opowieść o nadziei. Możemy więc stwierdzić, że nadzieja umiera ostatnia?

– Na końcu umieramy zawsze my. Potem nic już nie ma znaczenia z perspektywy jednostki. Z perspektywy zbiorowości natomiast o nadziejach lepiej nawet nie mówić… Przyznam, że pięknie by było, gdyby nadzieja rzeczywiście umierała ostatnia. Niestety świadectwa ocalałych z Szoah temu przeczą. Chyba że docenilibyśmy jedyną nadzieję, jaką miały dziesiątki tysięcy – mianowicie nadzieję na lekką śmierć.

To również historia o wielkiej miłości, na przekór wszystkich przeciwnościom. Jak dużą siłę ma miłość i jaką rolę odgrywa w życiu bohaterów?

– Miłość w przeciwieństwie do nadziei jest stanem faktycznym, można rozpatrywać ją od strony psychologicznej lub chemicznej, ale istnieje. Bohaterowie mojej powieści zostają postawieni przed wyzwaniami, przed jakimi stanęło całe pokolenie. Był to dylemat dotyczący przede wszystkim hierarchii wartości. Czy honor jest ważniejszy niż rodzina? Czy moje życie nabierze wagi jeżeli je poświęcę? Proszę pomyśleć o wojnie, a szczególnie o II wojnie światowej, jako czasach całkowicie nieprzyrównywanych do żadnych innych. Obozy koncentracyjne, getta, donosy, narody wybrane i narody potępione – dziś trudno nam to poukładać, lecz przytrafiło się to ludziom takim samym jak my. Można w jakiś sposób przyrównać to do pandemii, której rygory niedawno również byłyby dla nas nieprawdopodobne. A jednak miłość jest niezależna od czasów. Kultura chrześcijańska czy też kultura europejska to kultury miłości. Czy tego chcemy, czy nie, to właśnie uczucia tworzą historię i determinują zachowania nas wszystkich. Bohaterowie mojej powieści są właśnie kukłami kierowanymi przez mistrza jakim jest Miłość. Często prowadzi ich to do zguby…

W książce znajdziemy motyw wojny i tajemnicy. Skąd pana zainteresowanie czasami wojennymi?

– Interesuje mnie historia per se. Nie matematyka, lecz historia jest nauczycielką życia. Analizując przeszłość możemy przewidywać przyszłość…

Jak powstawała ta książka?

– Materiały do “Miłości i wojny” zbierałem wiele lat. Nie wiedziałem jaki będzie jej kształt ani jaka forma. Rozważałem przewijający się wątek miłości w różnych płaszczyznach czasowych. Zbierałem wycinki gazet, ciekawe artykuły. Nie miałem pojęcia dokąd zmierzam. Któregoś dnia całkowicie bez planu, ale z tymi szczątkowymi, rozsypanymi puzzlami pomysłów dotyczącymi szeroko rozumianej miłości na przestrzeni pokoleń siadłem do pisania. Sam proces trwał nieco ponad miesiąc. Okazało się, że historia wręcz ze mnie wypływa… Bohaterowie natychmiast ożyli.

W jaki sposób kreował pan bohaterów w książce? Możemy znaleźć w bohaterach cechy prawdziwych bohaterów wojennych?

– Książka jest inspirowana faktami. Wiele postaci ma w niej cechy moich przodków lub osób z opowieści rodzinnych. Są również postaci całkowicie prawdziwe. Na przykład prawdziwe jest tło przedwojennej i wojennej Łodzi, które starałem się odtworzyć z detalami. Cała reszta to zapewne konglomerat historii oraz wyobraźni.

Jakie ma pan plany na najbliższe miesiące?

– Kalendarz wydawniczy pęka w szwach, a kolejne pomysły i bohaterowie dobijają się o miejsce na kreślarskim stole wyobraźni… Mnie jedynie pozostaje być im posłusznym.

Fot. Materiały Maxa Czornyja

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments