Smolasty, właściwie Norbert Smoliński to polski raper i wokalista tworzący muzykę z pogranicza R&B, popu i rapu. Współpracował z takimi artystami jak PlanBe, Chada, Malik Montana czy Otschodzi. Opowiedział nam o pracy nad pierwszą płytą, o scenie r’n’b w Polsce i o utworach bez których nie wyobraża sobie imprezy.

Nie możesz pojąć, że ktoś nazywa Cię raperem, jednak rapowe środowisko nie jest Ci do końca obce?

Smolasty: Rzeczywiście, kiedyś zaczynałem od rapowania, ale aktualnie skupiam się na byciu wokalistą i śpiewaniu. Dlatego mówienie o mnie tylko raper jest dla mnie krzywdzące, bo wybiegam bardziej w stronę melodii i śpiewania. Rap zawsze wspominam bardzo dobrze. Zawsze słuchałem wielu płyt oldschoolowych, potem newschoolowych. Jarałem się zawsze takimi brzmieniami. Wydaje mi się, że w moich utworach słychać dużo inspiracji hip-hopowych, choć może jest ich mniej niż kiedyś. Na pewno rap jest bardzo ważną częścią mojego życia.

Dlaczego zdecydowałeś się zacząć szkolić głos?

– Zawsze jak sobie rapowałem i robiłem bity, to zawsze wydawało mi się, że potrafię wycisnąć z tego inne brzmienie, bardziej właśnie melodyjne. Ciągnęło mnie do śpiewania, do układania chwytliwych refrenów.

Wcześniej nie czułeś takiej potrzeby?

– Nie miałem takiego warsztatu i możliwości wokalnych. Jak próbowałem coś zaśpiewać, to wychodziło tak, że skrzeczałem po prostu. Zacząłem ćwiczyć i coś wyciągać z tego więcej. Obecnie coś się jednak poprawiło (śmiech).

Stworzyłeś dzięki temu kawałki, które bez tych lekcji nie mogłyby powstać?

– Tak i cały czas jest progres. Wydaje mi się, że z jestem w stanie wyciągnąć z każdej płyty coraz więcej. W nowych utworach osiągam takie dźwięki, na które wcześniej w ogóle nie mogłem sobie pozwolić.

Wiem, że chodzisz też na lekcje tańca. Czego się uczysz?

– (śmiech) Robiłem to głównie pod teledysk. Ćwiczyłem też ruchy sceniczne, aby lepiej poruszać się na scenie, a nie tylko ograniczać się tylko do śpiewania i skakania na scenie.

Twój pierwszy album wytyczył w Polsce nową drogę?

– Ciężko mi odpowiedzieć, bo mam do tego subiektywne podejście. Na pewno moją misją przy tej płycie było otworzyć trochę ludziom czaszki, że pop i r’n’b nie muszą być tylko kojarzone z czymś infantylnym, że można rzucić kilka hardcorowych tematów i też to będzie dobrze brzmiało. Też odczuwam w Polsce duży deficyt dobrych brzmień i stwierdziłem, że po prostu muszę to zmienić.

Był taki moment kiedy czułeś, że potrzebujesz odskoczni od swoich produkcji?

– Nie, bo jak skończyłem robić pierwszą płytę, to od razu zacząłem robić drugą i kawałki na kolejną. Są takie czasy, w których ciężko mi by było nie robić muzyki. Jest tylu producentów, tyle inspiracji, życie tak szybko biegnie. Dlatego nie ma takiego momentu, abym nie myślał o robieniu nowych utworów. To mnie napędza.

Czy w Polsce możemy mówić o scenie r’n’b?

– Jest coraz więcej ciekawych postaci. Nie są może one aż tak popularne jak być powinny, ale staram się z nimi współpracować. Często siedzimy razem w studiu z takimi osobami i robimy wspólnie kawałki. Pomagamy sobie przy pisaniu. Ja im, oni mi i to jest super. Wydaje mi się, że za chwilę będzie już konkretny odłam i będę się z tego bardzo cieszył, że przyłożyłem swoją cegiełkę.

Co jest dla Ciebie miarą sukcesu?

– Spełnienie. Każdy sobie sam wytycza sukces. Dla mnie sukcesem jest to, żeby czuć się w zgodzie z samym sobą. Nie są to absolutnie żadne wyniki liczbowe, pieniężne. Obecnie jest to dla mnie fakt, że jeśli wchodzę na scenę i śpiewam dany utwór, to jestem w stu procentach jemu oddany i w stu procentach go czuję. To jest dla mnie sukces człowieka – nie udawać, tylko robić to, co się czuje.

Bez których kawałków nie wyobrażasz sobie melanżu?

– (śmiech) Ciężko mi powiedzieć, bo ja teraz w ogóle nie melanżuję, tylko gram swoje numery. Nie wyobrażam sobie bez swojej płyty, bo obecnie jedynym momentem, kiedy słyszę jakąkolwiek muzykę, są moje koncerty. Każdy weekend tak spędzam!

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments