Wjeżdżając do lub wyjeżdżając z Lublina ulicą Turystyczną, nie sposób go nie zauważyć. Duży, zaniedbany budynek na zakręcie, według wielu: obraz nędzy i rozpaczy. Dzisiejszy stan tej nieruchomości rzeczywiście pozostawia wiele do życzenia i sprawia, że mało kto zastanawia się nad jej historią. A ta sięga co najmniej o pięć wieków wstecz…
Karczma Budzyń czy Czerwona Karczma?
Zacznijmy od nazwy. Zaniedbany budynek nazywa się w przewodnikach karczmą Budzyń lub Czerwoną Karczmą. Ta druga nazwa, choć popularna wśród mieszkańców, prawdopodobnie jest wynikiem historycznej pomyłki – istnieją bowiem dokumenty poświadczające funkcjonowanie Czerwonej Karczmy w zupełnie innej części miasta, na Wieniawie. W wielu opracowaniach używa się jednak tej nazwy także i w odniesieniu do tego budynku, sugerując, że w ten sposób przemianowano ją zapewne po pożarze z 1660 r.
Co do Budzynia nie ma natomiast wątpliwości: pierwszy zapis wskazujący na jej istnienie w tym miejscu pochodzi już z 1515 r.! Przywilej wydany przez króla Zygmunta I mówi o karczmie Budzyń za mostem na Tatarach i nakazuje, by sprzedawać w niej wyłącznie lubelskie piwo, a to aby się fundusz miejski nie uszczuplił. Można się domyślać, że właściciele nie zastosowali się do tego nakazu, bo już w 1531 r. król nakazał likwidację karczmy. Z racji dużych dochodów, jakie Budzyń przynosił miastu, nakazu tego jednak nie wykonano.
Drewniany budynek karczmy spłonął w roku 1660, ale na jego miejsce szybko wzniesiono nowy – także drewniany. Dopiero w XIX w., gdy właścicielem wsi Tatary był hrabia Adam Ożarowski, podjęto decyzję o przebudowie karczmy na murowaną. Jej budowę ukończono w roku 1833 r., co potwierdza data umieszczona na fasadzie, w tympanonie, wraz z tajemniczym monogramem FTU. W 1841 r. hrabia Ożarowski sprzedał Tatary wraz z karczmą Emanuelowi Graffowi, który nieopodal Budzynia (czy też już wówczas – Czerwonej Karczmy) zbudował swój dworek.
Losy karczmy w XX wieku
Tatary pozostały w rękach spadkobierców Grafa do czasów międzywojennych, pełniąc rolę budynku folwarcznego. W 1923 r. Kazimierz Graf wystąpił z projektem adaptacji Czerwonej Karczmy na Fabrykę Gwoździ i Drutu „Tatary”, którą następnie przejęli bracia Tuller. Budynek przebudowano według projektu Bohdana Kelles-Krauzego. Sama fabryka funkcjonowała do wybuchu II wojny światowej. Po wojnie budynek został włączony do Skarbu Państwa i od tamtej pory, aż do roku 2016, był użytkowany jako mieszkalny. Wtedy to, ze względu na bardzo zły stan techniczny budowli, wykwaterowano z niej ostatnich mieszkańców i zamurowano okna i drzwi.
Co stanie się dalej z Czerwoną Karczmą, wpisaną do rejestru zabytków w 1967 r.? Prawdopodobnie niebawem zostanie ona sprzedana. Kto wie – może kiedyś jeszcze odzyska swoją dawną funkcję?
Przy pisaniu tekstu korzystałam ze stron: encyklopedialublina.pl oraz teatrnn.pl
Mam nadzieję, ze Ci od których zależy pójdą po rozum do głowy i zaniedbana karczma zostanie zabezpieczona i odrestaurowana, wierzę, że przy zachowaniu jej oryginalnych elementów. Mniejszej rangi ładny dom zrębowy jest w centrum przy głównej ulicy w Rykach. Tez powinien być uratowany. W krajach unii europejskiej widać jak zadbane pieczołowicie są stare obiekty i zaadaptowane przy zachowaniu ich oryginalności. Za to przestrzeń publiczną cieszy oko zabytkami w dobrym stanie, zielenią i uporządkowaną kwestią reklam, które tam nie rażą. W Polsce zaniedbujemy od lat te rzeczy.
Chichot historii- „budynek został włączony do skarbu państwa” tzn państwo wyrzuciło właścicieli i bezczelnie zagarnęło mienie. Trzymajmy się prawdy! I teraz budynek za budynkiem popada w ruinę bo państwo „nie ma” na remont. Stan dworku grafa opłakany ale chciwość musi być. Za tą ruinę 2.9 mln. Bandycki kraj